Zbiegłam ze sceny szczęśliwa jak nigdy. Nie wierzę w to całe szaleństwo! Cały teatr był zapełniony, do ostatniego miejsca, a ponadto przyszły wszystkie ważne osoby dla mnie! Byli wszyscy moi przyjaciele i nauczyciele ze Studio, był tata i Catalina a nawet mama przyszła. Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam ją na widowni z uśmiechem, a kiedy mi pomachała, poczułam że jest nareszcie dumna ze mnie. Widziałam też rodzinę Federico, która bawiła się świetnie przy moich piosenkach. Obok nich siedział Federico. Jego widok rozproszył mnie, ale w końcu i tak wszystko się udało perfekcyjnie. Wszyscy byli zadowoleni.
Nadeszła pora na ostatnią piosenkę. Ubrana w srebrzystą sukienkę weszłam na scenę, śpiewając pierwszą zwrotkę. W refrenie dołączył do mnie Stefano i zaczęliśmy razem tańczyć. Gdy piosenka dobiegała końca, zbliżyliśmy się do siebie, śpiewając ostatni wers "...kiedy wrócisz do mnie". Stefano pochylił się nade mną i złożył na moich ustach gorący pocałunek. Naprawdę, ten pocałunek był inny niż poprzednie, był bardziej namiętny i głęboki, jakby Stefano wczuwał się jeszcze bardziej. Odwzajemniłam pocałunek, który trwał kilkanaście sekund. W tamtym momencie poczułam się dziwnie, jakby zrodziło się nowe uczucie w moim sercu.
Zeszliśmy ze sceny trzymając się za ręce, a następnie wskoczyliśmy na nią ponownie razem z resztą obsady, aby się ukłonić i podziękować widzom za przybycie. Żegnani gorącymi oklaskami i okrzykami, zbiegliśmy ze sceny w wyśmienitych nastrojach. Od razu padliśmy sobie w ramiona i zatoczyliśmy kółeczko, po czym zaczęliśmy tańczyć i krzyczeć.
- Ten występ zaliczam do udanych - oznajmił reżyser. Roześmialiśmy się.
- Ten występ zaliczam do najlepszych na świecie! - wykrzyknął Stefano, a my zaklaskaliśmy. Po pierwszych wrażeniach, pogratulowaliśmy sobie nawzajem i poszliśmy się przebrać. Nie zmywałam makijażu, tylko ubrałam się w swoje rzeczy. Byłam już gotowa do wyjścia, kiedy do garderoby wpadł Federico z wielkim bukietem czerwonych róż. Bardzo zdziwił mnie jego widok, nie powiem. Był ubrany bardzo elegancko, w niebieską koszulę, czarne spodnie i marynarkę. Chłopak podszedł do mnie, wręczył mi bukiet kwiatów a następnie powiedział:
- Ludmiła, byłaś cudowna, na prawdę. Olśniłaś wszystkich swoim blaskiem. Przepraszam, że zaspałem, na prawdę nie chciałem. Twój występ jest dla mnie bardzo ważny tak samo jak twoja kariera. Proszę, wybacz mi. Kocham cię.
Uśmiechnęłam się. Byłam zbyt szczęśliwa, aby odrzucić jego przeprosiny. Poza tym nareszcie od dłuższego czasu zrobił dla mnie coś romantycznego. Przytuliłam go.
- Wybaczam ci - powiedziałam cicho, a on mnie pocałował. I w tamtej chwili coś się we mnie zmieniło. Ten pocałunek odczułam inaczej niż inne jego pocałunki. Po tym pocałunku ze Stefano, teraz nie czułam już tego samego co czułam wcześniej. Zaniepokoiło mnie to i odsunęłam się od Federico.
- Idziemy teraz na grilla do Violetty i Leona? - zapytał. Uśmiechnęłam się słabo.
- Tak, chodźmy.
Wyszliśmy z garderoby i poszliśmy najpierw do auli, gdzie czekali na mnie wszyscy bliscy. Przywitałam się z każdym i przyjęłam gratulacje i kwiaty. Byłam naprawdę przeszczęśliwa w tamtym momencie. Razem udaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do nowego domu Violetty i Leona. Zebraliśmy się tam razem z Fran, Cami, Nati, Diego, Broadwayem, Maxim, rodzicami Leona, rodzicami Fede, Germanem, Angie, moim tatą, Cataliną i moją mamą. Impreza była więc na prawdę spora.
Rozsiedliśmy się przy dużym stole na tarasie. Leon rozpalił jednego grilla, Federico drugiego, a Diego trzeciego. Ja, Cami, Fran i Nati poszłyśmy do kuchni nosić jedzenie i pomagać Violetcie w przygotowywaniu herbaty. Musiałam wstawić moje kwiaty do wody, żeby nie zwiędły.
- Ale śliczny bukiet dostałaś! - Camila zaczęła się rozczulać.
- Właśnie! I to tak bez okazji? Czy to z okazji twojego występu? - dopytywała Nati.
- Federico to kochany chłopak - dodała Francesca.
- To prawda - uśmiechnęłam się lekko. W tym momencie do kuchni wszedł Stefano, który także był zaproszony na przyjęcie.
- Przywiozłem alkohol - oznajmił uroczyście, a dziewczyny zaczęły klaskać. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja poczułam, jak się czerwienię. - Gdzie mam to zostawić?
- Daj tutaj - poprosiła Violetta wskazując drzwi do schowka. Stefano posłusznie wykonał polecenie. Zostawił w chłodnym schowku skrzynkę piwa, cztery butelki szampana i dziesięć butelek wódki, po czym wyszedł.
Siedzieliśmy u Violki i Leona aż do północy. Zjedliśmy i wypiliśmy już prawie wszystko, została nam tylko herbata. "Starsi" goście dawno już pojechali, a my siedzieliśmy i śpiewaliśmy bardzo długo. W końcu zrobiło się tak zimno, że musieliśmy wracać do środka. Pomogliśmy gospodarzom w posprzątaniu tego wszystkiego, co zostało, a potem wszyscy rozjechaliśmy się do swoich domów.
Następnego dnia dostałam telefon od reżysera naszego musicalu, który prosił, abym niezwłocznie zjawiła się w teatrze. Nie byłam w zbyt dobrym stanie, bolała mnie głowa po wczorajszej imprezie, jednak oczywiście pojechałam na spotkanie. Kiedy zebraliśmy się już wszyscy, zachwycony reżyser wraz z dyrektorami przekazali nam wiadomości.
- Kochani, jesteście niesamowici. Dzięki waszej pracy wczoraj wyprzedaliśmy wszystkie bilety! A co najlepsze, publiczność domaga się kolejnych spektakli! Więc razem z dyrektorami stwierdziliśmy, że byłoby wspaniale wystawiać tę sztukę w każdy weekend przez najbliższy miesiąc tutaj, w Buenos Aires.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale jednocześnie podekscytowani.
- To wspaniały pomysł - odezwała się Victoria, a reszta przyznała jej rację.
- Doskonale, wobec tego będziecie musieli podpisać jeszcze jeden kontrakt - poinformował nas reżyser, Pablo. Wszyscy pokiwaliśmy głowami z zadowoleniem.
- Mamy dla was jeszcze jedną wiadomość - powiedział jeden z dyrektorów, Juan.
- Wasz wczorajszy występ doczekał się bardzo dobrej recenzji w prasie i w internecie. Dostaliśmy pozytywny odzew wielu ludzi nie tylko w Buenos Aires, ale także w innych miastach, a nawet poza Argentyną.
- Dlatego chcieliśmy wam zaproponować udział w trasie - wtrącił drugi dyrektor, Rodrigo. Otworzyłam usta zaskoczona.
- Trasa obejmowałaby kraje Ameryki Łacińskiej, jeszcze nie wiemy co prawda jakie miasta, ale na pewno stolice państw i oczywiście wszystko rozpoczęło by się w Argentynie. Co wy na to?
Nie wiem, co mam myśleć. Cieszyć się? Moja kariera wystrzeliłaby w górę jak rakieta po takiej trasie. Ale z drugiej strony, to oznacza rozłąkę z domem. Długą rozłąkę. Jednak co to za życie bez ryzyka?
- Jestem za - odpowiedziałam spontanicznie, a po mnie wszyscy zaczęli składać podobne deklaracje.
- Doskonale - wykrzyknął Pablo. - Tego się spodziewałem, dlatego mam już przygotowane kontrakty dla każdego. Proszę, podpiszcie je. Będziemy spotykać się raz w tygodniu na próbę, ustalmy, że będzie to czwartek. Natomiast w piątek, sobotę i niedzielę będziemy wystawiać nasz musical. Przez najbliższy miesiąc będziemy grać tutaj, w Gran Rex, a potem zaczniemy naszą trasę w innych miastach Argentyny. Jutro przedstawimy wam dokładny plan trasy.
Wyszłam z teatru razem ze Stefano.
- Nie mogę w to uwierzyć - zaczął zachwycony chłopak. - Nie spodziewałem się aż takiego sukcesu! Moje marzenie właśnie się spełnia!
- To cudownie - uśmiechnęłam się.
- Może odprowadzę cię do domu? - zapytał z uśmiechem.
- Czemu nie - odparłam. Szliśmy, cały czas rozmawiając i śmiejąc się. Co jakiś czas Stefano dawał mi jakieś znaki, zerkał na mnie, dotykał mojej ręki niby przypadkiem. Jednak ja nie jestem głupia i dobrze wiem, o co mu chodzi. Kiedy stanęliśmy pod moim domem, Stefano pocałował moją dłoń na pożegnanie, a mnie przeszył miły dreszcz. Zaraz, co? Jaki dreszcz? Co za głupoty opowiadam! Szybko odsunęłam od siebie myśli i weszłam do środka, aby przygotować się na dzisiejszy babski wieczór.
Byłam już gotowa do wyjścia. Miałyśmy się spotkać z dziewczynami w domu Camili, ponieważ jej rodzice wyjechali dzisiaj do dziadków i w ten sposób miałyśmy cały dom dla siebie. Natomiast nasi chłopcy postanowili spotkać się w Art Rebel, miejscu, w którym młodzi ludzie mogli rozwijać swoje talenty. Coś podobnego do Studio, tylko że Art Rebel było trochę mniejsze, no i nie była to typowa szkoła. Właścicielem miejsca był Gregorio, tancerz, nauczyciel i ojciec Diego, który bez problemu udostępnił im salę na dzisiejszy wieczór.
Przed wyjściem nie miałam czasu porozmawiać z Federico, właściwie to nie rozmawiałam z nim od rana, ponieważ ciągle się mijaliśmy. Bardzo chciałam jak najszybciej opowiedzieć mu o planowanej trasie i zobaczyć jego reakcję. Jednak teraz nie było to możliwe, ponieważ właśnie rozległ się dzwonek do drzwi, a to oznaczało, że przybyła Natalia i razem miałyśmy pójść do domu naszej rudowłosej przyjaciółki, który znajdował się blisko mojego. W drodze rozmawiałyśmy dużo o mojej karierze, ale również o karierze Nati. Wyjawiłam jej plany trasy, a ona opowiedziała mi, że poznała przez przypadek jedną z najlepszych projektantek mody w Hiszpanii. Nati pokazała jej swoje projekty, nad którymi pracuje od dłuższego czasu. Kobieta była zachwycona i zaproponowała mojej przyjaciółce stworzenie wspólnej kolekcji na dwa sezony.
- Rozumiesz to? - pytała radośnie czarnowłosa Hiszpanka. - Lorena Jiménez, moja idolka od czasów nastoletniej młodości, najlepsza projektantka mody i szwaczka w Madrycie, chce ze mną współpracować! Mówię ci, ta kobieta była wręcz zachwycona moimi projektami, niemal tak samo jak ja jej pracą.
- A więc zamierzacie stworzyć razem kolekcję? - zapytałam.
- Tak! - pisnęła szczęśliwa. - Za tydzień wracam do Hiszpanii i wtedy rozpoczniemy pracę nad kolekcją na sezon wakacyjny, a potem na jesienno-zimowy. Jeszcze nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało, ale na pewno będziemy tworzyć różnorakie ubrania i oczywiście jeśli ci się spodobają, dostaniesz ode mnie cały komplet w gratisie - zakończyła z promiennym uśmiechem. Roześmiałam się.
- Bardzo chętnie. Bardzo w ciebie wierzę - przyznałam i przytuliłam przyjaciółkę. Weszłyśmy do domu Camili, gdzie czekała już na nas reszta dziewczyn. Rozpoczęłyśmy nasze piżama party rzecz jasna od makijażu, a potem od śpiewania i tańczenia. Kiedy się zmęczyłyśmy, postanowiłyśmy przekąsić przygotowaną wcześniej pizzę. Wtedy nadszedł czas na pogaduchy i odważyłam się wyjawić przyjaciółkom swoje obawy.
- Chciałam wam coś powiedzieć - zaczęłam, przegryzając kolejny kawałek pizzy. - Otóż nasze przedstawienie odniosło wielki sukces i reżyser zaplanował aż dwie trasy. Jedną po Argentynie, począwszy od kilku show w Buenos Aires. Druga trasa byłaby już większa i ma obejmować wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej.
- Wow! - wykrzyknęła z entuzjazmem Francesca. - To niesamowite! Gratulacje!
- Dzięki - uśmiechnęłam się wcale nie skromnie, bo wiem, że to była również moja zasługa, dzięki mojej ciężkiej pracy i pasji do występowania na scenie. - Ale jest jeden problem - dodałam.
- Jaki? - zapytała zmartwiona Violetta.
- Wiecie, jak jest w trasie. Nie wiem, ile potrwa nasza, ale zapewne długo, skoro mamy objechać cały kontynent. Nie wiem, czy Federico będzie mógł ze mną jechać. Będę cholernie tęsknić za nim i za domem, i oczywiście za wami - dokończyłam ze smutkiem i popiłam szampana, którego wcześniej otworzyłyśmy.
Dziewczyny przez chwilę siedziały cicho, a potem odezwała się Francesca. To ona miała największe doświadczenie z nas wszystkich jeśli chodzi o rozłąkę. Jej trasa koncertowa trwała już prawie miesiąc, podczas którego Włoszka zdążyła dać koncerty w wielu miastach Włoch. Nie zawsze był z nią Diego, wiedziałam o tym. Poza tym wcześniej Francesca przeżyła bolesne rozstanie z Marco i właśnie takiego rozstania się obawiam, tym bardziej, że ostatnio nie układa nam się z Federico najlepiej.
- Owszem, rozłąka z ukochanymi osobami jest ciężka. Czasami nawet wydaje się nie do zniesienia, zwłaszcza gdy przebywasz w innej strefie czasowej niż twoi bliscy i nie możesz się z nimi skontaktować, kiedy masz wolne. Osoba mniej silna psychicznie nie wytrzymałaby tego. Jednak ja cię znam, Ludmiła. Ty jesteś taka jak ja. Jesteś odważna i nie boisz się walczyć o swoje marzenia. Jesteś uparta, kochasz występować na scenie i jeśli czegoś chcesz, dążysz do celu, czasem nawet po trupach.
Zaśmiałyśmy się. To prawda, czasem bywam bezwzględna.
- Poza tym - wtrąciła Camila - podróżowanie po świecie to jedna z fajniejszych rzeczy, jakich miałam okazję doświadczyć. Możesz spotkać tyle ciekawych ludzi, zobaczyć tyle pięknych, cudownych miejsc. Naprawdę, trasa koncertowa czy inna to na prawdę nic złego i nie masz się czego obawiać. Jakoś dałaś radę podczas naszej trasy, nie? Więc dasz radę i teraz.
Westchnęłam cicho. Dziewczyny miały rację. Jestem odważna i nie boję się spełniać marzeń i dążyć do celu. A jednak... gdybym miała oparcie w Federico, gdybym mogła mu ufać, z pewnością wyjechałabym już dziś. Jednak ostatnio oddaliliśmy się od siebie i mój wyjazd w tej sytuacji mógłby być tragiczny dla naszego związku. Jednak nie chciałam mówić o swoich obawach nikomu. Postanowiłam szczerze porozmawiać z moich ukochanym, kiedy tylko będzie okazja.
Ciąg dalszy nastąpi.
Siedzieliśmy u Violki i Leona aż do północy. Zjedliśmy i wypiliśmy już prawie wszystko, została nam tylko herbata. "Starsi" goście dawno już pojechali, a my siedzieliśmy i śpiewaliśmy bardzo długo. W końcu zrobiło się tak zimno, że musieliśmy wracać do środka. Pomogliśmy gospodarzom w posprzątaniu tego wszystkiego, co zostało, a potem wszyscy rozjechaliśmy się do swoich domów.
Następnego dnia dostałam telefon od reżysera naszego musicalu, który prosił, abym niezwłocznie zjawiła się w teatrze. Nie byłam w zbyt dobrym stanie, bolała mnie głowa po wczorajszej imprezie, jednak oczywiście pojechałam na spotkanie. Kiedy zebraliśmy się już wszyscy, zachwycony reżyser wraz z dyrektorami przekazali nam wiadomości.
- Kochani, jesteście niesamowici. Dzięki waszej pracy wczoraj wyprzedaliśmy wszystkie bilety! A co najlepsze, publiczność domaga się kolejnych spektakli! Więc razem z dyrektorami stwierdziliśmy, że byłoby wspaniale wystawiać tę sztukę w każdy weekend przez najbliższy miesiąc tutaj, w Buenos Aires.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale jednocześnie podekscytowani.
- To wspaniały pomysł - odezwała się Victoria, a reszta przyznała jej rację.
- Doskonale, wobec tego będziecie musieli podpisać jeszcze jeden kontrakt - poinformował nas reżyser, Pablo. Wszyscy pokiwaliśmy głowami z zadowoleniem.
- Mamy dla was jeszcze jedną wiadomość - powiedział jeden z dyrektorów, Juan.
- Wasz wczorajszy występ doczekał się bardzo dobrej recenzji w prasie i w internecie. Dostaliśmy pozytywny odzew wielu ludzi nie tylko w Buenos Aires, ale także w innych miastach, a nawet poza Argentyną.
- Dlatego chcieliśmy wam zaproponować udział w trasie - wtrącił drugi dyrektor, Rodrigo. Otworzyłam usta zaskoczona.
- Trasa obejmowałaby kraje Ameryki Łacińskiej, jeszcze nie wiemy co prawda jakie miasta, ale na pewno stolice państw i oczywiście wszystko rozpoczęło by się w Argentynie. Co wy na to?
Nie wiem, co mam myśleć. Cieszyć się? Moja kariera wystrzeliłaby w górę jak rakieta po takiej trasie. Ale z drugiej strony, to oznacza rozłąkę z domem. Długą rozłąkę. Jednak co to za życie bez ryzyka?
- Jestem za - odpowiedziałam spontanicznie, a po mnie wszyscy zaczęli składać podobne deklaracje.
- Doskonale - wykrzyknął Pablo. - Tego się spodziewałem, dlatego mam już przygotowane kontrakty dla każdego. Proszę, podpiszcie je. Będziemy spotykać się raz w tygodniu na próbę, ustalmy, że będzie to czwartek. Natomiast w piątek, sobotę i niedzielę będziemy wystawiać nasz musical. Przez najbliższy miesiąc będziemy grać tutaj, w Gran Rex, a potem zaczniemy naszą trasę w innych miastach Argentyny. Jutro przedstawimy wam dokładny plan trasy.
Wyszłam z teatru razem ze Stefano.
- Nie mogę w to uwierzyć - zaczął zachwycony chłopak. - Nie spodziewałem się aż takiego sukcesu! Moje marzenie właśnie się spełnia!
- To cudownie - uśmiechnęłam się.
- Może odprowadzę cię do domu? - zapytał z uśmiechem.
- Czemu nie - odparłam. Szliśmy, cały czas rozmawiając i śmiejąc się. Co jakiś czas Stefano dawał mi jakieś znaki, zerkał na mnie, dotykał mojej ręki niby przypadkiem. Jednak ja nie jestem głupia i dobrze wiem, o co mu chodzi. Kiedy stanęliśmy pod moim domem, Stefano pocałował moją dłoń na pożegnanie, a mnie przeszył miły dreszcz. Zaraz, co? Jaki dreszcz? Co za głupoty opowiadam! Szybko odsunęłam od siebie myśli i weszłam do środka, aby przygotować się na dzisiejszy babski wieczór.
Byłam już gotowa do wyjścia. Miałyśmy się spotkać z dziewczynami w domu Camili, ponieważ jej rodzice wyjechali dzisiaj do dziadków i w ten sposób miałyśmy cały dom dla siebie. Natomiast nasi chłopcy postanowili spotkać się w Art Rebel, miejscu, w którym młodzi ludzie mogli rozwijać swoje talenty. Coś podobnego do Studio, tylko że Art Rebel było trochę mniejsze, no i nie była to typowa szkoła. Właścicielem miejsca był Gregorio, tancerz, nauczyciel i ojciec Diego, który bez problemu udostępnił im salę na dzisiejszy wieczór.
Przed wyjściem nie miałam czasu porozmawiać z Federico, właściwie to nie rozmawiałam z nim od rana, ponieważ ciągle się mijaliśmy. Bardzo chciałam jak najszybciej opowiedzieć mu o planowanej trasie i zobaczyć jego reakcję. Jednak teraz nie było to możliwe, ponieważ właśnie rozległ się dzwonek do drzwi, a to oznaczało, że przybyła Natalia i razem miałyśmy pójść do domu naszej rudowłosej przyjaciółki, który znajdował się blisko mojego. W drodze rozmawiałyśmy dużo o mojej karierze, ale również o karierze Nati. Wyjawiłam jej plany trasy, a ona opowiedziała mi, że poznała przez przypadek jedną z najlepszych projektantek mody w Hiszpanii. Nati pokazała jej swoje projekty, nad którymi pracuje od dłuższego czasu. Kobieta była zachwycona i zaproponowała mojej przyjaciółce stworzenie wspólnej kolekcji na dwa sezony.
- Rozumiesz to? - pytała radośnie czarnowłosa Hiszpanka. - Lorena Jiménez, moja idolka od czasów nastoletniej młodości, najlepsza projektantka mody i szwaczka w Madrycie, chce ze mną współpracować! Mówię ci, ta kobieta była wręcz zachwycona moimi projektami, niemal tak samo jak ja jej pracą.
- A więc zamierzacie stworzyć razem kolekcję? - zapytałam.
- Tak! - pisnęła szczęśliwa. - Za tydzień wracam do Hiszpanii i wtedy rozpoczniemy pracę nad kolekcją na sezon wakacyjny, a potem na jesienno-zimowy. Jeszcze nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało, ale na pewno będziemy tworzyć różnorakie ubrania i oczywiście jeśli ci się spodobają, dostaniesz ode mnie cały komplet w gratisie - zakończyła z promiennym uśmiechem. Roześmiałam się.
- Bardzo chętnie. Bardzo w ciebie wierzę - przyznałam i przytuliłam przyjaciółkę. Weszłyśmy do domu Camili, gdzie czekała już na nas reszta dziewczyn. Rozpoczęłyśmy nasze piżama party rzecz jasna od makijażu, a potem od śpiewania i tańczenia. Kiedy się zmęczyłyśmy, postanowiłyśmy przekąsić przygotowaną wcześniej pizzę. Wtedy nadszedł czas na pogaduchy i odważyłam się wyjawić przyjaciółkom swoje obawy.
- Chciałam wam coś powiedzieć - zaczęłam, przegryzając kolejny kawałek pizzy. - Otóż nasze przedstawienie odniosło wielki sukces i reżyser zaplanował aż dwie trasy. Jedną po Argentynie, począwszy od kilku show w Buenos Aires. Druga trasa byłaby już większa i ma obejmować wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej.
- Wow! - wykrzyknęła z entuzjazmem Francesca. - To niesamowite! Gratulacje!
- Dzięki - uśmiechnęłam się wcale nie skromnie, bo wiem, że to była również moja zasługa, dzięki mojej ciężkiej pracy i pasji do występowania na scenie. - Ale jest jeden problem - dodałam.
- Jaki? - zapytała zmartwiona Violetta.
- Wiecie, jak jest w trasie. Nie wiem, ile potrwa nasza, ale zapewne długo, skoro mamy objechać cały kontynent. Nie wiem, czy Federico będzie mógł ze mną jechać. Będę cholernie tęsknić za nim i za domem, i oczywiście za wami - dokończyłam ze smutkiem i popiłam szampana, którego wcześniej otworzyłyśmy.
Dziewczyny przez chwilę siedziały cicho, a potem odezwała się Francesca. To ona miała największe doświadczenie z nas wszystkich jeśli chodzi o rozłąkę. Jej trasa koncertowa trwała już prawie miesiąc, podczas którego Włoszka zdążyła dać koncerty w wielu miastach Włoch. Nie zawsze był z nią Diego, wiedziałam o tym. Poza tym wcześniej Francesca przeżyła bolesne rozstanie z Marco i właśnie takiego rozstania się obawiam, tym bardziej, że ostatnio nie układa nam się z Federico najlepiej.
- Owszem, rozłąka z ukochanymi osobami jest ciężka. Czasami nawet wydaje się nie do zniesienia, zwłaszcza gdy przebywasz w innej strefie czasowej niż twoi bliscy i nie możesz się z nimi skontaktować, kiedy masz wolne. Osoba mniej silna psychicznie nie wytrzymałaby tego. Jednak ja cię znam, Ludmiła. Ty jesteś taka jak ja. Jesteś odważna i nie boisz się walczyć o swoje marzenia. Jesteś uparta, kochasz występować na scenie i jeśli czegoś chcesz, dążysz do celu, czasem nawet po trupach.
Zaśmiałyśmy się. To prawda, czasem bywam bezwzględna.
- Poza tym - wtrąciła Camila - podróżowanie po świecie to jedna z fajniejszych rzeczy, jakich miałam okazję doświadczyć. Możesz spotkać tyle ciekawych ludzi, zobaczyć tyle pięknych, cudownych miejsc. Naprawdę, trasa koncertowa czy inna to na prawdę nic złego i nie masz się czego obawiać. Jakoś dałaś radę podczas naszej trasy, nie? Więc dasz radę i teraz.
Westchnęłam cicho. Dziewczyny miały rację. Jestem odważna i nie boję się spełniać marzeń i dążyć do celu. A jednak... gdybym miała oparcie w Federico, gdybym mogła mu ufać, z pewnością wyjechałabym już dziś. Jednak ostatnio oddaliliśmy się od siebie i mój wyjazd w tej sytuacji mógłby być tragiczny dla naszego związku. Jednak nie chciałam mówić o swoich obawach nikomu. Postanowiłam szczerze porozmawiać z moich ukochanym, kiedy tylko będzie okazja.
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze
Prześlij komentarz