Otrząsnęłam się z szoku i oderwałam od nieznajomego.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - zaczęłam się na niego wydzierać. - Za kogo ty się uważasz, żeby próbować pocałować nieznajomą dziewczynę! Nawet mnie nie znasz, nawet nie spytałeś czy mam chłopaka, a nawet gdybym nie miała, to czy w ogóle mam ochotę się z tobą całować! Nie chcę cię więcej widzieć!
Oburzona obróciłam się i odeszłam w swoim kierunku, pozostawiając nieznajomego w szoku. I bardzo dobrze, za kogo on się ma?! Tak bardzo mnie zdenerwował, że postanowiłam od razu iść do barku i zamówić alkohol. Tamtejszy wieczór spędziłam więc w towarzystwie alkoholu i tamtejszego barmana, opowiadając mu historię swego życia. Wlewałam w siebie kolejne drinki, myśląc o tym jak bardzo tęsknię za moim chłopakiem i za domem, i za wszystkimi moimi przyjaciółmi. W końcu wypiłam tyle alkoholu, że zaczęło mi się niemiłosiernie kręcić w głowie. Ostatnie, co pamiętam, to barmana, który próbował mnie obudzić, potrząsając mną za ramiona i jakiegoś chłopaka, który wziął mnie na ręce. Później urwał mi się film - straciłam świadomość.
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Zaraz potem odczułam chłód i głód - trzy znienawidzone uczucia. Co się ze mną stało? Rozejrzałam się. Jestem w swoim pokoju, wszystko jest okej. Wstałam i zasunęłam zasłony, aby słońce przestało mnie razić w oczy. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie wczorajsze ubranie, więc szybko przebrałam się w piżamę i założyłam ogromną bluzę Federico, którą zawsze mu zabieram wieczorami i którą specjalnie mi zostawił. Skoro tak wygląda moje ciało, to nawet nie chcę patrzeć na swoją twarz.
Zeszłam powoli na dół w poszukiwaniu jedzenia. Przy stole w kuchni zastałam tatę, który pił kawę. Obok niego stał drugi kubek oraz talerz z grzankami. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się na pokrzepienie mojej miny i podsunął mi kubek z kawą.
- Musisz być głodna, kochanie.
- Tato, co się ze mną działo? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Podobno wczoraj wieczorem narobiłaś niezłego szumu - zaśmiał się ojciec. - Zupełnie jak twoja matka.
Zamrugałam ze zdziwienia. O co mu chodzi? To miało mnie obrazić, czy co?
- Chodzi mi o to, że nakrzyczałaś na jakiegoś biednego chłopaka, który podobno uratował cię przed upadkiem, potem upiłaś się drinkami w barze na plaży, a na koniec ten właśnie chłopak spotkał cię kompletnie pijaną i przyniósł do domu - opowiedział ojciec. Kompletnie mnie zatkało. Co on wygaduje?!
- Ale... ale jak to?! Jaki chłopak?! Skąd on niby mnie znał i wiedział gdzie mieszkam?! - zdenerwowałam się.
- Nie wiem, nie znam go. Przedstawił się jako Stefano i powiedział mi to, co ci przed chwilą powtórzyłem. Podobno miałaś przy sobie klucze z numerem domku, dlatego wiedział, gdzie ma cię zanieść - ojciec wydawał się być rozbawiony całą tą głupią i jakże żenującą sytuacją. Nagle ktoś zapukał do szklanych drzwi naszego domku. Odwróciłam głowę i zobaczyłam znajomą twarz.
- Popatrz, właśnie przyszedł twój wybawca - zaśmiał się ojciec. Ughh, jak on może się z tego śmiać?! - Powinnaś mu podziękować. Zostawię was samych - dodał i ulotnił się.
Zrobiłam skwaszoną minę i podeszłam do drzwi. Na progu stał ten sam chłopak, który wczoraj wieczorem próbował mnie pocałować. Na widok jego uśmiechu skrzywiłam się jeszcze bardziej i otworzyłam te drzwi, tylko po to, żeby powiedzieć mu parę niemiłych rzeczy. Jednak zanim zdążyłam wykrztusić słowo, on mnie uprzedził.
- Witaj, piękna nieznajoma. Nie mogłem się doczekać, żeby znowu cię zobaczyć.
Prychnęłam i już chciałam mu zamknąć przed nosem drzwi, kiedy on przytrzymał je i zapytał:
- Nie podziękujesz mi za ratunek? - zaśmiał się chamsko. Otworzyłam więc drzwi i odparłam:
- Myślisz, że ktoś taki jak ja chciałby w ogóle rozmawiać z takim odrzutkiem jak ty? Nie wiem, skąd ty się wziąłeś, ty.. ty dziwny pustelniku, i dlaczego mnie nachodzisz, ale zostaw mnie w spokoju, bo inaczej wezwę policję - wykrzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi, po czym zamknęłam je na klucz i spuściłam zasłonę. Ale uparty człowiek, potrafi mi tak bardzo zniszczyć dzień! Wróciłam na górę i zadzwoniłam do Federico.
- Halo, Ludmiła? - odebrał mój ukochany.
- Federico! - wykrzyknęłam. Jak dobrze jest słyszeć jego kochany głos z włoskim akcentem.
- Coś się stało skarbie? - zapytał mój chłopak.
- Nie, tylko tęsknię za tobą bardzo - wyznałam w przypływie szczerości. - Jak się czuje twój tata?
- Jest z nim już lepiej, jego stan jest stabilny, chociaż nadal jest słaby i musi zostać w szpitalu jeszcze kilka dni. A co u ciebie słychać?
- Cieszę się, że twój tata wraca do zdrowia. Kiedy będę mogła go odwiedzić? - zapytałam omijając pytanie chłopaka.
- Nie wiem kochanie, pewnie jak tata wyjdzie ze szpitala. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - zauważył.
- Wszystko jest w porządku, tylko jest mi smutno bez ciebie. Akurat dzisiaj jest strasznie wietrzny dzień i jest zimno, więc siedzę w domu. Chyba zanosi się na burzę.
- Ja także za tobą tęsknię, ale muszę teraz być przy tacie.
- Tak, wiem. Pozdrów go ode mnie i całą swoją rodzinę. Buziaki.
- Kocham cię - rzucił na pożegnanie i rozłączyliśmy się.
W domku zrobiło się strasznie ciemno przez te chmury na niebie, i zimno przez ten wiatr. Ubrałam się cieplej i włączyłam sobie telewizor. Ustawiłam na kanał muzyczny i postanowiłam zadzwonić do Nati. Dziewczyna odebrała po chwili.
- Hej Lu, coś się stało?
- Nie, tylko mi się nudzi - odparłam. Tak naprawdę czułam się bardzo smutna i samotna.
- Co u Federico i jego taty?
- Wszystko dobrze, to znaczy jego tata powoli wraca do zdrowia. Niestety, będę mogła go odwiedzić pewnie dopiero za jakiś tydzień. A co u ciebie słychać?
- Wyobraź sobie - zaczęła nagle mówić szybkim, podekscytowanym głosem - że Francesca dostała świetną ofertę współpracy od wytwórni płytowej UNIVERSAL MUSIC i właśnie przygotowuje się do pierwszego koncertu!
- Woooow - zdziwiłam się. - Co za niespodzianka, to znaczy, to świetna wiadomość.
- Tak, wszyscy wybieramy się na jej pierwszy koncert do Rzymu. Francesca chciałaby, żebyście byli tam razem z Federico. Może do niej zadzwoń, co?
- Dobra, no to cześć.
I tak nie mam nic lepszego do roboty - pomyślałam i wybrałam numer Włoszki. Odebrała prawie natychmiast.
- Cześć Ludmiła! Jak dobrze cię słyszeć - powitała mnie swoim radosnym głosem.
- No hej, Fran. Słyszałam o twoim debiucie.
- To wspaniałe, prawda?! - wykrzyknęła uradowana. - Wszyscy nasi przyjaciele z paczki obiecali mi być na moim koncercie w Rzymie. Liczę także na ciebie i Fede. Przyjdziecie?
- Wiesz, Fran, bardzo bym chciała, ale nie wiem, czy dam radę. Kiedy w ogóle jest ten koncert?
- Dokładnie za 10 dni - odparła uradowana Francesca. - Wierzę, że tata Fede do tego czasu lepiej się poczuje i wróci do domu, a wy będziecie mogli przyjść.
- Ja też mam taką nadzieję. Mówiłaś mu o tym?
- Tak, jestem akurat w Rzymie, spotkałam Fede dzisiaj rano w restauracji. Obiecał, że postara się przyjść.
- W takim razie ja też obiecuję - zaśmiałam się.
- Słuchaj Ludmi, ja muszę lecieć na próbę, za chwilę ma przyjechać Diego i wieczorem idziemy na randkę. Muszę kończyć, trzymaj się.
Wszyscy dzisiaj są tacy szczęśliwi i pełni życia, nawet ten dziwny pustelnik... jak mu tam? Stefan? Co to w ogóle za imię. Nie chcę już więcej myśleć. Nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i poszłam spać.
trzy dni później
Przez dwa dni na wyspie trwała straszna burza. Lał deszcz i wiał bardzo silny wiatr. Na szczęście obyło się bez większych zniszczeń. Kiedy wreszcie trzeciego dnia wyszło słońce, postanowiłam wyjść na spacer. Było bardzo wcześnie, ponieważ nie mogłam spać i wstałam przed świtem. Przechadzałam się wzdłuż plaży, aż w końcu dotarłam na koniec niej, do wielkiego klifu, pod którym tata wyznał miłość Catalinie. Usiadłam na skale i zaczęłam myśleć o swoim życiu. Jeszcze miesiąc temu byłam rozpoznawana, gdzie bym się nie ruszyła miałam wokół siebie tłumy fanów i paparazzi. Dziś czuję się zamknięta na tej małej wysepce, odcięta od świata i bardzo samotna.
- Co tutaj robisz tak wcześnie? - usłyszałam za sobą pytanie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam tego dziwnego pustelnika.
- Siedzę i myślę, a co ci do tego? - odpowiedziałam niemiło.
- No ale dlaczego mnie tak traktujesz? - zapytał chłopak. Nie odpowiedziałam mu.
- To może chociaż powiesz mi jak masz na imię? - poprosił.
- Słuchaj, Stefan...
- Stefano - przerwał mi. Westchnęłam.
- Stefano... Nie mam ochoty zawierać z tobą znajomości. Denerwujesz mnie bo myślisz, że jesteś nie wiadomo kim, a tymczasem bardziej przypominasz pustelnika niż kandydata na mojego...
- Chłopaka? - zaśmiał się.
- Nie. Ja już mam chłopaka, którego bardzo kocham, a więc odczep się ode mnie - odparłam odwracając się od niego.
- W takim razie gdzie on jest, kiedy go potrzebujesz? - zapytał. Spojrzałam na niego zdziwiona jego śmiałym pytaniem. Nadal milczałam.
- Słuchaj, skoro masz taki zły humor, to może chciałabyś popływać ze mną łódką? - kolejne pytanie.
- Przecież nawet mnie nie znasz, dlaczego chcesz ze mną spędzać czas?
- No właśnie cały czas próbuję się dowiedzieć, jak masz na imię! - wykrzyknął rozbawiony. Popatrzyłam na niego i po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nie wiem, dlaczego ta sytuacja mnie tak rozbawiła, ale w końcu zgodziłam się z nim wsiąść do tej łódki, pomimo, że go wcale nie znam.
Stefano zabrał mnie na "przejażdżkę" dookoła zatoki. Bardzo mi się to spodobało, nie powiem. Mogłam po raz pierwszy w życiu oglądać wschód słońca nad oceanem. Byłam zachwycona. Co za piękny widok! W końcu wróciliśmy do brzegu. Stefano zręcznie wyskoczył z łódki i podał mi rękę, aby pomóc mi wyjść, jednak ja oczywiście nie przyjęłam pomocy. Poślizgnęłam się i wpadłam do wody, na szczęście bardzo płytkiej, ale zimnej.
- Nic ci nie jest?! - przestraszył się Stefano, pomagając mi wstać. Nic nie odpowiedziałam, tylko pociągnęłam nosem.
- Jesteś cała przemoczona, chodź ze mną - powiedział. Nie protestowałam, bo było mi zimno i mokro. Chłopak zaprowadził mnie do małego domku, podobnego do tych wypoczynkowych. Poszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic, wytarłam się i założyłam suche ubrania, które przyniósł mi chłopak. Od razu zrobiło mi się lepiej. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni, gdzie Stefano parzył dla mnie herbatę z jakimś sokiem. Usiadłam na kanapie owinięta kocem i potulnie wypiłam napar. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Stefano chyba obwiniał się o mój wypadek, więc żeby dodać mu otuchy, odezwałam się pierwsza.
- Mam na imię Ludmiła - powiedziałam z uśmiechem. Chłopak podniósł na mnie zdziwiony wzrok i dokładnie zaczął mi się przyglądać. O co chodzi? Zmarszczyłam brwi.
- To ty! - wykrzyknął w końcu, aż podskoczyłam na siedzeniu. Stefano cieszył się jak dziecko, a ja nie wiedziałam, czemu.
- Teraz już wiem, dlaczego ciągle mi się wydawało, że cię znam. Ty jesteś Ludmiła Ferro, piosenkarka z Y-Mixu, prawda?
No proszę, widzę że trafił mi się wierny fan. Uśmiechnęłam się i odparłam, że tak, owszem, oto królowa sceny siedzi w jego salonie. Stefano ucieszył się jeszcze bardziej i zaczęliśmy rozmawiać o trasie, koncertach, o byciu piosenkarką. Okazało się, że on także chciałby śpiewać i grać w filmach. Nawet zagrał mi swoją piosenkę, która była bardzo ładna. Dobrze nam się rozmawiało, co mnie w głębi duszy bardzo dziwiło. To już kolejny raz, kiedy życie pokazuje mi, że pierwsze wrażenie bardzo często bywa mylne.
- Podobno wczoraj wieczorem narobiłaś niezłego szumu - zaśmiał się ojciec. - Zupełnie jak twoja matka.
Zamrugałam ze zdziwienia. O co mu chodzi? To miało mnie obrazić, czy co?
- Chodzi mi o to, że nakrzyczałaś na jakiegoś biednego chłopaka, który podobno uratował cię przed upadkiem, potem upiłaś się drinkami w barze na plaży, a na koniec ten właśnie chłopak spotkał cię kompletnie pijaną i przyniósł do domu - opowiedział ojciec. Kompletnie mnie zatkało. Co on wygaduje?!
- Ale... ale jak to?! Jaki chłopak?! Skąd on niby mnie znał i wiedział gdzie mieszkam?! - zdenerwowałam się.
- Nie wiem, nie znam go. Przedstawił się jako Stefano i powiedział mi to, co ci przed chwilą powtórzyłem. Podobno miałaś przy sobie klucze z numerem domku, dlatego wiedział, gdzie ma cię zanieść - ojciec wydawał się być rozbawiony całą tą głupią i jakże żenującą sytuacją. Nagle ktoś zapukał do szklanych drzwi naszego domku. Odwróciłam głowę i zobaczyłam znajomą twarz.
- Popatrz, właśnie przyszedł twój wybawca - zaśmiał się ojciec. Ughh, jak on może się z tego śmiać?! - Powinnaś mu podziękować. Zostawię was samych - dodał i ulotnił się.
Zrobiłam skwaszoną minę i podeszłam do drzwi. Na progu stał ten sam chłopak, który wczoraj wieczorem próbował mnie pocałować. Na widok jego uśmiechu skrzywiłam się jeszcze bardziej i otworzyłam te drzwi, tylko po to, żeby powiedzieć mu parę niemiłych rzeczy. Jednak zanim zdążyłam wykrztusić słowo, on mnie uprzedził.
- Witaj, piękna nieznajoma. Nie mogłem się doczekać, żeby znowu cię zobaczyć.
Prychnęłam i już chciałam mu zamknąć przed nosem drzwi, kiedy on przytrzymał je i zapytał:
- Nie podziękujesz mi za ratunek? - zaśmiał się chamsko. Otworzyłam więc drzwi i odparłam:
- Myślisz, że ktoś taki jak ja chciałby w ogóle rozmawiać z takim odrzutkiem jak ty? Nie wiem, skąd ty się wziąłeś, ty.. ty dziwny pustelniku, i dlaczego mnie nachodzisz, ale zostaw mnie w spokoju, bo inaczej wezwę policję - wykrzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi, po czym zamknęłam je na klucz i spuściłam zasłonę. Ale uparty człowiek, potrafi mi tak bardzo zniszczyć dzień! Wróciłam na górę i zadzwoniłam do Federico.
- Halo, Ludmiła? - odebrał mój ukochany.
- Federico! - wykrzyknęłam. Jak dobrze jest słyszeć jego kochany głos z włoskim akcentem.
- Coś się stało skarbie? - zapytał mój chłopak.
- Nie, tylko tęsknię za tobą bardzo - wyznałam w przypływie szczerości. - Jak się czuje twój tata?
- Jest z nim już lepiej, jego stan jest stabilny, chociaż nadal jest słaby i musi zostać w szpitalu jeszcze kilka dni. A co u ciebie słychać?
- Cieszę się, że twój tata wraca do zdrowia. Kiedy będę mogła go odwiedzić? - zapytałam omijając pytanie chłopaka.
- Nie wiem kochanie, pewnie jak tata wyjdzie ze szpitala. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - zauważył.
- Wszystko jest w porządku, tylko jest mi smutno bez ciebie. Akurat dzisiaj jest strasznie wietrzny dzień i jest zimno, więc siedzę w domu. Chyba zanosi się na burzę.
- Ja także za tobą tęsknię, ale muszę teraz być przy tacie.
- Tak, wiem. Pozdrów go ode mnie i całą swoją rodzinę. Buziaki.
- Kocham cię - rzucił na pożegnanie i rozłączyliśmy się.
W domku zrobiło się strasznie ciemno przez te chmury na niebie, i zimno przez ten wiatr. Ubrałam się cieplej i włączyłam sobie telewizor. Ustawiłam na kanał muzyczny i postanowiłam zadzwonić do Nati. Dziewczyna odebrała po chwili.
- Hej Lu, coś się stało?
- Nie, tylko mi się nudzi - odparłam. Tak naprawdę czułam się bardzo smutna i samotna.
- Co u Federico i jego taty?
- Wszystko dobrze, to znaczy jego tata powoli wraca do zdrowia. Niestety, będę mogła go odwiedzić pewnie dopiero za jakiś tydzień. A co u ciebie słychać?
- Wyobraź sobie - zaczęła nagle mówić szybkim, podekscytowanym głosem - że Francesca dostała świetną ofertę współpracy od wytwórni płytowej UNIVERSAL MUSIC i właśnie przygotowuje się do pierwszego koncertu!
- Woooow - zdziwiłam się. - Co za niespodzianka, to znaczy, to świetna wiadomość.
- Tak, wszyscy wybieramy się na jej pierwszy koncert do Rzymu. Francesca chciałaby, żebyście byli tam razem z Federico. Może do niej zadzwoń, co?
- Dobra, no to cześć.
I tak nie mam nic lepszego do roboty - pomyślałam i wybrałam numer Włoszki. Odebrała prawie natychmiast.
- Cześć Ludmiła! Jak dobrze cię słyszeć - powitała mnie swoim radosnym głosem.
- No hej, Fran. Słyszałam o twoim debiucie.
- To wspaniałe, prawda?! - wykrzyknęła uradowana. - Wszyscy nasi przyjaciele z paczki obiecali mi być na moim koncercie w Rzymie. Liczę także na ciebie i Fede. Przyjdziecie?
- Wiesz, Fran, bardzo bym chciała, ale nie wiem, czy dam radę. Kiedy w ogóle jest ten koncert?
- Dokładnie za 10 dni - odparła uradowana Francesca. - Wierzę, że tata Fede do tego czasu lepiej się poczuje i wróci do domu, a wy będziecie mogli przyjść.
- Ja też mam taką nadzieję. Mówiłaś mu o tym?
- Tak, jestem akurat w Rzymie, spotkałam Fede dzisiaj rano w restauracji. Obiecał, że postara się przyjść.
- W takim razie ja też obiecuję - zaśmiałam się.
- Słuchaj Ludmi, ja muszę lecieć na próbę, za chwilę ma przyjechać Diego i wieczorem idziemy na randkę. Muszę kończyć, trzymaj się.
Wszyscy dzisiaj są tacy szczęśliwi i pełni życia, nawet ten dziwny pustelnik... jak mu tam? Stefan? Co to w ogóle za imię. Nie chcę już więcej myśleć. Nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i poszłam spać.
trzy dni później
Przez dwa dni na wyspie trwała straszna burza. Lał deszcz i wiał bardzo silny wiatr. Na szczęście obyło się bez większych zniszczeń. Kiedy wreszcie trzeciego dnia wyszło słońce, postanowiłam wyjść na spacer. Było bardzo wcześnie, ponieważ nie mogłam spać i wstałam przed świtem. Przechadzałam się wzdłuż plaży, aż w końcu dotarłam na koniec niej, do wielkiego klifu, pod którym tata wyznał miłość Catalinie. Usiadłam na skale i zaczęłam myśleć o swoim życiu. Jeszcze miesiąc temu byłam rozpoznawana, gdzie bym się nie ruszyła miałam wokół siebie tłumy fanów i paparazzi. Dziś czuję się zamknięta na tej małej wysepce, odcięta od świata i bardzo samotna.
- Co tutaj robisz tak wcześnie? - usłyszałam za sobą pytanie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam tego dziwnego pustelnika.
- Siedzę i myślę, a co ci do tego? - odpowiedziałam niemiło.
- No ale dlaczego mnie tak traktujesz? - zapytał chłopak. Nie odpowiedziałam mu.
- To może chociaż powiesz mi jak masz na imię? - poprosił.
- Słuchaj, Stefan...
- Stefano - przerwał mi. Westchnęłam.
- Stefano... Nie mam ochoty zawierać z tobą znajomości. Denerwujesz mnie bo myślisz, że jesteś nie wiadomo kim, a tymczasem bardziej przypominasz pustelnika niż kandydata na mojego...
- Chłopaka? - zaśmiał się.
- Nie. Ja już mam chłopaka, którego bardzo kocham, a więc odczep się ode mnie - odparłam odwracając się od niego.
- W takim razie gdzie on jest, kiedy go potrzebujesz? - zapytał. Spojrzałam na niego zdziwiona jego śmiałym pytaniem. Nadal milczałam.
- Słuchaj, skoro masz taki zły humor, to może chciałabyś popływać ze mną łódką? - kolejne pytanie.
- Przecież nawet mnie nie znasz, dlaczego chcesz ze mną spędzać czas?
- No właśnie cały czas próbuję się dowiedzieć, jak masz na imię! - wykrzyknął rozbawiony. Popatrzyłam na niego i po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nie wiem, dlaczego ta sytuacja mnie tak rozbawiła, ale w końcu zgodziłam się z nim wsiąść do tej łódki, pomimo, że go wcale nie znam.
Stefano zabrał mnie na "przejażdżkę" dookoła zatoki. Bardzo mi się to spodobało, nie powiem. Mogłam po raz pierwszy w życiu oglądać wschód słońca nad oceanem. Byłam zachwycona. Co za piękny widok! W końcu wróciliśmy do brzegu. Stefano zręcznie wyskoczył z łódki i podał mi rękę, aby pomóc mi wyjść, jednak ja oczywiście nie przyjęłam pomocy. Poślizgnęłam się i wpadłam do wody, na szczęście bardzo płytkiej, ale zimnej.
- Nic ci nie jest?! - przestraszył się Stefano, pomagając mi wstać. Nic nie odpowiedziałam, tylko pociągnęłam nosem.
- Jesteś cała przemoczona, chodź ze mną - powiedział. Nie protestowałam, bo było mi zimno i mokro. Chłopak zaprowadził mnie do małego domku, podobnego do tych wypoczynkowych. Poszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic, wytarłam się i założyłam suche ubrania, które przyniósł mi chłopak. Od razu zrobiło mi się lepiej. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni, gdzie Stefano parzył dla mnie herbatę z jakimś sokiem. Usiadłam na kanapie owinięta kocem i potulnie wypiłam napar. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Stefano chyba obwiniał się o mój wypadek, więc żeby dodać mu otuchy, odezwałam się pierwsza.
- Mam na imię Ludmiła - powiedziałam z uśmiechem. Chłopak podniósł na mnie zdziwiony wzrok i dokładnie zaczął mi się przyglądać. O co chodzi? Zmarszczyłam brwi.
- To ty! - wykrzyknął w końcu, aż podskoczyłam na siedzeniu. Stefano cieszył się jak dziecko, a ja nie wiedziałam, czemu.
- Teraz już wiem, dlaczego ciągle mi się wydawało, że cię znam. Ty jesteś Ludmiła Ferro, piosenkarka z Y-Mixu, prawda?
No proszę, widzę że trafił mi się wierny fan. Uśmiechnęłam się i odparłam, że tak, owszem, oto królowa sceny siedzi w jego salonie. Stefano ucieszył się jeszcze bardziej i zaczęliśmy rozmawiać o trasie, koncertach, o byciu piosenkarką. Okazało się, że on także chciałby śpiewać i grać w filmach. Nawet zagrał mi swoją piosenkę, która była bardzo ładna. Dobrze nam się rozmawiało, co mnie w głębi duszy bardzo dziwiło. To już kolejny raz, kiedy życie pokazuje mi, że pierwsze wrażenie bardzo często bywa mylne.
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze
Prześlij komentarz