Rozdział 17

Siedzieliśmy w restauracji prawie do północy, aż w końcu ludzie zaczęli się zbierać. Oczywiście wszystkie moje przyjaciółki zabijały mnie wzrokiem. Wiem, że były cholernie ciekawe co takiego zaszło pomiędzy nami i czy naprawdę jestem ze Stefano. Postanowiłam jednak dać mu szansę i spróbować z nim być. Skoro Federico może, to ja nie? Mam nadzieję, że teraz Violetta z Camilą odczepią się i nie będą próbowały nas swatać. Wróciłam dzisiaj do domu samochodem z mamą, bardzo zmęczona i od razu poszłam spać.

Otworzyłam niechętnie oczy i przeciągnęłam się leniwie w łóżku. Ale się wyspałam. Z uśmiechem wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Stałam na nim chwilę, wdychając powietrze i delektując się słońcem. Ciekawe, która to godzina? Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek. 14:00?! O kurcze, ale mi się pospało. No, ale w sumie to nic dziwnego. Ubrałam się w swój różowy dres i białą koszulkę. Dzisiaj zostaję w domu, więc mogę wyglądać byle jak. Zeszłam na dół i poszłam na śniadanie do kuchni.
- Dzień dobry - powitała mnie mama z uśmiechem.
- Dzień dobry - odparłam i pocałowałam ją w policzek. Wyjęłam z lodówki świeżo wyciskany sok grejpfrutowy i ciasto cytrynowe.
- Hej, co to ma być za śniadanie? - zaśmiała się mama, jednak jej wzrok był karcący.
- Nie powiesz mi chyba, że nie zasłużyłam - uśmiechnęłam się słodko, a mama się roześmiała.
- Jedz, na zdrowie - odparła i powróciła do czytania gazety.

Po śniadaniu wróciłam do pokoju, żeby odnaleźć mój telefon. Był dosłownie zapchany milionem wiadomości i nieodebranych połączeń od Violetty, Maxiego, Camili, Nati, od Stefano, taty, a nawet Francesci. Czyżby wszyscy już dowiedzieli się o moim nowym związku? Zdziwiło mnie ostatnie nieodebrane połączenie. Od Federico. Czego chciał? Prosić, żebym do niego wróciła? Roześmiałam się pod nosem. Chłopak zostawił także króciutką wiadomość. "Proszę, Ludmiła, spotkaj się ze mną dzisiaj". Ponownie się roześmiałam. Czego on może chcieć, do cholery? Już mnie to zaczynało irytować. Postanowiłam jednak mu się odpłacić pięknym za nadobne i odpisałam mu: "Ok, dzisiaj o 16:00 w Argentina Café". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Federico odpisał prawie natychmiast "dobrze, będę na ciebie czekał". A to skubany. Użył słów najbardziej romantycznej piosenki, Te esperare. Doskonale wie, jak bardzo kocham tę piosenkę. Ale trudno, ja się nie dam złamać. Szybko zabrałam się za wykonanie drugiej części mojego planu.

Półtorej godziny później, czyli dokładnie o 16:00, byłam gotowa. Ubrana w złotą, obcisłą sukienkę i złote szpilki, z pełnym makijażem wsiadłam do taksówki, w której już czekał na mnie mój chłopak. Wyglądał bardzo przystojnie w białych jeansach i szarej koszulce.
- Hej piękna - powitał mnie z uśmiechem.
- Hej - pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie. - Dziękuję, że przyszedłeś.
- Dla ciebie wszystko, wiesz o tym - odpowiedział z czarującym uśmiechem.
- Dokąd jedziemy? - zapytał kierowca.
- Pod Argentina Café - rzuciłam krótko, a kierowca ruszył. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Specjalnie wyjechaliśmy tak późno, żeby się spóźnić i pokazać Federico, że wcale nie jest dla mnie najważniejszy i nie będę się dla niego nigdzie spieszyć.  Weszliśmy do kafejki, trzymając się za ręce i od razu zauważyliśmy Federico, który siedział przy stoliku przy oknie. On także nas zauważył i zdziwił się na widok Stefano u mojego boku. Spojrzał na nasze splecione ręce i zmarszczył brwi, a ja na widok jego miny miałam ochotę się roześmiać, jednak zachowałam pokerową twarz.

- Witaj, Ludmiła - zaczął rozmowę mój były chłopak, podchodząc do mnie.
- Cześć - odparłam pewnie z lekkim uśmiechem. - O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Jaaa... ee... no... - zaczął się jąkać. - Myślałem, że... przyjdziesz sama.
- Dlaczego? Przecież to nie jest żadna randka, Federico - odparłam najspokojniej w świecie. Chłopak skrzywił się nieznacznie, ale nic nie powiedział.
- W takim razie usiądźmy - zaproponował i ruszył w kierunku stolika. Spojrzałam na Stefano, który także był rozbawiony tą sytuacją. Podążyliśmy za chłopakiem i usiedliśmy przy stoliku. Federico westchnął ciężko i przeczesał włosy palcami.
- Ludmiła, wolałbym jednak porozmawiać z tobą w cztery oczy - wymamrotał patrząc z ukosa na chłopaka siedzącego obok mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i postanowiłam dać mu dojść do słowa. Dotknęłam lekko ramienia Stefano, a on wstał i wyszedł z kawiarni.
- Dlaczego go przyprowadziłaś? - zapytał z żalem, ale również ze złością w głosie.
- Tak sobie - odparłam wzruszając ramionami. Żeby zrobić ci na złość - dodałam w myślach. Podszedł do nas kelner i zapytał, co zamawiamy.
- Jesteś głodna? - zapytał Federico. Pokręciłam przecząco głową. - W takim razie poprosimy dwie podwójne latte - zwrócił się do kelnera. Mężczyzna zapisać zamówienie i odszedł.
- Skąd wiesz, że akurat mam ochotę na latte? - zapytałam wrednie.
- Znam cię - odparł i wzruszył ramionami. Po kilku chwilach dostaliśmy swoje kawy i z przyjemnością zaczęliśmy je sączyć.
- Powiesz mi wreszcie, czego ode mnie chcesz? - zapytałam, mierząc go wzrokiem. Chłopak westchnął ciężko po raz kolejny.
- Ludmiła, nie mogę uwierzyć, że jesteś ze Stefano. Na pewno nie jesteś z nim szczęśliwa.
Zmarszczyłam brwi zdziwiona.
- A ty skąd możesz to wiedzieć?
- Wiem to, ponieważ wiem, że nadal mnie kochasz - odparł. Przez chwilę straciłam oddech i zamrugałam gwałtownie.
- Dlaczego jesteś tego taki pewny? Poza tym, ty przecież też masz tą swoją Valentinę - wymówiłam jej imię z pogardą. Federico parsknął śmiechem.
- Ona nie jest moja, Ludmiła. Nie jestem z nią. Nie mógłbym być z nią, kiedy kocham ciebie - powiedział już ciszej patrząc mi w oczy.
- Ah tak? - zapytałam sarkastycznie biorą kolejny łyk kawy. - To po co ją przywlokłeś na moje przyjęcie?
- Jako przyjaciółkę - wzruszył ramionami i zmienił temat. - Ty jakoś też nie omieszkałaś mi powiedzieć, że masz nowego chłopaka - powiedział z wyrzutem.
- A co cię to obchodzi - parsknęłam już nieco zirytowana. Czy on zaprosił mnie tutaj tylko po to, żeby mnie obrażać i krytykować?
- Obchodzi mnie to, bo cię kocham. Kocham cię, Ludmiła, i chcę z tobą być - wyszeptał, łapiąc mnie za rękę. Momentalnie poczułam, jak moje serce przyspiesza, a oddech staje się płytki. - Proszę, dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
- Nie ma mowy, Federico - powiedziałam słabym głosem. Tak bardzo chciałam się zgodzić, ale moja urażona duma i rozum mi na to nie pozwalały. - Nie po tym, co mi powiedziałeś. To ewidentnie oznacza, że masz mnie dość i że nie powinniśmy ze sobą być. Nie pasujemy do siebie, po prostu.
- Ah tak, więc wolisz chodzić z tym idiotą? - zapytał naburmuszony, cofając dłonie.
- Stefano nie jest idiotą, Federico - zdenerwowałam się. - On mnie rozumie i wspiera, w przeciwieństwie do ciebie - powiedziałam podniesionym głosem i wstałam z miejsca. Zabrałam torebkę, patrząc z lodem w oczach na skruszonego i załamanego chłopaka. Wcale nie było mi go żal. Skierowałam się do drzwi i na odchodnym rzuciłam tylko:
- Nie zdzwoń do mnie więcej - i opuściłam kawiarnię.


trzy tygodnie później

Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Mamy ostatnie przedstawienie w stolicy Meksyku, natomiast wieczorem wychodzimy ze Stefano na randkę. Obchodzimy dziś naszą miesięcznicę. Naprawdę jestem szczęśliwa z nim w związku, choć czuję się trochę niesprawiedliwie wobec Federico. Jednak przecież to on ponosi winę. To przez niego dzieje się to, co się dzieje. Szykowałam się właśnie do koncertu, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odebrałam.
- Cześć blondi - usłyszałam zadziorny głos mojego przyjaciele jeszcze za czasów dzieciństwa, oczywiście Diego.
- Dieguito! - wykrzyknęłam zadowolona. - Kopę lat! Co słychać?
- Tak tylko dzwonię zapytać, co słychać - odparł, ale ja go znam i nie ze mną takie numery. Wiem, ze chodzi mu o coś jeszcze. Postanowiłam jednak nie pytać.
- A dobrze, za chwilę mamy przedstawienie a potem lecimy do Ekwadoru.
- A jak ci się układa w związku? - zapytał. Oho, wyszło szydło z worka.
- Bardzo dobrze. Świetnie - powiedziałam rozbawiona. - A co, ty też chcesz mnie namawiać, żebym wróciła do Federico?
- Nie - odparł krótko. - Tak naprawdę mam do ciebie tylko dwie sprawy.
- Dawaj.
- Po pierwsze, pamiętaj o urodzinach Violetty. Są już za tydzień - poinformował mnie.
- O cholera! Zapomniałam zupełnie! - złapałam się za głowę. - Nie dam rady być w Argentynie, za tydzień gramy chyba w Urugwaju - odparłam smutno.
- Spokojnie, nie martw się - powiedział Diego. - Nie będziesz musiała ruszać się z Urugwaju.
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się.
- Za chwilę ci opowiem, ale najpierw druga sprawa. Wczoraj skończyliśmy pracę nad płytą Federico. W przyszłym miesiącu będzie premiera - powiedział szczęśliwy, a ja poczułam lekkie ukłucie. To ja mogłam być na jego miejscu, cieszyć się z własnej płyty z ukochanym. To znaczy, z byłym ukochanym, oczywiście.
- To ekstra - odparłam szybko, przybierając wesoły ton. - Gratuluję.
- Mam nadzieję, że będziesz na premierze - usłyszałam w słuchawce.
- Oczywiście, że będę. Jak mogłabym to przegapić - odparłam ze śmiechem. - A teraz gadaj, co planujecie na urodziny Violetty.
- No więc słuchaj...

***
Tydzień później byłam już w Urugwaju, tak jak przewidywałam, w pięknym, słonecznym Salto, jednym z najważniejszych miast portowych na granicy z Argentyną. To tutaj właśnie spotykamy się na urodzinach Violetty, a właściwie na wielkiej imprezie - niespodziance. Violetta nie wie o tym, że mamy się tu zjechać wszyscy, myśli po prostu, że Leon zafundował jej urocze wakacje we dwoje. Jestem trochę zmęczona, ponieważ wczoraj graliśmy przedstawienie w Montevideo, czyli w stolicy Urugwaju, a potem musiałam jechać w nocy do Salto, aby zdążyć na przyjęcie dla mojej przyjaciółki. Na szczęście miałam trochę czasu, aby odespać. Sprawdziłam godzinę: 14:30. Pora zacząć się szykować. Wskoczyłam pod gorący prysznic, umyłam ciało i włosy. Następnie wysuszyłam się, nałożyłam balsam, zakręciłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż z podkreśleniem ust malinową szminką. Na przyjęcie wybrałam tę sukienkę oraz złote sandałki i białą torebkę do tego. Spakowałam do niej telefon, chusteczki, kilka przyborów do makijażu. Nasunęłam okulary z panterką na nos i wyszłam z pokoju hotelowego. Było mi trochę przykro, że reszta paczki zatrzymała się w domkach blisko plaży w Salto, ale nie mogłam zamieszkać z nimi, bo niestety już jutro musimy lecieć dalej, do ostatniego już państwa, Chile. Odepchnęłam jednak od siebie przykre myśli i postanowiłam cieszyć się słońcem. Nie mogę się doczekać miny Violetty, gdy nas wszystkich zobaczy.



Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze