[CZĘŚĆ 2] Rozdział 41

2 lata później

- Dobra, ludzie, przerwa! - krzyknęła Miranda, reżyserka mojego teledysku i klasnęła w dłonie. - Poprawcie Ludmile fryzurę i makijaż! Za piętnaście minut wracamy do pracy!

Ludzie odetchnęli z ulgą, a ja zeszłam z planu i podeszłam do mojej toaletki. Usiadłam na różowym krzesełku reżyserskim z nalepką "LUDMIŁA" i z westchnieniem ulgi wzięłam do ręki moją gorącą espresso. Znajdowałam się właśnie na planie mojego teledysku do singla "Always Shine", promującego moją nową płytę. Byłam już zmęczona nagraniami, ponieważ pracowaliśmy po 10 godzin dziennie przez cały tydzień, poczynając od prób i przygotowań, aż do nagrań. Na szczęście dzisiaj jest ten ostatni dzień, kiedy mieliśmy skończyć pracę. Miranda, reżyserka mojego klipu, zarządziła przerwę, po której mieliśmy nagrywać ostatnią scenę, do której musiałam zmienić strój i fryzurę. Miałam więc pół godziny na wypicie kawy, przebranie się i przygotowanie do nagrań.

A co ja tu robię? Aktualnie przebywam w LA i rozwijam swoją solową karierę. Jak to się stało? Cóż, podczas trasy koncertowej z Federico, która miała miejsce w ubiegłym roku, zauważył mnie producent muzyczny właśnie ze studia w Los Angeles i zaproponował bardzo korzystny kontrakt i nagranie płyty oraz kilku teledysków. Mam już za sobą wspólną płytę z moim narzeczonym, więc dlaczego nie nagraliśmy drugiej płyty razem? Cóż, Federico po powrocie z trasy przypadkowo natknął się na swojego znajomego jeszcze z czasów, gdy pracował dla Y-Mix'u, który powiedział mu, że organizują casting na aktora do głównej roli męskiej w nowym serialu. Stwierdził, że byłby świetny w tej roli. Federico z ciekawości poszedł, spróbował i dostał się do obsady. Musiał więc pozostać w Buenos Aires, aby móc poświęcić się aktorstwu. A ja nie chciałam odrzucić tak korzystnej oferty, dlatego rozdzieliliśmy się i pracujemy teraz na dwóch różnych kontynentach.

Podjęcie takiej decyzji było dla nas obojga trudne. Bardzo długo rozmawialiśmy na ten temat, myśleliśmy a nawet kłóciliśmy się. Te sprzeczki były dobre, bo pomagały nam wyrazić swoje zdanie i spojrzeć na problem z innej strony. Nigdy nie braliśmy nawet pod uwagę tego, że przez to moglibyśmy się rozstać czy poważnie pokłócić. W końcu, po kilku dniach rozmyślania, Federico stwierdził:
- Ludmiła, pamiętasz, jak obiecaliśmy sobie kiedyś, że będziemy się zawsze wspierać?
- Oczywiście - przytaknęłam.
- Chcę, żebyś wiedziała, że nie zamierzam cię blokować tylko przez wzgląd na siebie - kontynuował.
- Ani ja ciebie - wtrąciłam.
- Dlatego myślę, że najlepiej będzie, jeśli każde z nas przyjmie te oferty i zaczniemy rozwijać solową karierę. Możemy być oddaleni nawet o tysiące kilometrów, ale to nie sprawi, że przestaniemy się kochać, prawda?
Zgodziłam się z nim w stu procentach. Tak więc ustaliliśmy, że wyjeżdżam i każde z nas zajmuje się swoją karierą. Potem oczywiście był seks na zgodę i tak codziennie, dopóki nie wyjechałam.

Przebywam w Los Angeles już prawie pięć miesięcy, ponieważ cały ten proces nagrywania płyty trwa bardzo długo, wszystko jest robione bardzo dokładnie i profesjonalnie. Mam dużo sesji zdjęciowych i pojawiam się na różnych galach i wydarzeniach. Nie mam czasu odwiedzać Federico, a on sam także jest zajęty pracą. Tak więc nie widzieliśmy się bardzo długo i naprawdę strasznie za nim tęsknię. Na początku jeszcze codziennie do siebie dzwoniliśmy i rozmawialiśmy na Skype, ale z czasem po prostu przestawałam mieć siły na to, poza tym pomiędzy nami była spora różnica czasu i coraz rzadziej mieliśmy dla siebie czas. Tak więc nasze rozmowy robiły się coraz rzadsze, aż w końcu ograniczyły się do dzwonienia kilka razy w tygodniu i obowiązkowo raz w tygodniu rozmowy na Skype. Poza tym, codziennie ze sobą piszemy. Fede nigdy nie zapomina chociażby o zwykłym "dzień dobry, miłego dnia". 

Mimo to coraz bardziej zaczynam odczuwać ból tęsknoty i rozłąki. Nie mam tu dosłownie nikogo bliskiego, wszyscy są zajęci swoimi sprawami, a ja wyjechałam do Hollywood sama i dopiero tutaj poznałam moją nową asystentkę wybraną przez producenta, która ma na imię Roxana, ale wszyscy mówią na nią Roxy. Jest z pochodzenia argentynką, jej rodzice są latynosami, a ona odziedziczyła po nich urodę, mimo to mieszka w Stanach od wielu lat i świetnie mówi po angielsku. Poza nią, znam jeszcze Mirandę - reżyserkę moich klipów muzycznych i całą ekipę, która pracuje ze mną przy nagrywaniu płyty, ale tak naprawdę przyjaźnię się tylko z Roxy. Jakoś nikomu innemu nie ufam.

Właśnie kiedy kończyłam pić moją kawę, przybiegła do mnie Roxy w towarzystwie makijażystki i stylistki.
- Ludmiła, pora się przebierać! - krzyknęła latynoska, marszcząc w zdenerwowaniu swoje czoło. 
- Ah, Boże, nie mam ani chwili spokoju - westchnęłam z kaprysem i odstawiłam kawę na stolik. Poszłam szybko do garderoby i zmieniłam swój poprzedni strój na białą sukienkę ozdobioną piórami i sztucznymi diamentami. Potem wróciłam do swojego lustra i ponownie usiadłam, pozwalając, żeby makijażystka i fryzjerka zajęły się moją twarzą i włosami. Muszę przyznać, że podczas mojego pobytu w LA zrobiłam się strasznie rozkapryszona, dla obcych ludzi jestem dokładnie taka, jaka byłam kiedyś, za czasów Studio. Zamieniam się w tę dawną Ludmiłę tylko wtedy, gdy mam kontakt z kimś z moich bliskich. Nie wiem dlaczego tak jest, nic na to nie poradzę. Ale jakoś nie przeszkadza mi to, bo tak jest wygodnie. Mam wszystko, czego zapragnę oprócz bliskości mojego ukochanego.

Po dwudziestu minutach mój złoty makijaż z brokatem był gotowy, a włosy wyprostowane i lekko zakręcone na końcach, dokładnie ułożone i spryskane lakierem. W chwili, gdy wstałam z krzesełka, na plan wparowała Miranda. Jej wejście zawsze było wejściem smoka - była najbardziej energiczną osobą, jaką znam, mimo że z pozoru wyglądała niewinnie, drzemała w niej wielka energia. W pracy potrafiła być władcza i oschła, jednak na co dzień była dobrą towarzyszką no i uwielbiała imprezy. To dzięki niej polubiłam imprezy w Hollywood. Naszą tradycją stało się już wychodzenie do klubu w każdy weekend. Dzisiaj był piątek i zarówno Miranda, jak i ja chciałyśmy jak najszybciej uporać się z teledyskiem, aby wieczorem zrobić się na bóstwo i wyjść się zabawić. 

- Dobra, ludzie, wracamy do pracy! - krzyknęła swoim donośnym głosem i klasnęła w dłonie, jak to miała w zwyczaju. Posłusznie wróciłam na swoje miejsce przed kamerami i ustawiłam się tak, jak Miranda mi kazała. Robiłam to, co chciała - poruszałam się, tańczyłam, pozowałam. Ekipa techniczna robiła wszystko, żeby zadowolić Mirandę. Gra świateł, sztuczny wiatr i złote konfetti idealnie razem współgrały i w końcu, po godzinie pracy, Miranda była zadowolona.
- Dziękuję za dziś, dobra robota, kochani - powiedziała do pracowników, nagle stając się miła i wesoła. Wiedziałam, skąd ta nagła zmiana nastroju - Miranda skończyła pracę i miała tydzień wolnego. Za wyreżyserowanie tego teledysku miała dostać sporą sumę pieniędzy. Już wcześniej wyjawiła mi, że ma ochotę pojechać na krótkie wakacje w Miami, a teraz wreszcie będzie mogła sobie na to pozwolić.

Niestety, mnie czekało jeszcze kilka tygodni pobytu w Los Angeles. Zanim płyta zostanie wydana, najpierw wychodzi mój singiel, a potem teledysk. W związku z tym będę musiała pojawić się na kilku spotkaniach, udzielić wywiadów. Moja kariera ostatnio nabrała tempa i stałam się rozpoznawalna nawet w Stanach Zjednoczonych. Cieszyłam się, oczywiście. Ale jednocześnie z każdym dniem coraz bardziej brakowało mi rodzinnego Buenos Aires.

- To co, mała, gotowa na imprezę? - Miranda weszła do mojej garderoby, kiedy się przebierałam i zadała mi to pytanie z mrugnięciem. - Co powiesz na wypad do klubu z okazji ukończenia prac nad teledyskiem?
Podeszła do mnie i pomogła mi zapiąć obcisłą, neonowo-żółtą sukienkę. Miranda, mimo swojej trzydziestki, miała w sobie tyle młodego ducha, co kilka nastolatek razem wziętych. Kochała imprezy i alkohol, a nade wszystko uwielbiała zawierać nowe znajomości i co chwilę zmieniała swojego partnera, z którym umawiała się jedynie na niezobowiązujący seks. Po prostu - korzystała z życia.
- Jasne, że tak - odparłam ze śmiechem, zakładając różowe szpilki. Z powodu chłodnej pogody na zewnątrz, musiałam narzucić na siebie czarne futerko i dopiero wtedy byłam gotowa, żeby wyjść ze studia. Razem z Mirandą i Roxy udałyśmy się do limuzyny. Mój szofer odwiózł ją do jej domku, a ja pojechałam do swojego hotelu. Wcześniej umówiłyśmy się na 20:00. Roxy pojechała do siebie, aby spotkać się ze swoim chłopakiem.

Postanowiłam wykorzystać dwie godziny wolnego i zrobiłam sobie długą, gorącą kąpiel, która pomogła mi się odprężyć i zrelaksować. Nigdy nie zaniedbywałam pielęgnacji swojego ciała, więc i tym razem nie zapomniałam o nasmarowaniu balsamem swojej skóry. Narzuciłam na siebie szlafrok i zabrałam się za robienie makijażu, który był mocny i wyrazisty. Użyłam złotych cieni z brokatem, dużo rozświetlacza i mocną szminkę w kolorze fuksji. Nie zapomniałam także o kreskach eyelinerem.

Kiedy moja twarz była gotowa, zaczęłam przeglądać swoją szafę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. W końcu wybrałam srebrną, obcisłą sukienkę, która sięgała mi do połowy ud i opinała wszystkie krągłości, jednocześnie podkreślając mój biust, ponieważ była bez ramiączek. Do tego dobrałam czarne, wysokie szpilki. Postanowiłam przed wyjściem do klubu sprawdzić jeszcze telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od znajomych. Do wszystkich wysłałam wiadomość, w której poinformowałam ich, że zakończyliśmy pracę nad teledyskiem. Nawet się nie zorientowałam, jak szybko minął czas i nagle Miranda już czekała na mnie w aucie. Pośpiesznie zamknęłam pokój i zeszłam na dół, gotowa na dobrą zabawę.



Kiedy weszłyśmy do klubu, było już pełno ludzi. Muzyka grała, a raczej dudniła, wyznaczając szybkie, pulsujące rytmy. Od razu poczułam, jak moje ciało mimowolnie porusza się w rytm muzyki, ale tak to już jest, kiedy ma się poczucie rytmu - przy każdej piosence ma się ochotę tańczyć. Najpierw udałyśmy się do baru, gdzie wypiłyśmy kilka drinków na rozgrzanie się. Zamówiłyśmy Cosmopolitany, ulubione drinki Mirandy, chociaż ja także je uwielbiałam. Po całej serii takich drinków poszłyśmy na parkiet. Początkowo tańczyłyśmy razem i świetnie się bawiłyśmy, ale potem Miranda gdzieś zniknęła, a ja mogłam tylko domyślać się, że pewnie dorwała jakiegoś faceta i Bóg wie co z nim teraz wyprawia. Niezrażona, zaczęłam tańczyć sama. Zamknęłam oczy i po prostu poruszałam się w rytm elektrycznej muzyki, kręcąc biodrami i ramionami. W pewnej chwili poczułam na nich uścisk czyichś ramion, a do mojego nosa doleciał bardzo silny zapach męskich perfum. Facet obmacał moje biodra, uda, a na koniec ścisnął moje pośladki. Tego już było za wiele. Nienawidziłam takich dupków! Gwałtownie się odwróciłam i uderzyłam faceta w twarz, krzycząc jakieś obelgi po hiszpańsku, nie miałam pojęcia, czy mnie rozumiał. Zdenerwowana wróciłam do baru i zamówiłam kilka kolejek mocniejszego alkoholu, padło na biały rum, którego smak bardzo przypadł mi do gustu. 

Nie mam pojęcia, ile siedziałam przy tym barze, upijając się coraz bardziej. W pewnej chwili poczułam szturchnięcie i już chciałam ponownie przywalić komuś w twarz, ale w ostatniej chwili spostrzegłam, że to Miranda. Stwierdziła, że jej kochanek gdzieś się zmył i musimy już wracać do domu. Posłuchałam jej, bo wiedziałam, że sama nie byłabym w stanie bezpiecznie dostać się do mojego pokoju. Miranda zadbała o to i odwiozła mnie do hotelu. Jak przez mgłę pamiętałam, że cały czas mój telefon wydawał denerwujące dźwięki, ale nie mogłam go znaleźć. Zagrzebał się gdzieś w czeluściach mojej torebki, więc po chwili odpuściłam i zignorowałam dzwonek. Po prostu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam niemal natychmiast.

rano

Cholercia, co się wczoraj stało? Czemu miałam takiego kaca? Pamiętałam, że wyszłam do klubu z Mirandą, no ale nigdy aż tak się nie upijałam, zawsze wybierałyśmy jakieś łagodne drinki lub szampana. Wstałam z lekkim bólem głowy i natychmiast poczułam suchość w ustach. Chwiejnym krokiem poczłapałam do kuchni i wypiłam niemal całą butelkę lodowatej wody. Stwierdziłam, że muszę się doprowadzić do porządku i zamknęłam się w łazience, aby wykonać serię zabiegów odświeżających. 

Na szczęście miałam dzisiaj wolny dzień i nie musiałam nikomu pokazywać się na oczy. Mimo to po południu do mojego apartamentu wpadła Roxy, od progu mogłam zauważyć, że jest pobudzona, chyba czymś podenerwowana. 
- Roxy, co się stało? - zapytałam nieco sennie. Właśnie oglądałam Sponge-Boba i popijałam orzeźwiającą lemoniadę prosto z lodówki. - Chcesz trochę? - zapytałam wskazując na mój napój. Dziewczyna kiwnęła głową, zdejmując w korytarzu buty.
- Poproszę.
Nalałam jej lemoniady i zaniosłam szklankę do salonu, po czym usiadłam ciężko na kanapie. Roxy nie była wcale zmartwiona moim stanem, ponieważ już kilka razy upijałam się na imprezach w Hollywood. Nie często, jednak przynajmniej ze dwa razy moja asystentka musiała mi pomagać, kiedy byłam na ciężkim kacu, więc dziś to naprawdę było nic w porównaniu do tego, co przechodziłam po pierwszej wielkiej imprezie integracyjnej kilka miesięcy temu. Upiłam łyk chłodnego napoju i spojrzałam na nią wyczekująco.
- No więc, co cię tu sprowadza? - zapytałam zaciekawiona.
- Muszę ci coś pokazać - odparła, a na jej twarzy pojawiło się zmartwienie. Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej najnowszy numer magazynu GENTE. Jest to argentyński miesięcznik i prosiłam Roxy, żeby zawsze kupowała dla mnie nowe wydanie, żebym mogła być na bieżąco z ploteczkami w mojej ojczyźnie. Na pierwszy rzut oka wyglądał najzwyczajniej w świecie, ale kiedy wzięłam go do rąk i przyjrzałam się bliżej, zobaczyłam, że na okładce, w małym okienku znajdowało się zdjęcie Federico z jakąś dziewczyną u boku. Obok widniał podpis: "Czy Federico zdradza Ludmiłę? Czy słynna Fedemiła rozpadła się przez dzielącą ich odległość?" 

- Co to ma być?! - wykrzyknęłam wkurzona, wpatrując się w zdjęcie, na którym mój Federico z uśmiechem obejmował jakąś nieznajomą mi dziewczynę. Widać było, że nakryli ich paparazzi, a zdjęcie było zrobione jakby z ukrycia, jednak wyraźnie mogłam zobaczyć, że to mój narzeczony szczerzy się do tej kobiety.
Natychmiast poderwałam się z kanapy i pobiegłam po swój iPhone. Szybko wybrałam numer Federico i nacisnęłam słuchawkę. Nie odbierał, spróbowałam ponownie, ale znowu nic. Zostawiłam mu wiadomość i spróbowałam się dodzwonić do Violetty.
- Ludmiła, wiesz, że w Argentynie jest teraz po 21:00? Prawdopodobnie twoi przyjaciele i twój narzeczony jedzą teraz kolację, myją się, sprzątają lub nawet śpią. Nie denerwuj się niepotrzebnie - Roxy próbowała mnie uspokoić. Przygryzłam wargę i westchnęłam głęboko. Postanowiłam przeczytać cały artykuł.

- To są chyba jakieś żarty! - wykrzyknęłam jeszcze bardziej oburzona po przeczytaniu tego gówna pełnego oszczerstw i kłamstw. Nigdy nie uwierzę w to, że Federico mnie zdradza. Po pierwsze, nie zrobiłby mi tego, bo mnie kocha, a po drugie, nie jest tak głupi, żeby umawiać się potajemnie na randki ze świadomością, że po mieście krążą fani i paparazzi i w każdej chwili mógłby zostać przyłapany i rozpoznany.

- Roxy, pomóż mi się spakować - powiedziałam stanowczo. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. - Lecę do Argentyny.


Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze