Rozdział 47

Nasz samolot opóźniał się dwie godziny. Siedziałyśmy zdenerwowane w poczekalni, a ja czułam się coraz gorzej. Byłam bardzo niewyspana, a w dodatku coraz bardziej doskwierał mi ból głowy. Wzięłam wcześniej dwie tabletki i miałam nadzieję, że to pomoże. Chciałam już usiąść w samolocie i zasnąć, ale z jakichś powodów nasz lot był opóźniony.
- Ile jeszcze mamy czekać? - westchnęłam, opierając głowę na ramieniu Natalii.
- Nie wiem, Ludmiła - wymamrotała sennie. - Ja też jestem zmęczona.
Westchnęłam głęboko i usiadłam prosto. Zaczęłam szperać w torebce w poszukiwaniu telefonu. Chciałam zadzwonić do Fede, jego głos zawsze poprawiał mi humor. W końcu znalazłam komórkę, wybrałam numer i czekałam.
- Halo? - usłyszałam głos mojego narzeczonego, a w tle słychać było jakieś szmery i rozmowy.
- Hej, skarbie - przywitałam się sennie.
- Ludmiła, co się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Nic, tylko od dwóch godzin czekamy na samolot, który się opóźnia - wymamrotałam.
- Co takiego? Jest środek nocy, jesteś strasznie zmęczona. Lepiej wracaj do hotelu i poczekaj na następny lot - zasugerował mi.
- Nie ma takiej potrzeby - zaprzeczyłam i ziewnęłam. - Obie z Natalią chcemy być jak najszybciej w domu. Stęskniłam się za tobą - wyznałam.
- Skarbie, ja za tobą też, ale nie możesz się przemęczać - zaoponował. Przewróciłam oczami i przekręciłam się na krześle.
- Co teraz robisz? - zapytałam, chcąc porozmawiać o czymś przyjemniejszym.
- Jestem na próbie z chłopakami - odpowiedział, po czym usłyszałam dzikie wrzaski w tle i zaczęłam się śmiać. Natalia z ciekawości przystawiła ucho do mojego iPhone'a.
- Pozdrawiają cię - oznajmił Fede z chichotem.
- Nawzajem - odparłam z uśmiechem. Od razu zrobiło mi się trochę lepiej. Uwielbiam tych szalonych wariatów.
- Ludmiła, Nati! - podniosłam głowę i zobaczyła Roxy, która zmierzała w naszą stronę z kubeczkami herbaty. - Nie słyszałyście? Wyczytali nasz samolot, zaraz startujemy. Chodźcie szybko!
- Nareszcie - odetchnęłam, po czym zwróciłam się do telefonu - Nasz samolot wreszcie startuje. Zadzwonię później, pa.
- Papa, kocham cię - usłyszałam po drugiej stronie i uśmiechnęłam się. Wstałam z krzesła, nagle zakręciło mi się w głosie i usiadłam z powrotem. Zaczęłam szybko mrugać, ponieważ moje oczy zaczęły łzawić i nie mogłam nic zobaczyć.
- Ludmiła! Co ci jest?! - dziewczyny zaczęły krzyczeć i kucnęły przy mnie. Roxy zaczęła wachlować apaszką, a Nati ciągle gadała coś, czego nie mogłam zrozumieć.
- Daj jej się czegoś napić - poleciła w końcu, a ja poczułam, jak Roxy podaje mi ciepły papierowy kubeczek. Upiłam kilka łyków herbaty i odetchnęłam głęboko.
- Już lepiej? - zapytała Natalia. Pokiwałam głową.
- Tak, tak. Dzięki - powiedziałam, wstając z pomocą dziewczyn.
- Co ci się stało? - zapytała moja przyjaciółka.
- Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami i potrząsnęłam głową. - Chodźmy, bo spóźnimy się na ten samolot - dodałam, wciąż nieco oszołomiona tym, co się przed chwilą wydarzyło.


Federico

Ostanie tygodnie były dla mnie mega wyczerpujące. Pracowałem prawie od świtu do nocy, ponieważ jednocześnie kończyliśmy nagranie na planie i musiałem przygotowywać się do sceny finałowej, w której miał być koncert, w tym samym czasie odbywały się nagrania do płyty z naszym zespołem. Musiałem dawać z siebie 100% "na dwa fronty", więc nic dziwnego że byłem zmęczony i pod koniec dnia nie miałem siły już na nic innego oprócz snu. W dodatku byłem rozdzielony z Ludmiłą. Mam nadzieję, że chociaż ona dobrze się ma i nie przemęcza się tak jak ja.

Na szczęście już jutro Ludmiła wraca do domu. Mam pojechać po nią na lotnisko przed 6:00 rano, dlatego dzisiaj chciałem wcześniej skończyć. Na planie wszystko poszło dobrze, ale musiałem jeszcze jechać na próbę do Leona. Tak więc całe popołudnie spędziliśmy na śpiewaniu i dopracowywaniu piosenek, które będziemy nagrywać w studiu przez całą sobotę.

- Hej, bracie, co jest? - poczułem na ramieniu uścisk Leona.
- Nic, jestem tylko zmęczony - wzruszyłem ramionami.
- Wiesz, serio cię podziwiam - wyznał. - Nie wiem, jak ty dajesz radę pracować na planie serialu i jednocześnie nagrywać płytę, brać udział w dwóch osobnych projektach.
- Na cóż, ty przecież też pracujesz na dwa etaty. Jeden jako piosenkarz, a drugi jako tata - odparłem uśmiechając się. Leon ukazał w uśmiechu białe zęby, a jego twarz od razu rozluźniła się. Widać było, że Verdas uwielbiał swoje dzieci i był przeszczęśliwy, że już niedługo powita na świecie swojego kolejnego syna.
- Dobra, stary, jedź do domu - powiedział mój przyjaciel, klepiąc mnie po plecach. - Harujesz jak wół, należy ci się odpoczynek. Zwłaszcza, że jutro wraca Ludmiła - na te słowa uśmiechnął się i mrugnął do mnie. Pokręciłem głową z rozbawieniem, bo wiedziałem, o co mu chodziło. Leon doskonale wiedział, jak to jest musieć żyć w abstynencji od seksu przez kilka miesięcy.

Tego wieczoru wróciłem do domu i nie zasnąłem do razu. Chciałem przygotować lazanię dla Ludmiły, żeby po powrocie mogła zjeść na śniadanie coś ciepłego. Moja narzeczona uwielbia, gdy dla niej gotuję. Dopiero potem wykąpałem się i poszedłem do łóżka, żeby porządnie się wyspać zanim będę musiał wstać o 5, żeby jechać na lotnisko.

Zerwałem się z łóżka zaraz po tym, jak budzik zadzwonił. Pobiegłem do łazienki aby wziąć szybki prysznic i orzeźwiony zbiegłem na dół cały w skowronkach. To już dziś moja ukochana wraca do mnie. Gdy zjechałem windą na dół do garażu dostałem smsa od Maxiego.

 Fede, czekam na ciebie przed moim domem ;)

Ponieważ Maxi chciał pojechać ze mną i odebrać Nati z lotniska, umówiliśmy się, że pojedziemy tam razem. Gdy podjechałem pod jego dom, uśmiechnąłem się na widok wielkiego bukietu kwiatów w rękach Maxiego, większego od jego głowy. W tym samym momencie przypomniałem sobie, że ja nie mam nic dla Ludmiły.

- Cholera - mruknąłem pod nosem. Maxi się roześmiał i wsiadł do auta.
- Po drodze jest kwiaciarnia - powiedział klepiąc mnie w ramię. Westchnąłem ganiąc się w myślach, że o tym nie pomyślałem. Podjechaliśmy do kwiaciarni i kupiłem Ludmile bukiet herbacianych róż. Potem pojechaliśmy na lotnisko i czekaliśmy na przylot naszych dziewczyn.

- Stęskniłeś się za Nati, co? - zagaiłem rozmowę. - To wasze pierwsze dłuższe rozstanie odkąd wzięliście ślub.
- Taak - odparł rozmarzony Maxi. - Nie mogę się już doczekać aż ją porwę w swoje ramiona.

Zaśmiałem się cicho przypominając sobie moje pierwsze rozstanie z Ludmiłą. I nagle dopadła mnie nostalgia kiedy uświadomiłem sobie, że coraz bardziej przyzwyczajamy się do życia osobno. Ale teraz już koniec rozłąki. Ludmiła wraca i będzie pracować przy moim boku. Ta myśl podniosła mnie na duchu. Gdy uniosłem głowę ujrzałem z daleka czarne włosy żony mojego przyjaciela i usłyszałem jego radosny krzyk. Zaśmiałem się i także wstałem i zacząłem iść w stronę Nati. Zza jej pleców wyłoniła się Ludmiła. Na jej widok uśmiechnąłem się szeroko i od razu padliśmy sobie w ramiona.

- Tęskniłam za tobą - wyszeptała mi do ucha.
- A ja za tobą - odpowiedziałem z uśmiechem całując ją namiętnie.
Nati i Maxi też się przytulali, kiedy ja i Ludmi oderwaliśmy się od siebie. Wtedy dostrzegłem jeszcze jedną dziewczynę z walizką stojącą przy nas. Spojrzałem na nią pytająco.
- Oh, to jest Roxy, moja asystentka - Ludmiła machnęła ręką w jej kierunku. Uśmiechnęliśmy się do siebie i uścisnęliśmy sobie dłonie.
- To co, wracamy do domu? - zaproponowałem.
- Czekajcie, skoczę jeszcze do toalety - powiedziała Ludmi i odeszła razem ze swoją asystentką.
- No i jak ci się podoba Hollywood? - zapytałem Natalii. Ona jednak nie odpowiedziała, tylko przybliżyła się do mnie i Maxiego i zaczęła gorączkowo szeptać, rozglądając się na boki.
- Federico, słuchaj, czego ja byłam świadkiem! Normalnie nie uwierzysz, jak ci powiem, jak Ludmiła się zachowywała przez te dwa tygodnie.
Ja i Maxi spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. O co chodzi?

- Ona... Ona zmieniła się w TAMTĄ Ludmiłę. W Ludmiłę za czasów Studio, zanim jeszcze byliście razem. Patrzyłam codziennie, jak ona rozkazuje ludziom, jak traktuje ich z góry... Mówię ci, to było straszne, jakbym zobaczyła powracającego demona. Ona sama chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, bo mnie traktuje jak dobrą przyjaciółkę, ale gdy się zapomni, to nawet w mojej obecności pomiata tą biedną Roxy. Federico, mówię ci to, żeby cię ostrzec. Ludmiła się zmienia i to mi się nie podoba.

Patrzyłem na przyjaciółkę w skonsternowaniu. Niemożliwe, żeby Ludmiła tak nagle się zmieniła. Przecież gdy przyjechała ostatnio zachowywała się normalnie w stosunku do wszystkich. Co mogło się zmienić?

- Nie zauważyłem nic niepokojącego w jej zachowaniu - odparłem.
- Mówię ci, że w stosunku do mnie też się nie zmieniła. Zauważyłam, że coś niedobrego się z nią dzieje dopiero, gdy zobaczyłam, jak traktuje ludzi z którymi pracuje - wyjaśniła Natalia.
- Powinieneś ją obserwować, i w razie czego zareagować, aby nie powróciły jej demony z przeszłości - ostrzegła mnie. Zaraz potem Ludmiła wyszła z toalety i podeszła do nas z uśmiechem na ustach.

- To co, wracamy? - zapytała słodkim głosem opierając się na moim ramieniu.
- Jasne - pokiwałem głową z uśmiechem. Zapakowaliśmy się do mojego samochodu, a ja odwiozłem Roxy do hotelu i Maxiego z Nati do ich domu. Przez całą drogę w głowie siedziały mi słowa Hiszpanki. To było straszne, jakbym zobaczyła powracającego demona.

- Kochanie, słyszysz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Ludmiły.
- Hm? Przepraszam, zamyśliłem się.
- Pytałam co sądzisz o kolacji z Nati i Maxim dziś wieczorem? Dawno nie widzieliśmy się we czwórkę.
- Jasne, świetny pomysł - uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna zadzwoniła do przyjaciółki i zaprosiła ją na kolację podczas gdy ja wjechałem do podziemnego garażu w naszym budynku i zostawiłem swój samochód na miejscu. Pomogłem Ludmile wtargać na górę jej toboły i walizki, a ona poszła się odświeżyć. Wtedy zadzwonił do mnie telefon. To był Leon

- Hej, bracie - powitałem go.
- Siema. Słuchaj, pamiętasz, że jutro nagrywamy w studio? - przypomniał mi.
- No jasne - odparłem.
- To dobrze, ale jest mała zmiana planów - powiedział i zaczął opowiadać mi plan.
- Żartujesz?! - podekscytowałem się. - To ekstra!
- Wiem, też tak sądzę - zaśmiał się. - Więc bądź gotowy na jutro.
- Dobra. Powiem Maxiemu.

- O czym powiesz Maxiemu? - zapytała moja narzeczona wychodząc spod prysznica.
- O niespodziance - mruknąłem i pocałowałem ją w usta. - Co byś chciała podać dziś na kolację? - zapytałem.
- Nie wiem. Dawno nie jadłam argentyńskiego jedzenia i Nati pewnie też.
- W porządku. Zaraz pojadę na zakupy - powiedziałem i pocałowałem jej dłoń, którą zdobił wielki diamentowo złoty pierścionek. Blondynka spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Fede - usłyszałem jej głos gdy wychodziłem z mieszkania.
- Tak, kochanie? - spojrzałem na nią stojącą na schodach z mokrymi włosami, owiniętą ręcznikiem.
- Czy myślałeś już coś o... naszym ślubie? 

Uśmiechnąłem się pod nosem. Oczywiście, że myślałem, od momentu, w którym się oświadczyłem.
- A czy ty myślałaś? - zapytałem podchodząc do niej.
- Troszkę - przyznała i uśmiechnęła się tajemniczo. Odpowiedziałem jej szerokim uśmiechem.
- W takim razie pogadamy o tym wieczorem - obiecałem i wyszedłem w końcu po te zakupy.

Ludmiła

Kiedy Federico wyszedł, zastanawiałam się, w co się ubrać na kolację. Wybrałam złotą, obcisłą sukienkę i czarne botki na szpilce. Włosy związałam w kok na karku. Zrobiłam delikatny makijaż, pomalowałam tylko usta nieco mocniej - na czerwono. Potem zeszłam na dół i zaczęłam grzebać w lodówce w poszukiwaniu jakiegoś wina.

Oczywiście, że myślałam o naszym ślubie. Zaczęło się to tak na prawdę kiedy pierwszy raz wyjechałam do Los Angeles. W długie, samotne wieczory lubiłam usiąść przed kominkiem z kieliszkiem wina lub kubkiem yerba mate i podziwiając mój wspaniały pierścionek zaręczynowy puścić wodze fantazji. Długo myślałam o mojej sukni, o butach, o fryzurze, jaką chciałabym mieć. O sukienkach dla druhen, o aucie, o wystroju, o kwiatach, o menu. W końcu w mojej głowie pojawił się zalążek mojego idealnego, wymarzonego ślubu i wesela. Zastanawiałam się, czy nie warto by już rozpocząć przygotowań, ponieważ potrwają one z pewnością długo. Dobrze, że zaczęłam ten temat z moim ukochanym. Myślę, że mamy już na koncie wystarczająco pieniędzy, aby móc pozwolić sobie na naprawdę kosztowne wesele.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie mój narzeczony, który wrócił ze sklepu. Uśmiechnęłam się do niego uwodzicielsko i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Pomyślałam, że zrobię sałatkę, a Fede może upiec pieczeń. Do tego podamy białe wino. Zastanawiałam się, co takiego Leon powiedział Federico i nie mogłam się doczekać, aż usłyszę, jak mówi to Maxiemu.

wieczorem

Po kolacji usiedliśmy wszyscy na kanapach na tarasie, ponieważ był ciepły wieczór. Rozpaliliśmy węgielki aby dały przyjemne ciepło i światło i rozmawialiśmy, sącząc wino. Obrzuciłam wzrokiem Nati, ubraną w biały kostium, idealnie skrojony. Wyglądała pięknie.

- Maxi, mam dla ciebie nowinę - powiedział Federico wkraczając na taras z kolejną butelką wina.
- Jaką? - zdziwił się chłopak.
- Dzwonił do mnie Leon. Zgadnij, gdzie będziemy jutro nagrywać naszą płytę - powiedział tajemniczo z uśmiechem.
- Jak to? To nie w naszej wytwórni?
Federico pokręcił głową.
- W naszym Studio On Beat! - wykrzyknął. Maxi krzyknął a my z Nati wytrzeszczyłyśmy oczy w zdumieniu.
- Jak to? - zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Tak, okazało się, że szef wytwórni to najlepszy przyjaciel Pablo - wyjaśnił Federico - i Pablo zapytał nas, czy chcemy nagrać nasze piosenki w odnowionym studiu nagraniowym. Oczywiście, że się zgodziliśmy!

- To super! - krzyknęliśmy. Na samą myśl o powrocie do naszego Studia dostawałam ciarek, ale takich przyjemnych, z ekscytacji. W tamtej chwili do głowy wpadł mi pewien pomysł.

Mój telefon zaczął dzwonić, więc podniosłam się z leżaka i odebrałam.
- Co się stało, Leon? Czemu do mnie dzwonisz tak późno?
- Ludmiła! Violetta zemdlała...




Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze