Wróciłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Byłam cała czerwona od emocji, które we mnie szalały. Nie umknęło to uwadze Victorii i Mariny, które siedziały na łóżku i przeglądały jakieś zdjęcia.
- Ludmiła! Coś ty taka czerwona?!
- Gdzie byłaś cały dzień?! - wykrzyknęły równocześnie patrząc na mnie z ciekawością. Odetchnęłam trochę i napiłam się wody. Wiedziałam, że i tak nic im nie umknie, więc muszę im powiedzieć prawdę.
- Byłam ze Stefano - powiedziałam wolno. - Zwiedzaliśmy miasto.
- Byłaś z nim na randce?! - wykrzyknęła Marina i zaczęła skakać z podniecenia.
- Jesteście razem? - zapytała nieco spokojniej Victoria. Uśmiechnęłam się i odgarnęłam kosmyk za ucho.
- Nie - odpowiedziałam.
- Nie?! - zdziwiły się obie naraz i spojrzały na mnie z rezygnacją. Oho, widzę, że mamy już pierwsze fanki naszego "związku".
- Nie jesteśmy razem. Co prawda tańczyliśmy razem w parku, a potem całowaliśmy się. Stefano zapytał, czy chcę zostać jego dziewczyną.
- I odmówiłaś? - zdziwiła się Marina.
- Skoro się całowaliście, lubisz go to w czym problem? - zapytała Victoria.
- Dajcie mi dokończyć - odparłam poirytowana. - Poprosiłam go o czas do namysłu.
- Ile czasu? I dlaczego? - zapytały ponownie.
- Jeszcze nie wiem, kilka dni. Muszę się zastanowić, bo związek to poważna sprawa. Lubię Stefano, to prawda, lubię się z nim całować i widzę, że mu na mnie zależy... Ale nie czuję do niego tego, co czułam i wciąż czuję do Federico - przyznałam cicho i spuściłam wzrok. - Nadal za nim tęsknię i nie potrafię o nim zapomnieć. Kocham go i wiem, że on też kocha mnie. Nie chcę ranić Stefano i robić mu nadziei.
- Znowu to samo - Marina przewróciła oczami. - Ciągle powtarzasz, że kochasz Federico, a jednak on cię zranił i nie chcecie być już razem. Z czasem ta miłość ci przejdzie, a Stefano mógłby ci w tym pomóc. Nie zamykaj się na nowy związek tylko dlatego, że poprzedni wciąż siedzi w twojej głowie.
W sumie to ona ma rację. Wszystko co powiedziała jest prawdą, mój rozum by się z nią zgodził, jednak nie moje serce. Ono nie jest pewne co chce zrobić, ale na pewno nie chce zranić drugiej osoby. Już wystarczająco wiele osób zraniłam.
- Może macie rację - zaczęłam powoli - jednak wolałabym się poradzić moich przyjaciółek ze Studia - dokończyłam. Dziewczyny pokiwały głową ze zrozumieniem. Odczułam ulgę, że nie są na mnie złe.
- Dobrze, będziesz miała do tego idealną okazję jutro - powiedziała Victoria. Ah tak, zapomniałam, że już jutro wracamy do Buenos Aires i pierwszy dzień po podróży mamy wolny.
- Ja już pójdę - rzekła Marina i wstała. Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. - Trzymaj się. Do jutra, dziewczyny!
Kiedy drzwi się za nią zamknęły, rzuciłam się na łóżko i leżałam jakąś chwilę, żeby ochłonąć. Naprawdę nie wiem, co mam teraz zrobić, ale wiem, że moje przyjaciółki na pewno mi pomogą. Wstałam i sięgnęłam po walizkę. Pora zacząć pakowanie, jeśli chcę zdążyć przed wyjazdem.
Następnego dnia wylądowaliśmy w stolicy Argentyny przed południem. Lecieliśmy samolotem z Rosario, żeby było krócej i bardziej komfortowo, ponieważ pogoda była coraz cieplejsza i trudniej było wytrzymać w autobusie. Tata nie mógł po mnie przyjechać, bo nadal siedzi w Afryce, jednak nie zawiodłam się na mamie, która obiecała przyjechać po mnie na lotnisko. Kiedy tylko ją zobaczyłam, rzuciłam jej się w ramiona i poczułam cudowną ulgę, miłość zalewającą mnie całą.
- Jak dobrze, że jesteś, mamo - wyszeptałam czule, a kobieta pocałowała moje czoło. Z uśmiechem zaprowadziła mnie do auta i zawiozła do mojej haciendy, w której mieszkałam jak na razie tylko z Martą. Gospodyni jak zawsze wysprzątała mój pokój i przewietrzyła pościel. Upiekła także specjalnie dla mnie tort cytrusowy. Kiedy się rozpakowałam i odświeżyłam, wyszłyśmy z mamą na taras delektować się piękną pogodą i słodyczami.
- Nie masz pojęcia, jaka jestem tu samotna, mamo - wyznałam. - Odkąd tata wyjechał, a Federico... wyprowadził się - powiedziałam z lekkim drżeniem głosu - została mi tylko Marta, która i tak cały czas pracuje. Nie mam z kim pogadać, pośmiać się, nic. Dom niewiele różni się od hotelu.
- Rozumiem cię - odpowiedziała mama i spojrzała na mnie ciepło. - Wobec tego mam dla ciebie pewną propozycję. Może chciałabyś, żebym zamieszkała z tobą? - zapytała. Przez chwilę milczałam. Zdziwiła mnie jej propozycja, ale zaraz mnie ucieszyła. W końcu to moja mama, zmieniła się i kocha mnie, a ja ją. Nie byłabym już sama.
- Oczywiście, że tak, mamusiu - odpowiedziałam i przytuliłam się do niej. Kobieta zaczęła czule głaskać moje włosy, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. - W końcu to też twój dom.
Wieczorem miały przyjść do mnie przyjaciółki, to znaczy Viola i Cami, bo reszta z naszej paczki mieszka obecnie w Europie. Nie chciałam, żeby ten wieczór był zwyczajny, więc przygotowałam kilka niespodzianek. Pierwszą z nich, niezaplanowaną, był oczywiście widok mojej mamy, bo dziewczyny nic nie wiedziały, o jej przeprowadzce. Kiedy już oswoiły się z tą myślą, zaprowadziłam je do kuchni, gdzie czekały na nas naczynia, produkty i przepisy. Wręczyłam zdziwionym przyjaciółkom fartuszki i oznajmiłam:
- Nie ma to jak własnoręcznie robione ciasteczka, prawda?
Mrugnęłam do nich łobuzersko, a one natychmiast podłapały moją myśl. Po upieczeniu ciasteczek i kilku innych słodkości przeniosłyśmy się do salonu, gdzie przygotowałam wcześniej kino domowe. Miałyśmy obejrzeć razem Pamiętnik, nasz ulubiony dramat. Ułożyłyśmy się wygodnie na rozłożonej kanapie przed telewizorem. Podsunęłam do niej dwa fotele jako podparcie na nogi i przyniosłam koce, poduszki, chusteczki i upieczone wcześniej przekąski. Kiedy wreszcie usiadłyśmy razem, postanowiłam powiedzieć dziewczynom o moich rozterkach. Opowiedziałam im, co się działo poprzedniego dnia. Obydwie otworzyły oczy szeroko, a Camila wypluła cukierka i zakrztusiła się. Kiedy pomogłyśmy jej dojść do normalnego stanu, pierwsza odezwała się Violetta.
- Czyś ty rozum postradała? - zapytała z przejęciem.
- O co ci chodzi? - skrzywiłam się.
- Chyba nie masz zamiaru wchodzić w związek ze Stefano - wykrztusiła Camila.
- A dlaczego nie? - wzruszyłam ramionami. - Jest dla mnie miły, szarmancki, zawsze o mnie dba i rozwesela mnie...
- No i widzisz - zaśmiała się Camila. - Wymieniasz wszystkie możliwe cechy waszej przyjaźni, ale nie wymieniłaś jednej, podstawowej cechy związku: ty go nie kochasz, Ludmiła.
- Pakowanie się w związek bez miłości nie ma sensu - stwierdziła Violetta. - Przecież dobrze o tym wiesz.
Spojrzała na mnie znacząco, a ja przewróciłam oczami. Okej, może i w przeszłości pakowałam się w niepotrzebne związki tylko po to, żeby zrobić komuś na złość. Ale tym razem nie chcę zrobić na złość Federico, ani nikomu innemu.
- Ja po prostu chcę być szczęśliwa - burknęłam.
- Przecież byłaś szczęśliwa z Federico - zauważyła łagodnie Violetta.
- Federico to już przeszłość - prychnęłam.
- Wcale nie! - oburzyła się Camila. - Kogo ty chcesz oszukać? Wszyscy wiedzą, że ty i on nadal się kochacie. Razem jesteście szczęśliwi, a osobno usychacie niczym rośliny.
Westchnęłam głęboko. Nie chciałam przyjąć do wiadomości tego, że obie miały rację.
- Jednak ostatnio nie byłam z nim szczęśliwa. Nie dawał mi niczego więcej, nasz związek stał w miejscu, a ja potrzebuję się rozwijać, potrzebuję być uwielbiana i...
- Kochana - dokończyła Violetta. - Jak każdy - stwierdziła fachowym tonem.
- Federico cię kocha do szaleństwa - wtrąciła Camila. - A to, że ostatnio wam się nie układało, to żaden powód do pakowania się w niepotrzebne związki bez przyszłości. Może zwyczajnie potrzebujecie przerwy, pobyć trochę osobno, i tyle.
- Czyś ty rozum postradała? - zapytała z przejęciem.
- O co ci chodzi? - skrzywiłam się.
- Chyba nie masz zamiaru wchodzić w związek ze Stefano - wykrztusiła Camila.
- A dlaczego nie? - wzruszyłam ramionami. - Jest dla mnie miły, szarmancki, zawsze o mnie dba i rozwesela mnie...
- No i widzisz - zaśmiała się Camila. - Wymieniasz wszystkie możliwe cechy waszej przyjaźni, ale nie wymieniłaś jednej, podstawowej cechy związku: ty go nie kochasz, Ludmiła.
- Pakowanie się w związek bez miłości nie ma sensu - stwierdziła Violetta. - Przecież dobrze o tym wiesz.
Spojrzała na mnie znacząco, a ja przewróciłam oczami. Okej, może i w przeszłości pakowałam się w niepotrzebne związki tylko po to, żeby zrobić komuś na złość. Ale tym razem nie chcę zrobić na złość Federico, ani nikomu innemu.
- Ja po prostu chcę być szczęśliwa - burknęłam.
- Przecież byłaś szczęśliwa z Federico - zauważyła łagodnie Violetta.
- Federico to już przeszłość - prychnęłam.
- Wcale nie! - oburzyła się Camila. - Kogo ty chcesz oszukać? Wszyscy wiedzą, że ty i on nadal się kochacie. Razem jesteście szczęśliwi, a osobno usychacie niczym rośliny.
Westchnęłam głęboko. Nie chciałam przyjąć do wiadomości tego, że obie miały rację.
- Jednak ostatnio nie byłam z nim szczęśliwa. Nie dawał mi niczego więcej, nasz związek stał w miejscu, a ja potrzebuję się rozwijać, potrzebuję być uwielbiana i...
- Kochana - dokończyła Violetta. - Jak każdy - stwierdziła fachowym tonem.
- Federico cię kocha do szaleństwa - wtrąciła Camila. - A to, że ostatnio wam się nie układało, to żaden powód do pakowania się w niepotrzebne związki bez przyszłości. Może zwyczajnie potrzebujecie przerwy, pobyć trochę osobno, i tyle.
- Gdyby Federico mnie kochał do szaleństwa, robił by dla mnie romantyczne niespodzianki, jak kiedyś, a nie myślał tylko o sobie - odburknęłam już naprawdę wkurzona.
- Do jasnej cholery, zaraz mnie szlag trafi - Camila wstała już porządnie wkurzona. Jej śmieszna mina i zmarszczki wokół oczu sprawiły, że miałam ochotę się roześmiać, jednak dzielnie z tym walczyłam.
- On robił dla ciebie wszystko. Wszystko, czego chciałaś. Zrobił ci niespodziankę z tą płytą, bo chciał, żebyście wreszcie zrobili coś razem, rozwijali się wspólnie. Ale ty odrzuciłaś jego starania, myśląc tylko i wyłącznie o swoim interesie. Nawet nie pomyślałaś, ile on pracy w to włożył, żeby znaleźć taką wytwórnię i ten cały kontrakt. To ty tu jesteś egoistką, Ludmiła.
Na te słowa zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Camila doszczętnie zamknęła mi usta i usiadła z powrotem na kanapie wyraźnie zadowolona. Postanowiłam już nic nie mówić, tylko skupić się na filmie. Już doskonale znałam ich opinię, która ani trochę mi nie pomogła, tylko bardziej namieszała mi w głowie. Mam wrażenie, że one chcą mnie znowu połączyć z Federico i nawet bym na to chętnie przystała, gdybym wiedziała, że mu na mnie zależy, że się stara, tak jak kiedyś. Jednak nic tego nie zwiastowało. Z tą ponurą myślą zasnęłam w połowie filmu.
***
Dziś od rana jestem podekscytowana, ponieważ dziś po raz ostatni występujemy w Gran Rex. Za tydzień wyjeżdżamy do Brazylii, potem do Wenezueli, Kolumbii, Meksyku, Ekwadoru, Peru, Boliwii, Paragwaju, Urugwaju i kończymy na Chile. Spora trasa, wiem, również mnie to zdziwiło, zwłaszcza że w niektórych państwach będziemy występować nawet w kilku miastach. Podczas wolnego tygodnia muszę koniecznie udać się na zakupy i do spa.
Dzisiaj o godzinie 15:00 mieliśmy próbę, natomiast o 19:00 zaczyna się przedstawienie. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, ponieważ ma być nawet miejscowa telewizja. Tym razem do teatru nie mogli przyjść wszyscy moi przyjaciele i rodzina, jednak i tak jestem szczęśliwa, bo wiem, że wspierają mnie duchowo. Byłam już umalowana i ubrana, gotowa do wyjścia na scenę. Popijałam sok z cytryną i imbirem, kiedy do garderoby wpadła Nati.
- Natalia?! - pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję. - Co ty tu robisz?! Miałaś być w Hiszpanii!
- Chyba nie sądziłaś, że opuszczę taką okazję - odpowiedziała czarnowłosa. - Kiedy tylko się dowiedziałam o telewizji, natychmiast wsiadłam w samolot i przyleciałam razem z Maxim. Chcę ci powiedzieć, że na widowni jest nas całkiem sporo, na pewno nas zauważysz - uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Zaśmiałam się. Teraz poczułam, jak cały stres, który wcześniej we mnie siedział, znika, a na jego miejscu pojawia się miłość, radość i szczęście.
- Supernova znowu będzie lśnić! - powiedziałam cicho z błyskiem w oku. Natalia roześmiała się i dała mi buziaka.
- Muszę uciekać, Ludmi, życzę ci powodzenia!
Wsparcie Nati to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła mnie dzisiaj spotkać.
Przez cały dzień unikałam Stefano. Bałam się z nim całować, ponieważ nie odpowiedziałam mu w kwestii naszego związku. Mam wątpliwości, nie jestem niczego pewna w tej chwili. Jednak teraz nie mam wyboru i muszę go pocałować na scenie. A więc wyszłam tam i zrobiłam to, a raczej pozwoliłam się całować rozgorączkowanemu chłopakowi. Całował mnie zachłannie, jakby bał się, że już nigdy więcej nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć. Po skończonym przedstawieniu wszyscy udaliśmy się na "after-party" do najlepszej restauracji w mieście. Zamówiliśmy obfitą kolację i słuchaliśmy muzyki płynącej z głośników. Oczywiście ja przez cały wieczór byłam towarzyszką Stefano.
Moi przyjaciele mieli dołączyć do nas nieco później. Tak też się stało, około godziny 21:00 do restauracji przyjechali Violetta z Leonem i moją mamą, Nati z Maxim i Camila z Broadwayem. Jednak to, co mnie najbardziej zdziwiło, to zachowanie Maxiego. Przyjaźnimy się i wiem, że chłopak zawsze się o mnie troszczy, zupełnie jak Natalia. Kiedy tylko mnie zobaczył, chwycił moją rękę i odciągnął na bok.
- Aj, Maxi co ty wyprawiasz?! - syknęłam z bólu.
- Ludmiła, próbuję cię ostrzec - wysyczał, rozglądając się na boki.
- A niby przed czym, przed tłumem fanów? - prychnęłam rozbawiona, ale chłopakowi wcale nie było do śmiechu.
- Nie, Ludmiła, chciałem cię ostrzec przed Federico.
- Przed Federico? - powtórzyłam zdziwiona. - Dlaczego? On też tu przyjdzie?
- Przyjdzie. I to nie sam - powiedział prawie szeptem. W tym momencie zobaczyłam swojego byłego chłopaka, który wchodził właśnie głównym wejściem do lokalu. Maxi miał rację - nie był sam. Był z dziewczyną! Wytrzeszczyłam oczy i zlustrowałam spojrzeniem od stóp do głów wysoką dziewczynę z krótkimi, jasnymi włosami. Miała niemal idealną figurę, była bardzo chuda i bardzo ładna. Niestety, musiałam to przyznać.
Federico zauważył, że się na nich gapię i jego twarz lekko się spięła. Objął mocniej dziewczynę, która spojrzała w moim kierunku i poszli do naszego stołu.
- No nie... - wymamrotał Maxi. - Co z niego za kretyn.
- To jego nowa dziewczyna? - zapytałam cicho, czując w sercu potworne ukłucie bólu i zazdrości.
- Tak... - odparł niechętnie mój przyjaciel. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się, aby nikt nie widział mojego bólu.
- Ludmiła... trzymasz się jakoś? - zapytał zestresowany Maxi.
- Dam sobie radę. Dzięki - wyszeptałam w stronę zmartwionego przyjaciela i szybkim krokiem poszłam do toalety. Miałam wielką ochotę się rozpłakać, ale przecież nie mogłam okazać swojej słabości. Ten bezczelny facet, którego imienia nie wypowiem, przyprowadza sobie swoją dziewczynę na moje przyjęcie jak gdyby nigdy nic. Nie mogę dać po sobie poznać, że mnie to obchodzi. Poprawiłam swój makijaż, wmawiając sobie, że jestem silna, że nic mnie to nie obchodzi. Już chciałam wychodzić, kiedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Stefano - mój bohater.
- Hej, Maxi powiedział mi, co się stało - powiedział delikatnie. - Prosił mnie, żebym się tobą zajął. Nie bądź na niego zła, on i ja martwimy się o ciebie.
Nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam chłopaka.
- Wszystko okej, dzięki - powiedziałam niepewnie. - Wracajmy do gości.
Stefano złapał mnie za rękę, a ja bez cienia protestu podążyłam za nim. Weszliśmy na główną salę i podeszliśmy do stolika. Muzyka w lokalu grała głośno, ludzie siedzieli przy wielu stolikach. Nasz znajdował się w nieco zacienionym kącie. Podeszliśmy i przywitaliśmy się z wszystkimi z naszej starej paczki, pomijając Federico i jego laskę. Jednak on pierwszy się odezwał.
- Cześć, Ludmiła - powiedział bez cienia stresu. Jak on tak może?! - pomyślałam, jednak zachowałam kamienną twarz i odparłam ciche "cześć".
- To jest Valentina - powiedział nagle, przyciągając do siebie dziewczynę. Ona uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła dłoń, której nie miałam najmniejszej ochoty dotykać. Jednak Stefano zrobił to pierwszy. Uścisnął jej dłoń i przywitał się. Szybko zrobiłam to samo. Okej, skoro Federico chce się ze mną bawić, to się pobawimy. Jeszcze się na tym sparzy.
- Cześć, jestem Ludmiła. Jesteś nową dziewczyną Federico? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem. Wszyscy wokół spojrzeli na nas ze zdziwionymi spojrzeniami.
- Eemmm... spotykamy się - przyznała lekko zaczerwieniona. Zrozumiałam od razu, że ona by tego chciała, ale Federico to tchórz i przyprowadził ją tylko na pokaz, niczego jej nie obiecując. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- A wy? Jesteście razem? - zapytał tym razem Federico. Spojrzałam na Stefano wzrokiem, który mówił "graj ze mną w tę grę". Chłopak natychmiast to zrozumiał. Przyciągnął mnie bliżej i z wielkim uśmiechem odpowiedział:
- Tak. Ludmiła zgodziła się zostać moją dziewczyną - i pocałował mnie w policzek. Z ogromną satysfakcją patrzyłam na rozgniewaną minę tego zdrajcy. On jest fatalnym aktorem, nie potrafi udawać, że go nie obchodzę. W odpowiedzi wykrztusił tylko głupie "to fajnie" i zamknął się na dobre.
Ciąg dalszy nastąpi.
- Do jasnej cholery, zaraz mnie szlag trafi - Camila wstała już porządnie wkurzona. Jej śmieszna mina i zmarszczki wokół oczu sprawiły, że miałam ochotę się roześmiać, jednak dzielnie z tym walczyłam.
- On robił dla ciebie wszystko. Wszystko, czego chciałaś. Zrobił ci niespodziankę z tą płytą, bo chciał, żebyście wreszcie zrobili coś razem, rozwijali się wspólnie. Ale ty odrzuciłaś jego starania, myśląc tylko i wyłącznie o swoim interesie. Nawet nie pomyślałaś, ile on pracy w to włożył, żeby znaleźć taką wytwórnię i ten cały kontrakt. To ty tu jesteś egoistką, Ludmiła.
Na te słowa zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Camila doszczętnie zamknęła mi usta i usiadła z powrotem na kanapie wyraźnie zadowolona. Postanowiłam już nic nie mówić, tylko skupić się na filmie. Już doskonale znałam ich opinię, która ani trochę mi nie pomogła, tylko bardziej namieszała mi w głowie. Mam wrażenie, że one chcą mnie znowu połączyć z Federico i nawet bym na to chętnie przystała, gdybym wiedziała, że mu na mnie zależy, że się stara, tak jak kiedyś. Jednak nic tego nie zwiastowało. Z tą ponurą myślą zasnęłam w połowie filmu.
***
Dziś od rana jestem podekscytowana, ponieważ dziś po raz ostatni występujemy w Gran Rex. Za tydzień wyjeżdżamy do Brazylii, potem do Wenezueli, Kolumbii, Meksyku, Ekwadoru, Peru, Boliwii, Paragwaju, Urugwaju i kończymy na Chile. Spora trasa, wiem, również mnie to zdziwiło, zwłaszcza że w niektórych państwach będziemy występować nawet w kilku miastach. Podczas wolnego tygodnia muszę koniecznie udać się na zakupy i do spa.
Dzisiaj o godzinie 15:00 mieliśmy próbę, natomiast o 19:00 zaczyna się przedstawienie. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, ponieważ ma być nawet miejscowa telewizja. Tym razem do teatru nie mogli przyjść wszyscy moi przyjaciele i rodzina, jednak i tak jestem szczęśliwa, bo wiem, że wspierają mnie duchowo. Byłam już umalowana i ubrana, gotowa do wyjścia na scenę. Popijałam sok z cytryną i imbirem, kiedy do garderoby wpadła Nati.
- Natalia?! - pisnęłam i rzuciłam się jej na szyję. - Co ty tu robisz?! Miałaś być w Hiszpanii!
- Chyba nie sądziłaś, że opuszczę taką okazję - odpowiedziała czarnowłosa. - Kiedy tylko się dowiedziałam o telewizji, natychmiast wsiadłam w samolot i przyleciałam razem z Maxim. Chcę ci powiedzieć, że na widowni jest nas całkiem sporo, na pewno nas zauważysz - uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Zaśmiałam się. Teraz poczułam, jak cały stres, który wcześniej we mnie siedział, znika, a na jego miejscu pojawia się miłość, radość i szczęście.
- Supernova znowu będzie lśnić! - powiedziałam cicho z błyskiem w oku. Natalia roześmiała się i dała mi buziaka.
- Muszę uciekać, Ludmi, życzę ci powodzenia!
Wsparcie Nati to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła mnie dzisiaj spotkać.
Przez cały dzień unikałam Stefano. Bałam się z nim całować, ponieważ nie odpowiedziałam mu w kwestii naszego związku. Mam wątpliwości, nie jestem niczego pewna w tej chwili. Jednak teraz nie mam wyboru i muszę go pocałować na scenie. A więc wyszłam tam i zrobiłam to, a raczej pozwoliłam się całować rozgorączkowanemu chłopakowi. Całował mnie zachłannie, jakby bał się, że już nigdy więcej nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć. Po skończonym przedstawieniu wszyscy udaliśmy się na "after-party" do najlepszej restauracji w mieście. Zamówiliśmy obfitą kolację i słuchaliśmy muzyki płynącej z głośników. Oczywiście ja przez cały wieczór byłam towarzyszką Stefano.
Moi przyjaciele mieli dołączyć do nas nieco później. Tak też się stało, około godziny 21:00 do restauracji przyjechali Violetta z Leonem i moją mamą, Nati z Maxim i Camila z Broadwayem. Jednak to, co mnie najbardziej zdziwiło, to zachowanie Maxiego. Przyjaźnimy się i wiem, że chłopak zawsze się o mnie troszczy, zupełnie jak Natalia. Kiedy tylko mnie zobaczył, chwycił moją rękę i odciągnął na bok.
- Aj, Maxi co ty wyprawiasz?! - syknęłam z bólu.
- Ludmiła, próbuję cię ostrzec - wysyczał, rozglądając się na boki.
- A niby przed czym, przed tłumem fanów? - prychnęłam rozbawiona, ale chłopakowi wcale nie było do śmiechu.
- Nie, Ludmiła, chciałem cię ostrzec przed Federico.
- Przed Federico? - powtórzyłam zdziwiona. - Dlaczego? On też tu przyjdzie?
- Przyjdzie. I to nie sam - powiedział prawie szeptem. W tym momencie zobaczyłam swojego byłego chłopaka, który wchodził właśnie głównym wejściem do lokalu. Maxi miał rację - nie był sam. Był z dziewczyną! Wytrzeszczyłam oczy i zlustrowałam spojrzeniem od stóp do głów wysoką dziewczynę z krótkimi, jasnymi włosami. Miała niemal idealną figurę, była bardzo chuda i bardzo ładna. Niestety, musiałam to przyznać.
Federico zauważył, że się na nich gapię i jego twarz lekko się spięła. Objął mocniej dziewczynę, która spojrzała w moim kierunku i poszli do naszego stołu.
- No nie... - wymamrotał Maxi. - Co z niego za kretyn.
- To jego nowa dziewczyna? - zapytałam cicho, czując w sercu potworne ukłucie bólu i zazdrości.
- Tak... - odparł niechętnie mój przyjaciel. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się, aby nikt nie widział mojego bólu.
- Ludmiła... trzymasz się jakoś? - zapytał zestresowany Maxi.
- Dam sobie radę. Dzięki - wyszeptałam w stronę zmartwionego przyjaciela i szybkim krokiem poszłam do toalety. Miałam wielką ochotę się rozpłakać, ale przecież nie mogłam okazać swojej słabości. Ten bezczelny facet, którego imienia nie wypowiem, przyprowadza sobie swoją dziewczynę na moje przyjęcie jak gdyby nigdy nic. Nie mogę dać po sobie poznać, że mnie to obchodzi. Poprawiłam swój makijaż, wmawiając sobie, że jestem silna, że nic mnie to nie obchodzi. Już chciałam wychodzić, kiedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Stefano - mój bohater.
- Hej, Maxi powiedział mi, co się stało - powiedział delikatnie. - Prosił mnie, żebym się tobą zajął. Nie bądź na niego zła, on i ja martwimy się o ciebie.
Nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam chłopaka.
- Wszystko okej, dzięki - powiedziałam niepewnie. - Wracajmy do gości.
Stefano złapał mnie za rękę, a ja bez cienia protestu podążyłam za nim. Weszliśmy na główną salę i podeszliśmy do stolika. Muzyka w lokalu grała głośno, ludzie siedzieli przy wielu stolikach. Nasz znajdował się w nieco zacienionym kącie. Podeszliśmy i przywitaliśmy się z wszystkimi z naszej starej paczki, pomijając Federico i jego laskę. Jednak on pierwszy się odezwał.
- Cześć, Ludmiła - powiedział bez cienia stresu. Jak on tak może?! - pomyślałam, jednak zachowałam kamienną twarz i odparłam ciche "cześć".
- To jest Valentina - powiedział nagle, przyciągając do siebie dziewczynę. Ona uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła dłoń, której nie miałam najmniejszej ochoty dotykać. Jednak Stefano zrobił to pierwszy. Uścisnął jej dłoń i przywitał się. Szybko zrobiłam to samo. Okej, skoro Federico chce się ze mną bawić, to się pobawimy. Jeszcze się na tym sparzy.
- Cześć, jestem Ludmiła. Jesteś nową dziewczyną Federico? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem. Wszyscy wokół spojrzeli na nas ze zdziwionymi spojrzeniami.
- Eemmm... spotykamy się - przyznała lekko zaczerwieniona. Zrozumiałam od razu, że ona by tego chciała, ale Federico to tchórz i przyprowadził ją tylko na pokaz, niczego jej nie obiecując. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- A wy? Jesteście razem? - zapytał tym razem Federico. Spojrzałam na Stefano wzrokiem, który mówił "graj ze mną w tę grę". Chłopak natychmiast to zrozumiał. Przyciągnął mnie bliżej i z wielkim uśmiechem odpowiedział:
- Tak. Ludmiła zgodziła się zostać moją dziewczyną - i pocałował mnie w policzek. Z ogromną satysfakcją patrzyłam na rozgniewaną minę tego zdrajcy. On jest fatalnym aktorem, nie potrafi udawać, że go nie obchodzę. W odpowiedzi wykrztusił tylko głupie "to fajnie" i zamknął się na dobre.
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze
Prześlij komentarz