Rozdział 22

miesiąc później

Czuję się już całkiem dobrze po moim wypadku i dwóch operacjach. Jestem szczęśliwa, ponieważ od miesiąca jestem dziewczyną Federico. Nie mogę wyrazić, jak bardzo mnie to cieszy, jak bardzo chłopak się mną opiekuje i stara się. Wszystko jest teraz dobrze, a jedyne czym teraz żyję to narodziny dziecka Angie i Germana. Maluszek ma przyjść na świat lada chwila, a ja nadal nie kupiłam dla niego prezentu, dlatego dzisiaj z Federico wybieramy się do galerii handlowej.

Wstałam rano i zjadłam śniadanie przygotowane przez Martę. Potem ubrałam się w białą koszulę z niebieskimi paskami i niebieskie jeansy oraz białe koturny i wyszłam przed dom, gdzie już czekał na mnie mój chłopak. Postanowiliśmy pójść do galerii na piechotę. Od razu skierowaliśmy się do sklepu Lulababy przeznaczonego właśnie dla noworodków.
- I co kupimy? - zapytał Federico, rozglądając się po różnych zabawkach.
- Kupmy mu te śliczne śpioszki - wskazałam na zestaw ubrań, który zawierał dwie pary śpioszek - niebieskie i zielone - a do tego po jednej czapeczce, parze skarpetek i sweterek.
- A do tego ten miś - dorzucił Federico, przynosząc wielkiego, pluszowego misia. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową, zgadzając się na jego pomysł. Ekspedientka od razu zapakowała prezenty do pudełka i dołączyła karteczkę z napisem witaj w domu, skarbie.
- Na pewno im się spodoba - uśmiechnęłam się do Federico zaraz po tym, jak złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Kiedy wychodziliśmy z galerii, mój telefon zaczął dzwonić.
- Halo?
- Dzień dobry, Ludmiła - usłyszałam głos reżysera naszego spektaklu. - Jak się masz?
- Dzień dobry, Pablo - odpowiedziałam uprzejmie. - Jak miło, że dzwonisz! Mam się dobrze, dziękuję. Co u ciebie słychać?
- Mamy ważną sprawę do omówienia - odpowiedział poważnym głosem, aż się trochę przestraszyłam. - Ale nie martw się, to nic strasznego, same dobre wieści, jednak nie chcę rozmawiać o tym przez telefon. Proszę, żebyś przyszła do teatru za pół godziny, mamy spotkanie. Dasz radę?
- Oczywiście, zaraz będę.
Federico spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja pokrótce opowiedziałam mu, o co chodzi.
- Zawiozę cię tam - zdecydował tonem nieznoszącym sprzeciwu, więc nie dyskutowałam. Chłopak podwiózł mnie do teatru, a ja weszłam tam, nieco zdenerwowana i zaciekawiona, o co może chodzić? Od momentu wypadku nie byłam zobowiązana kontraktem, ponieważ stało się to dokładnie w dniu, w którym kontrakt się skończył.

- Ah, jest i nasza gwiazda! - wykrzyknął Pablo, kiedy tylko weszłam do sali. Uśmiechnęłam się i przywitałam wszystkich, także Stefano, który na szczęście nie robił żadnych problemów po naszym zerwaniu i zachowywał się jak normalny kolega.
- Dobrze, więc chciałbym wam powiedzieć coś bardzo ważnego - zaczął Pablo.
- Otóż nasza trasa z musicalem odniosła wielki sukces na całym kontynencie i dzięki temu zostaliśmy zauważeni przez producentów telewizyjnych, którzy zaproponowali nam stworzenie serialu na podstawie musicalu!
Po sali przeszedł szmer zdziwienia i zadowolenia. To wspaniała wiadomość, ale chyba nikt nie spodziewał się takiego sukcesu, który zaprowadzi nas aż do telewizji!
- Na ten moment nie wiemy nic więcej o tym serialu, jak długo by trwał ani też nie mamy scenariusza, ponieważ najpierw chcę poznać wasze opinie. Czy wy chcielibyście zaangażować się w taki projekt?
- Jasne, że tak! Oczywiście! - deklarowali wszyscy po kolei, jednak ja siedziałam cicho.
- A ty, Ludmiło? Jesteś naszą główną bohaterką, bez ciebie serial nie będzie istniał. Chyba, że zastąpimy cię inną aktorką...

Przygryzłam wargę. Zastąpić? Mnie? Przecież wiem, że to niemożliwe. Fani nie zaakceptowaliby żadnej innej aktorki w mojej roli. Jednak czy dam radę nagrać serial po moim wypadku? Minęły niecałe dwa miesiące od mojej ostatniej operacji i nie wiem, czy jestem gotowa na podjęcie pracy, która jest przecież związana z zapamiętywaniem dużej ilości tekstów.
- Zastanowię się - obiecałam.
- No dobrze, spokojnie się zastanów, ale proszę odpowiedz nam w ciągu tego tygodnia, ponieważ producenci czekają na naszą decyzję.
Skinęłam głową i wyszłam z budynku. Wsiadłam do samochodu mojego chłopaka i opowiedziałam mu wszystko, po czym on wysłuchał mnie i wyraził swoje zdanie.
- Nie zrozum mnie źle, nie to, że cię nie wspieram, ale naprawdę uważam, że nie powinnaś się na to zgadzać. Jest jeszcze za wcześnie, powinnaś teraz odpoczywać i regenerować się. Obawiam się, że trudno ci będzie teraz zapamiętać swoje teksty i może to być dla ciebie zbyt ciężkie, aby pracować po 10 godzin dziennie.
- No niby tak, ale co będzie z serialem? - zapytałam z powątpiewaniem.
- Słuchaj, to, że serial im nie wyjdzie bez ciebie, to ich problem. Ty nie podpisywałaś żadnego nowego kontraktu, więc nie musisz się o nic martwić. Lepiej zajmij się czymś innym.
- Na przykład czym? Siedzeniem w domu? - zapytałam z ironią.
- Nie, kochanie - odpowiedział delikatnie, po czym położył swoją rękę na moim udzie, a ja poczułam przyjemny dreszcz. - Możesz pomagać Angie w opiece nad dzieckiem, możesz zająć się pisaniem własnych piosenek i później nagrać płytę, a jeśli chcesz coś trudniejszego, możesz nawet zostać moją menadżerką. Teraz, gdy moja kariera się rozkręca, szczególnie potrzebuję kogoś, kto będzie mnie umawiał na spotkania i te sprawy.

Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że w sumie to nie głupi pomysł. Mimo że bycie menadżerką własnego chłopaka może wydawać się komuś byciem bez ambicji, ja jednak lubiłam organizować różne rzeczy i miałam do tego dryg. Chciałam też pokazać Federico, że wspieram go w jego rozwoju. Jednak ta myśl nie odwiodła mnie od pomysłu zostania aktorką serialową. W dodatku mój chłopak nieświadomie zachęcił mnie do rozpoczęcia nagrywania własnej płyty. Jednak na razie nic mu nie powiem, to będzie niespodzianka.
- Kochanie - powiedziałam wieczorem, kiedy siedzieliśmy u niego w pokoju. Nie mieszkamy jeszcze razem, ponieważ żadne z nas tego nie proponowało i chyba lepiej na razie się z tym nie spieszyć.
- Tak? - zapytał Federico zakładając koszulkę.
- Przemyślałam to i chciałabym zostać twoją menadżerką.
- Naprawdę? To świetnie! - wykrzyknął uradowany i rzucił się na łóżko obok mnie, aby zacząć całować moje usta, a następnie szyję.
- Hej, spokojnie - krzyknęłam, śmiejąc się i odsunęłam do siebie chłopaka. Jego potargane włosy wyglądały tak uroczo, kiedy wpatrywał się we mnie z błyszczącymi oczami.
- Zdecydowałam też podjąć pracę jako aktorka w serialu - dodałam, a jego mina z uradowanej stała się nieco zmartwiona, jednak nie chciałam, aby mnie odwodził od tego pomysłu, więc szybko wróciłam do całowania, ściągając jego koszulkę.


***
- Mmmm, haloo? - odebrałam zaspana telefon. Była 6 rano i nie widziałam powodu, dla którego Violetta musi dzwonić do mnie o tak wczesnej porze, i to jeszcze w sobotę.
- Ludmiła! Angie rodzi! - wykrzyknęła przyjaciółka. Natychmiast otworzyłam szeroko oczy i zerwałam się na równe nogi. Poczułam gęsią skórkę spowodowaną chłodnym powietrzem, które wpadało przez otwarte okno.
- Mam jechać do szpitala?! - wrzasnęłam, szybko zbierając ubrania i budząc przy tym ukochanego.
- Nie wiem, nie... Raczej nie, to już chyba koniec - krzyczała rozemocjonowana przyjaciółka.
- Dobra! To co mam robić?! - wrzasnęłam ponownie, spanikowana zakładając na siebie ciuchy Federico, który, słysząc całą rozmowę, również wstał z łóżka.
- Jedź do mojego rodzinnego domu i przygotuj wszystko na powrót Angie - mówiła pośpiesznie przyjaciółka. - Trzeba przygotować pokój dla dziecka, wszystkie prezenty od nas są schowane na strychu. To ma być niespodzianka dla Angie. Potem przyjedź do szpitala.
- Dobra - rzuciłam tylko i rozłączyłam się, po czym założyłam dresy i bluzę chłopaka i wybiegliśmy razem z domu, po drodze zabierając nasz prezent dla maluszka, który właśnie przychodzi na świat.

Przyjechaliśmy do domu Germana i Angie, w którym było cicho jak makiem zasiał, a to dlatego, że wszyscy domownicy pojechali razem z Angie do szpitala. Dawno tu nie byłam, dlatego wchodząc po schodach zajrzałam do mojego dawnego pokoju w przypływie emocji. Kiedyś ja i Violetta nienawidziłyśmy się, choć mieszkałyśmy za ścianą, a teraz w moim pokoju urządzono pokój dla dzieciaka. Jego ściany były pomalowane na jasny, zielony kolor, z różnymi kwiatkami i czymś takim. Razem z Fede rozłożyliśmy puchaty dywan i wnieśliśmy większe łóżeczko, w którym dziecko będzie spało jak podrośnie. Mniejsza kołyska będzie stała w sypialni rodziców. Podczas gdy Federico wnosił kolejne meble, ja zajęłam się ścieleniem łóżeczka i ustawianiem pluszaków. Następnie włożyłam do komody wszystkie ubranka, ręczniki i inne rzeczy potrzebne do higieny i pielęgnacji dziecka. Ustawiliśmy lampki, fotele i drobniejsze rzeczy, na koniec powiesiliśmy zasłony. Byłam bardzo zadowolona z efektu.
- Dzidziuś będzie miał śliczny pokój - westchnęłam, przytulając się do mojego chłopaka i zastanawiając się, czy może w przyszłości będę miała z nim dzieci...
- Czy rodzice już wybrali imiona? - zapytał mój ukochany.
- Dowiedzmy się - odpowiedziałam z uśmiechem. Zostawiłam karteczkę z napisem witaj na świecie, skarbie na komodzie i wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz. Następnie pojechaliśmy do szpitala, w którym leżała Angie ze swoim dzieckiem,

- Jaki śliczny maluszek! - wyszeptałam, kiedy weszliśmy na salę obserwacji. Było już późne popołudnie, kiedy mogliśmy wejść i zobaczyć szczęśliwą matkę, która leżała na łóżku i promieniała szczęściem, trzymając w rękach delikatną istotkę. I to nie jest tak, że powiedziałam że jest śliczny, mimo że tak naprawdę ma czerwoną, pomarszczoną twarz i wygląda jak ziemniak. Nie. Dziecko jest wyjątkowo ładne, lekko zaróżowione, z kępką włosków na głowie i wielkimi, niebieskimi oczami, które odziedziczyło po matce. Przywitaliśmy się z uszczęśliwionym Germanem i złożyliśmy gratulacje rodzicom, siadając obok Violetty i Leona.

- Więc jak go nazwiecie? - zapytał Federico.
- Zdecydowaliśmy się na Adrián Miguel - odpowiedział German.
- Jakie to uczucie móc trzymać go w ramionach? - zapytałam szeptem.
- Sama się przekonaj - odparła Angie, wyciągając do mnie ręce. Lekko się zdziwiłam, ale mimo to wzięłam niemowlę na ręce, w najbardziej delikatny sposób, w jaki mogłam to zrobić.
- Oooh, jak uroczo - krzyknęła Violetta, robiąc nam zdjęcie. Zobaczyłam, jak Federico patrzy na mnie z czułością i zapytałam sama siebie, czy on także myśli o naszych przyszłych dzieciach. Uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział mi tym samym. Trzymając w dłoniach to kruche maleństwo po części rozumiałam Angie i wiedziałam, że w przyszłości chciałabym mieć przynajmniej dwójkę dzieci z mężczyzną, który siedzi u mojego boku.

dwa tygodnie później

Siedziałam właśnie w pokoju, próbując nauczyć się swoich kwestii z pierwszego odcinka naszego serialu pod tytułem Quando volverás (Kiedy powrócisz) i jednocześnie przeglądając oferty różnych klubów, w których mógłby wystąpić Federico ze swoim zespołem, kiedy zadzwoniła do mnie Nati.
- No co tam słychać, kochana?
- Nie uwierzysz co się właśnie stało! - pisnęła tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.
- Co takiego? - zapytałam ze śmiechem.
- Maxi poprosił mnie o rękę! Dokładnie w dniu naszej czwartej rocznicy!
- Co?! - wykrzyknęłam zszokowana. - Opowiedz mi o tym! Natychmiast!
- No więc - zaczęła rozemocjonowana Hiszpanka. - Przyjechał do Madrytu tydzień temu, a wczoraj zabrał mnie na piknik pod gwiazdami. Najpierw zjedliśmy kolację, a potem Maxi przekonał mnie, żebyśmy wskoczyli do jeziora i wykąpali się w nim nago. Wariat, prawda? No a potem, kiedy wyszliśmy, Maxi owinął mnie w koc i siedzieliśmy i gadaliśmy o naszej przyszłości, a wtedy on po prostu zapytał się, czy chciałabym spędzić z nim resztę życia, a ja odpowiedziałam, że tak i zaczęliśmy się całować no i...
- Dobra, dobra, wiem co dalej - zaśmiałam się, przerywając przyjaciółce. - Moje gratulacje, kochana! Bardzo się cieszę twoim szczęściem.
- Ale czekaj, to jeszcze nie wszystko - odpowiedziała dziewczyna. - Chciałabym, żebyś została moją druhną, a Federico żeby był drużbą Maxiego.
- Super! - pisnęłam uszczęśliwiona.
- Na dodatek zaplanowaliśmy przyjęcie zaręczynowe, według hiszpańskiej tradycji odbędzie się ono w moim rodzinnym mieście, 10 grudnia.
- To już za miesiąc! I to zaraz po chrzcinach Adriana!
- Tak, chciałabym, żebyście wszyscy przyjechali. A propo, są już wybrani rodzice chrzestni?
- Tak, to Violetta i Pablo ze Studio.
- Oh! Wspaniale! Pablito! Na pewno przyjedziemy razem z Maxim, pozdrów Angie i maleństwo.
- Dobrze. Na razie!
- Na razie.

No. Za dwa tygodnie zaczynamy nagrania serialu (musimy nagrać 60 odcinków), za trzy tygodnie jest chrzest Adriana, a za miesiąc przyjęcie zaręczynowe mojej najlepszej przyjaciółki. Do tego koncert boysbandu Federico w galerii najpopularniejszych artystów argentyńskich. Zapowiada się ciekawy listopad.



Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze