Rozdział 11

dwa tygodnie później

Nie wiem, jakim cudem udało mi się utrzymać w tajemnicy przed Federico to, że Stefano gra główną rolę męską w naszym musicalu, ale wiem, że dłużej mi się to nie uda. Dzisiaj mamy próbę kostiumową i Federico uparł się, żeby przyjść. Chociaż kłóciłam się z nim, że przecież nie powinien mnie oglądać przed premierą, że to, że tamto. Ale nie, on się uparł i koniecznie chce przyjść. No i klapa. Teraz wścieknie się jeszcze bardziej, że nic mu nie powiedziałam o Stefano. 

Jedliśmy właśnie śniadanie wszyscy razem w naszej jadalni, kiedy postanowiłam powiedzieć mojemu chłopakowi o skrywanej tajemnicy. Już miałam otworzyć usta, kiedy zadzwonił mój telefon. To była Violetta.
- Halo Violu? - odebrałam.
- Ludmiła? Potrzebuję pomocy - powiedziała przyjaciółka.
- Co się stało?
- W przyszłym tygodniu wprowadzamy się z Leonem do naszego domu, ale przedtem trzeba tam posprzątać, wynieść stare rzeczy jego rodziców i tak dalej. No i chciałabym to zrobić dzisiaj, a sama nie dam rady. Mam do pomocy tylko Angie i Cami i chciałam żebyś przyszła.

Ufff Violetta, z nieba mi spadłaś!
- Niestety, kochana, mam dzisiaj próbę kostiumową i nie mogę jej opuścić - wyznałam - ale za to Federico jest wolny. Na pewno przyda ci się jego pomoc.
- O tak - ucieszyła się Viola. - Mamy do wyniesienia kilka pudeł i stare szafki, no i ktoś musi kierować samochodem, bo Leon sam nie da rady.
- Wspaniale - ucieszyłam się - w takim razie Federico przyjedzie do ciebie za dwadzieścia minut.
- Dzięki - odparła ucieszona Violetta i rozłączyła się. 

- Szkoda - zamruczał Federico. - Tak chciałem cię zobaczyć.
- To tylko potwierdza moje przekonanie, że powinieneś przyjść dopiero na premierę - odparłam i cmoknęłam go w policzek. - Podwieziesz mnie do teatru?
- Jasne. Czekam przy aucie - odpowiedział i wyszedł. Pożegnałam się z tatą i jego dziewczyną i także wyszłam. Kiedy podjeżdżaliśmy pod teatr, zauważyłam Stefano nadchodzącego z drugiej strony. Przestraszyłam się, że się spotkamy, dlatego jak najszybciej wyskoczyłam z auta i pobiegłam do środka. Na szczęście Federico go nie widział. Uff. Mam już dość tego ukrywania ich nawzajem, przecież do cholery nikogo nie zdradzam! Powinnam powiedzieć mojemu chłopakowi, że to Stefano gra główną rolę. Poza tym to mój dobry kolega i nie widzę powodu dla którego musiałabym go ukrywać.

Noo, może jest powód... Niestety, w musicalu nasze postacie, to znaczy ja i Stefano... całujemy się. To na pewno zdenerwuje Federico, bo ja sama się denerwuję. Jeszcze nigdy nie całowałam się ze Stefano, ale mamy robić to dzisiaj. Jestem zdenerwowana, a Stefano wydaje się być wręcz wniebowzięty. Niby czemu? Westchnęłam ciężko. Raz kozie śmierć. A właściwie siedem razy - przez następny tydzień i w dniu premiery. Ehh, no trudno, przecież jestem gwiazdą i nie będę się przejmować tak błahą rzeczą.

Wyszłam na scenę w cudownym złotym kostiumie, śpiewając swoją solową piosenkę o miłości. Wtedy wkroczył Stefano, a z mojej piosenki zrobił się duet. Zaczęliśmy razem tańczyć w takt muzyki i uśmiechać się do siebie. Jeju, ten chłopak ma naprawdę talent, do śpiewania i do tańca również. W końcu piosenka się skończyła, a wraz z ostatnim taktem Stefano obrócił mnie, pochylił się i... pocałował mnie.

Na szczęście nie trwało to zbyt długo, od razu się od siebie oderwaliśmy, a ja poczułam ulgę, że Stefano nie przedłużał pocałunku. Wkrótce próba się skończyła, a ja poszłam się przebrać w swoje ubrania. Wyszłam z teatru i miałam dzwonić po mojego chłopaka, aby po mnie przyjechał, ale właśnie zobaczyłam esemesa od niego: "Wybacz skarbie, ale nie będę mógł cię zabrać z próby. Sprzątanie się przedłużyło, jedne z drzwi się zepsuły i musimy jechać je wymienić. Wrócę do domu późno, jeśli jesteś zmęczona nie czekaj na mnie, tylko zostaw mi coś do jedzenia. Kocham cię"

- Cześć - odezwał się Stefano. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. 
- Cześć Stefano.
- Czekasz na chłopaka? - zapytał.
- Nie - odparłam. - Dzisiaj nie może mnie przywieść, więc wracam na piechotę. Może chciałbyś mi towarzyszyć? - zapytałam go, bo w ostatnich dniach byłam dla niego naprawdę wredna, odsuwając go od siebie tak bardzo, jak się da. Chciałam mu to wynagrodzić.
- No jasne - odparł z uśmiechem. Wracaliśmy bardzo przyjemnym spacerkiem, a gdy doszliśmy do domu, postanowiłam zaprosić go na kolację. Stefano chętnie przyjął zaproszenie. Zrobiłam więc zapiekankę i poczęstowałam całą rodzinę. 

- Więc to ty jesteś tym chłopakiem, który gra z Ludmiłą główną rolę? - zapytała Catalina.
- Widzę, że Ludmiła dużo o mnie mówi - mrugnął do mnie z uśmiechem. W tym momencie ojciec zakrztusił się. Zaczęliśmy go klepać po plecach, a gdy sytuacja została opanowana, Stefano zaczął opowiadać zabawne anegdoty, jak to kiedyś ja zakrztusiłam się kanapką podczas przerwy na próbie, i podobno robiłam takie same ruchy jak ojciec. Zaczęliśmy się śmiać a ja lekko go uderzyłam.
- Nie gadaj bzdur - roześmiałam się. Jakieś pół godziny później Stefano stwierdził, że musi wracać do domu i jakoś nagle zrobiło mi się dziwnie... smutno? Nie, to za mocne słowo... pusto? Wróciłam z westchnieniem do kuchni. Odkroiłam duży kawałek zapiekanki dla Federico i schowałam do piekarnika. Zmęczona udałam się na spoczynek.


tydzień później 

Dziś mamy w teatrze próbę generalną, która odbywa się rano, a po niej jedziemy całą paczką (to znaczy Violetta z Leonem, German z Angie, Ja i Fede, Camila i Broadwey) pomóc Violetcie i Leonowi w przeprowadzce. dobrze, że wcześniej dziewczyny wszystko sprzątnęły i przygotowały. Teraz wystarczy tylko przewieść rzeczy i je ułożyć. Natomiast jutro jest wielka premiera naszego musicalu, na którą zaprosiłam wszystkich moich przyjaciół oraz moją rodzinę. Cieszę się, ze wszyscy dla mnie są gotowi zjechać tu aż z Europy, żeby mnie oglądać, dokładnie tak, jak było na koncercie Francesci. To piękne, że nasza przyjaźń jest po prostu bezwarunkowa. Cieszę się też, że moja mama obiecała przyjść na musical. Może wreszcie będzie ze mnie dumna.

Ubrałam się dzisiaj w pierwsze lepsze jeansy i jakąś luźną bluzkę, bo przecież i tak w teatrze się przebiorę, a potem ubrudzę te ciuchy podczas przeprowadzki. Zjadłam bardzo syte śniadanie i pożegnałam się z rodziną. Dziś jest nieco wietrzny dzień, więc Federico podwiózł mnie do teatru. Wszedł ze mną do środka, jednak nie pozwoliłam mu wejść na próbę, bo chciałam żeby na prawdę wszystko było dla niego niespodzianką. Kiedy rozmawialiśmy przed garderobą, podszedł do nas Stefano i przywitał się. Był bardzo miły dla mojego chłopaka. Federico także był dla niego uprzejmy, nawet chwilę z nim rozmawiał. Uznałam, ze to dobra chwila, aby przygotować go na szok.

- Skarbie - odezwałam się kładąc rękę na jego ramieniu. - Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć.
Federico zdziwił się a ja dałam znak Stefano, żeby sobie poszedł. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam prosto z mostu:
- W musicalu jest scena pocałunku... moja i Stefano.
Czekałam na jego wybuch złości, przynajmniej ja bym wybuchła. Jednak on nic takiego nie zrobił. Tylko zmarszczył czoło, a potem powiedział:
- Dziękuję za szczerość, kochanie. Wierzę ci, że to tylko zwykły, sceniczny pocałunek.
Ucieszyłam się niezmiernie i rzuciłam się mu w ramiona. Teraz mogłam iść na próbę w dobrym nastroju.

Wszystko poszło tak, jak trzeba. Nikt nie zapomniał tekstu, nikomu nie popsuł się mikrofon albo strój. Nawet mój pocałunek z przyjacielem udał się, to znaczy przestałam się wreszcie krępować. Po próbie od razu poszłam do domu Violetty, gdzie czekali na mnie już prawie wszyscy. German oczywiście denerwował się bardziej niż inni, ciągle chodził w kółko i pocierał ręce. Angie próbowała go uspokoić, ale nie wiele mogła zdziałać.
- Angie, moja jedyna córka wyprowadza się z domu, będzie mieszkać z chłopakiem, przecież ona ma dopiero 19 lat, Angie, jak ja mam być spokojny? To moje maleństwo!

U Angie było już widać lekko zaokrąglony brzuszek, ale ponieważ kobieta jest chuda, a to dopiero trzeci miesiąc, więc nikt z poza rodziny by się nie domyślił, że jest w ciąży. Wkrótce zapakowaliśmy wszystkie pudła z rzeczami Violetty i Leona do bagażników i wyruszyliśmy trzema samochodami do ich nowego, własnego domu. Czułam lekkie wzruszenie, ale byłam zbyt przejęta przedstawieniem, żeby się teraz rozczulać nad szczęściem moich przyjaciół. Owszem, może to brzmi egoistycznie, ale taka już jestem.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zajęło nam to ponad godzinę, zanim wypakowaliśmy wszystko i poukładaliśmy na swoim miejscu. Violetta na prawdę wyczarowała magiczne miejsce na poddaszu. Starczyło miejsca i na garderobę, i na siłownię. W dodatku Violetta zabrała tu toaletkę i kilka innych rzeczy, które należały do jej mamy, aby mieć ją zawsze blisko. Czy to nie kochane? Po skończonej pracy wszyscy usiedliśmy w salonie, a ponieważ właśnie zaczyna się jesień i wieczorami robi się zimno, Leon rozpalił kominek. Gospodyni zrobiła wszystkim herbaty do picia i przyniosła jakąś nalewkę na rozgrzanie. Oczywiście kierowcy nie pili. Jakoś tak wyszło, że siedziałam obok Camili i zaczęłyśmy rozmawiać, aż w końcu dziewczyna spytała mi się:

- Jak ci się układa z Federico?
- Myślę że dobrze - odparłam z zastanowieniem. - Chociaż nie ma w naszym związku żadnego szaleństwa, żadnych niespodzianek, ciągle ta sama monotonia.
- Za to u mnie jest dokładnie na odwrót - rozmarzyła się dziewczyna. - Wiesz, że lubimy się kłócić z Broadweyem, a on ciągle wymyśla jakieś zaskakujące i kochane przeprosiny. Jeździmy po świecie, podróżujemy, uczymy się nowych rzeczy.
- To fajnie - tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. I co? Znowu wyszłam na głupią przez tego Federico. Dlaczego on się już nie stara? Nie robi mi żadnych romantycznych niespodzianek, tak jak kiedyś potrafił napisać mi piosenkę albo nawet podarował mi gwiazdę! Teraz jesteśmy bardziej jak małżeństwo z długim stażem: nic nowego w naszym związku. Zrobiło mi się smutno przez te rozmyślania. Nie chciałam sobie psuć humoru jeszcze bardziej przed jutrzejszym dniem, więc pożegnałam się z wszystkimi i kazałam Federico odpalić samochód. Przy wyjściu Violetta powiedziała:
- Zapraszam wszystkich was serdecznie jutro na wielkiego grilla, oczywiście po przedstawieniu Ludmiły. Mamy duży taras, a jutro ma być ładna pogoda, więc wpadajcie!
To urocze z jej strony. Oczywiście przyjdziemy, ale teraz już na prawdę jestem zmęczona i chcę się wykąpać i położyć spać.

Kiedy tylko wróciłam do domu, od razu pobiegłam na górę. Poprosiłam Martę, żeby naszykowała mi już wcześniej wannę pełną gorącej wody z bąbelkami, więc kiedy zamknęłam się w łazience, wszystko było już gotowe. Szybko zmyłam makijaż i związałam włosy. Umyję je jutro. Dodałam kilku olejków zapachowych i zanurzyłam się w przyjemnie cieplutkiej wodzie. Siedziałam w niej bardzo długo aby się zrelaksować. Kiedy wreszcie wyszłam, nałożyłam balsam na całe ciało oraz krem nawilżający i maseczkę na twarz. Ubrałam się w różową piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Przez okno widziałam krople deszczu i wielkie chmury, które przesłoniły całe miasto. Oby tylko przyjaciele zdążyli przylecieć z Europy na mój występ.



Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze