Rozdział 4

Następnego dnia obudziłam się bardzo późno jak na mnie. Byłam bardzo zmęczona po wczorajszych przeżyciach. Wstałam niechętnie i od razu udałam się do łazienki. Zmyłam z siebie wszystkie maseczki i kremy i nałożyłam nowe. Następnie odświeżyłam się, umyłam i uczesałam włosy, umyłam zęby, zrobiłam makijaż. Złapałam pierwsze lepsze ciuchy i ubrałam się w nie. Kiedy wróciłam do pokoju zauważyłam, że mojego chłopaka nie ma w środku. Ciekawe, gdzie poszedł? Sprawdziłam telefon. Nie zostawił mi żadnej wiadomości. Jak zwykle. Przynajmniej na balkonie czekało na mnie pyszne śniadanie złożone z płatków musli z owocami i mlekiem oraz kawy z mlekiem. Federico wie, co lubię. Jedzenie przerwał mi dzwonek telefonu.

- Halo? - odebrałam połączenie video.
- Cześć Lu! - wykrzyknęła moja najukochańsza przyjaciółka Nati. 
- Natalia pyszczku! - powitałam ją radośnie. Jak ja się za nią stęskniłam!
- Ludmiła! Co u ciebie słychać? 
Opowiedziałam mojej przyjaciółce wszystko do początku do końca. 
- Nawet się nie zastanawiaj, czy powinnaś jechać do tej Tunezji! - wykrzyknęła. - Zasługujesz na odpoczynek!
- No właśnie, ale ty chyba już wypoczywasz? - zaśmiałam się. Nata pokazała mi przez kamerę widok plaży oraz Maxiego i reszty naszych przyjaciół. Pomachałam wszystkim. Nigdy nie myślałam, że mogłabym tak bardzo przywiązać się do tych ludzi. Zawsze tworzyłam pancerz obronny przed uczuciami, aż tu nagle tama puściła i teraz jestem aż nazbyt wylewna. I wiecie co? Znacznie bardziej wolę ten sposób bycia.

Opowiadałam Nati jeszcze trochę o Catalinie, ponieważ wczoraj dowiedziałam się, że ona bardzo interesuje się modą i nawet projektuje trochę własnych ubrań, co wprawiło Natalię w zachwyt. Później, kiedy już miałyśmy się rozłączyć, dziewczyna rzuciła:
- Pozdrów Federico.
No tak. Tylko gdzie on się podział?! Uśmiechnęłam się krzywo do telefonu i zakończyłam rozmowę. Zadzwoniłam do swojego chłopaka.

- Halo, kochanie? 
- Federico! Gdzie ty się podziewasz?
- Byłem na spacerze, nie chciałem cię budzić, skarbie. Już wracam do hotelu, nie martw się.
- Co myślisz o wyjeździe do Tunezji? - zapytałam chłopaka, gdy wszedł do pokoju.
- Bardzo mi się podoba taki pomysł wspólnych wakacji. Będę miał okazję lepiej poznać twojego tatę, bo do tej pory widziałem go tylko ze dwa razy. 

Ucieszyłam się. Nie chciałam jechać na wakacje bez niego. W ogóle nie chciałam się z nim rozstawać. Postanowiliśmy razem z moim tatą i Cataliną spędzić ten dzień w wesołym miasteczku. Został nam tydzień pobytu w Matadi, później lecimy do Tunezji na miesiąc. Takie wakacje na pewno dobrze mi zrobią. Pragnę odpocząć od ciągłego zgiełku miast, a więc taka mała wysepka, na jaką lecimy idealnie się nada. Już nie mogę się doczekać.


trzy tygodnie później

Jesteśmy w Tunezji już ponad dwa tygodnie i jest tu naprawdę cudownie. Pomijając fakt, że raz spaliłam swoją skórę przez to, że zapomniałam kremu z filtrem. Na szczęście teraz jest już prawie dobrze i znów mogę się opalać. Ja i Catalina w czasie naszych wspólnych wakacji stałyśmy się niemal przyjaciółkami. Dobrze się dogadujemy, mamy podobne poglądy na wiele spraw i obie kochamy modę. Jednak ja nie jestem głupia i ani ona, ani mój ojciec nie mogą zamydlić mi oczu. Ja przecież widzę, jak oni na siebie patrzą. Widzę ich gesty oraz obserwuję sposób, w jaki mówią o sobie nawzajem. Oni zdecydowanie powinni być razem, tylko dlaczego na siłę udają przyjaciół? To bez sensu. 

- Skarbie, przyniosłem ci wodę - usłyszałam nad sobą głos mojego anioła. Federico robi co może, aby umilić mi jeszcze bardziej te wakacje. Dziś wieczorem wybieramy się do spa, a tata z Cataliną nie mają żadnych planów. Chyba podsunę ojcu pewien pomysł.

- Tato - zaczęłam, przysiadając się do ojca, który siedział przy barku i pił drinka. 
- Ja i Federico wybieramy się dzisiaj do spa. Może ty też zabierzesz gdzieś Catalinę?
Tata spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem. Postanowiłam zapytać go prosto z mostu, tak jak robię to zawsze.
- Czy ty ją kochasz?
Ojciec nie wiedział chyba, co powinien powiedzieć. Bał się mojej reakcji? Niepotrzebnie. W końcu zebrał w sobie siły i powiedział:
- Tak. Kocham ją. Przepraszam córeczko, ale bałem się, jak zareagujesz, i...
- Nie, tato - przerwałam mu. - Niepotrzebnie. Ja ją naprawdę polubiłam, i widzę przecież, że ona także kocha ciebie. Wykorzystaj dzisiejszy wieczór i zabierz ją w jakieś romantyczne miejsce. Wyznaj jej swoje uczucia.
- Dziękuję kochanie, ale ja nie mam pomysłu - wyjąkał. Ach ci faceci, tacy sami niezależnie od wieku. Jakbym słyszała biednego Maxiego, który nigdy nie wie, jak zaskoczyć Natalię. Postanowiłam pomóc szczęściu mego ojca.

- Posłuchaj uważnie. Zaproś ją teraz na spacer, spotkacie się przy barze, uprzedź ją, żeby zabrała sandały, nie szpilki. Kupisz jej drinka, porozmawiacie chwilę, potem przejdziecie się wzdłuż plaży, w tamtą stronę. Kiedy dojdziecie do klifu, usiądziecie na skale i wtedy wyjawisz jej swe uczucia. Uwierz mi, będzie zachwycona. Ja wcześniej ukryję tam koszyk z kocem, winem i kieliszkami, pomiędzy dwoma skałami. 
- Dziękuję, gwiazdeczko - odpowiedział zachwycony ojciec. 
- Nie ma za co - odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam ojca. - Powodzenia - dodałam i mrugnęłam do niego na pożegnanie. Odeszłam do naszego domku, aby się przebrać i zabrać rzeczy potrzebne do spa, czyli ręczniki, kostium, olejki zapachowe. 

Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy razem z Federico zmierzaliśmy w stronę pobliskiego spa. Spojrzałam w stronę klifu i uśmiechnęłam się ze wzruszeniem. Przypomniała mi się moja pierwsza randka z ukochanym. Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się najpierw na masaże, potem na maseczki z błota i innych składników, ja jeszcze skorzystałam z usług maniciurzystki, a na koniec spędziliśmy godzinę w jacuzzi. W sumie cały odprężający pobyt zajął nam cały wieczór. Siedzieliśmy razem w basenie z gorącymi bąbelkami i rozkoszowaliśmy się sobą. 
- Kochany - odezwałam się prawie szeptem. - Czuję się odprężona i wypoczęta jak nigdy. Dziękuję ci za te wakacje.
- Mamy jeszcze dwa tygodnie, kochanie - odparł Federico. Uśmiechnęłam się błogo. To prawda. Jeszcze całe dwa tygodnie prażenia się w słońcu, spania i pielęgnacji. Ciekawe, co słychać w Argentynie. Dziś już za późno, ale jutro zadzwonię do Nati i o wszystko ją wypytam.
- Ciekawe, jak poszło twojemu tacie - zagadnął Federico. 
- Też jestem ciekawa - odparłam. Jeśli już mój tata ma być z kimś w związku po tylu latach, to niech to będzie Catalina.

Wróciliśmy do domku i udaliśmy się na nasze piętro. Przemykając się do naszego pokoju, usłyszeliśmy jednoznaczne dźwięki dochodzące z sypialni taty. Roześmialiśmy się i szybko zamknęliśmy się w swoim kąciku. Byliśmy senni po tych wszystkich zabiegach, więc od razu poszliśmy spać. 


Następnego dnia jak zwykle obudziło mnie słońce. Spojrzałam na śpiącego Federico. Tym razem to ja postanowiłam zrobić mu niespodziankę i pobiegłam cicho do kuchni, aby przygotować mu śniadanie. Zrobiłam sok z grejpfrutów, do miseczki włożyłam truskawki z bitą śmietaną. W drugiej miseczce położyłam pokrojone owoce. Na talerzu ułożyłam grzanki z masłem orzechowym. To wszystko zabrałam na tacy do naszej sypialni. Federico nadal spał. Obudziłam go pocałunkiem.

- Dzień dobry - zaśpiewałam.
- Czym sobie zasłużyłem na tak miły poranek? - uśmiechnął się. 
- To nagroda za bycie najlepszym chłopakiem na świecie - odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Zjedliśmy razem śniadanie. Potem Federico wyszedł się przebrać, a ja zniosłam naczynia na dół. W kuchni spotkałam tatę. 

- I jak poszło? - zapytałam ze znaczącym uśmiechem. Tata roześmiał się cicho i pocałował  mnie w czoło. 
- Jesteśmy razem, i to dzięki tobie. Co ja bym bez ciebie zrobił, gwiazdeczko.
Uśmiechnęłam się i wróciłam na górę. Zajęłam łazienkę, aby się odświeżyć i ubrać. Kiedy wyszłam, usłyszałam, jak Fede rozmawia z kimś przez telefon. Stał tyłem do mnie, a kiedy się odwrócił, zobaczyłam jego przestraszoną, bladą twarz. Jego głos był cichy i drżący. Przestraszyłam się nie na żarty.

- Dobrze, mamo. Tak, oczywiście. Jak najszybciej.
Usiadłam zdenerwowana na łóżku i patrzyłam z napięciem na mojego chłopaka. Słyszałam przez telefon zdenerwowany głos jego mamy, ale nie mogłam zrozumieć słów, które pani Gagliano wypowiadała po włosku w bardzo szybkim tempie.
- Dobrze mamo. Nie denerwuj się - to jedyne, co rozumiałam ze słów Federico. W końcu skończył rozmawiać i popatrzył na mnie z przejęciem.
- Co się stało?! - wykrzyknęłam, wstając.
- Mój tata ma problemy z sercem i właśnie miał pierwszy w życiu zawał. Leży w ciężkim stanie w szpitalu.
Co takiego?! Taka wiadomość to dla mnie totalny szok.
- I... i... co teraz? - zapytałam drżąc.
- Muszę do niego pojechać, kochanie. Muszę lecieć do Włoch.
- W takim razie lecę z tobą - oznajmiłam.
- Wybacz, Ludmiła, ale jednak wolałbym lecieć sam. Nie chcę ci przerywać wakacji z ojcem, a to są moje rodzinne sprawy, rozumiesz. To nie jest najlepsza pora, żebym cię przedstawił mojej rodzinie.
Federico ma rację. Nigdy dotąd nie spotkałam jego rodziny, mimo że jesteśmy ze sobą ponad dwa lata. Rozmawiałam z nimi tylko przez Skype kilka razy.
- Więc leć, skoro musisz - zgodziłam się ze smutkiem. Federico zaczął się szybko pakować, a ja zeszłam na dół aby powiadomić zakochanych o zaistniałej sytuacji.

Pół godziny później Federico był już gotowy do wylotu. Pojechałam razem z nim taksówką na lotnisko, aby się nim pożegnać i przekazać pozdrowienia dla całej rodziny. Wróciłam do domu przygnębiona i wysłałam wiadomość do wszystkich przyjaciół. Przez cały dzień nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Tata i Catalina poszli razem na spacer, więc ja też postanowiłam wyjść. Zamknęłam domek i ruszyłam do barku na plaży. Cały czas myślałam o Fede, czy już doleciał bezpiecznie do domu, co się dzieje z jego tatą i kiedy będę mogła do niego dołączyć. Bardzo bym chciała w końcu poznać jego rodzinę.

Idąc tak, zamyśliłam się i wpadłam w jakiś dołek. Upadłabym, gdyby nie to, że ktoś mnie przytrzymał i pomógł stanąć na nogi. Spojrzałam w twarz swojego "ratownika". Był to wysoki, dobrze zbudowany młodzieniec o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i pięknych, orzechowych oczach. Długo nie mogłam się otrząsnąć ze zdziwienia, aż w końcu odchrząknęłam i puściłam rękę chłopaka.

-Ekhm, przepraszam. To znaczy, emm, dzięki za ratunek. Muszę już iść - wymamrotałam i chciałam uciec, ale chłopak zatrzymał mnie za rękę.
- Poczekaj, powiedz mi chociaż, jak masz na imię. Czy my się już skądś nie znamy? - powiedział czarującym głosem.
- Nie, nie sądzę, muszę iść, cześć - odparłam szybko, ale on dalej trzymał mocno moją rękę. Nagle przycisnął mnie do siebie i przybliżył się. Czy on chce mnie pocałować?! Nasze usta dzieliły już tylko milimetry...



Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze