Po chrzcinach Adriana wszyscy byliśmy zaaferowani przyjęciem zaręczynowym Nati i Maxiego, zwłaszcza że ja i Federico mamy być ich świadkami. Wstałam dziś bardzo wcześnie, żeby zdążyć zjeść śniadanie, wykąpać i ubrać się i wypić kawę. Potem szybko zahaczyłam o dom Federico i razem wybraliśmy się do największej galerii handlowej w Buenos Aires aby kupić stroje i prezenty na przyjęcie. Po dwóch godzinach szukania wreszcie znalazłam idealną dla siebie kreację, natomiast Federico dopasował sobie do niej garnitur. Zastanawialiśmy się długo nad prezentem, aż w końcu zdecydowaliśmy się na kolekcjonerskie wydanie wszystkich płyt Nirvany, ukochanego zespołu ich obojga. Do tego dorzuciliśmy wspólne zdjęcie naszych przyjaciół oprawione w srebrną ramkę z małymi diamencikami.
- Myślisz, że im się spodoba? - zapytałam ukochanego, kiedy usiedliśmy w MacDonaldzie, aby zamówić dwa zestawy powiększone, bo byliśmy głodni i zmęczeni.
- Na pewno tak, skarbie - odpowiedział. - Kolekcjonerskie wydanie Nirvany z autografami członków zespołu dla takich dwóch zagorzałych fanów to jak najlepszy prezent na świecie.
- Ciekawe, jaki pierścionek Maxi podaruje Natalii - powiedziałam ciszej, rozmarzając się.
- Złoty z brylantem - odparł Federico z pełnymi ustami. Rozszerzyłam ozy i spojrzałam na niego.
- Skąd wiesz?! - wrzasnęłam.
- Ciiiicho - szepnął. - To informacja z pierwszej ręki, ale nikomu ani słówka. Obiecasz mi? - zapytał, mrużąc przy tym ozy i uśmiechając się. Pokiwałam głową, a on pochylił się i pocałował mnie.
- Super. W takim razie wracajmy. Mamy samolot o 17:30.
Skończyliśmy jeść i wróciliśmy do domu, aby wykąpać się, przebrać i zabrać bagaże na lotnisko, ponieważ przyjęcie jest już jutro.
***
- Psst, kochaniee - usłyszałam cichy szept, a następnie poczułam jego ciepłe usta na moim uchu. - Obudź się, zaraz lądujemy w Madrycie.
- Mmmm... - mruknęłam, przeciągając się i składając kocyk. Kocham, po prostu kocham spać.
- Mam nadzieję, że się wyspałaś, bo w nocy nie będziesz miała takiej możliwości - szepnął Federico, ściskając moje udo i całując mnie w szyję. Przygryzłam wargę i zarumieniłam się. Jak on może mówić takie rzeczy bez skrępowania, kiedy każdy może to słyszeć?
Wysiedliśmy z samolotu, kiedy w Madrycie była już godzina 5:30 następnego dnia, a więc i tak nie zostało mi wiele z tej nocy. Mimo tak wczesnej pory w domu Natalii świeciły się światła a ja wiedziałam, że moja przyjaciółka nie może się doczekać, ponieważ jesteśmy ostatnimi gośćmi.
- Jesteście! - pisnęła czarnowłosa hiszpanka, rzucając się na szyję najpierw mi, a potem mojemu chłopakowi. Kiedy wreszcie nas wyściskała, zaprowadziła nas do naszych sypialni, ponieważ jej mama jest konserwatystką i nie toleruje spania pary w tym samym pokoju przed ślubem. Rzuciłam się na łóżko i postanowiłam przespać te kilka godzin, które mi zostały. Po kilku minutach poczułam, jak łóżko się ugina, a ktoś o zapachu Federico przyciska mnie do swojej piersi i całuje w policzek.
- Dobranoc, skarbie - wyszeptał. - Jutro nadrobimy naszą noc.
- Dobranoc - odpowiedziałam z uśmiechem.
Wyłączyłam denerwujące pikanie budzika i wstałam z łóżka, przecierając zaspane oczy. Od razu poczłapałam do łazienki i wzięłam prysznic, potem umyłam włosy i oczyściłam twarz tonikiem. Od razu nałożyłam maseczkę, a włosy zakręciłam. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w dres i luźną koszulkę, po czym obudziłam Federico, aby także się obudził. Zeszliśmy razem na dół na śniadanie. Przy stole w jadalnie siedzieli wszyscy nasi przyjaciele (oprócz Maxiego) oraz rodzina Nati.
- Wooo, Ludmiła - syknął Diego, teatralnie zasłaniając oczy. - Co ty masz na twarzy?
- To tylko maseczka - przewróciłam oczami ze śmiechem. Tobie też by się przydała.
- Uf, a już myślałem, że to twoja twarz - odparł, a wszyscy parsknęli śmiechem, po czym wstał i uściskał mnie, jak zawsze złośliwie szczypiąc moje biodra. Diego to jeden z tych ludzi, przy których nie czuję żadnego skrępowania, bo znam go lepiej niż moją własną matkę i szczerze kocham go jak brata.
Po zjedzonym śniadaniu, który właściwie można uznać za obiad, bo jedliśmy o godzinie 12:00, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, aby się przygotować, oczywiście ja, jako druhna musiałam pomóc Nati, więc szybko zmyłam maseczkę i poszłam do jej sypialni, gdzie obie miałyśmy się szykować, natomiast Federico pojechał do domu kuzyna Maxiego, w którym chłopak mieszkał. Najpierw Natalia wzięła kąpiel, podczas gdy ja dobrałam jej kosmetyki do makijażu. Umalowałam ją i zrobiłam jej pięknego koka, zostawiając trochę loczków luźno. Następnie zrobiłam sobie makijaż, rozpuściłam włosy i upięłam pasemko z tyłu. Ubrałyśmy się w swoje sukienki. Natalia miała prześliczną, czerwoną sukienkę po mamie, w której wyglądała niczym bogini. Na koniec kilka dodatków, kolczyki, bransoletka i perfumy i byłyśmy gotowe do wyjścia.
Razem z wszystkimi wyszłyśmy z domu Nati i pojechałyśmy do wynajętego lokalu dokładnie na godzinę 16:30. Przyjęcie było wielkie, ponieważ Natalia ma ogromną rodzinę, a i ze strony Maxiego przybyło dużo gości, a więc sala także była duża. Po przywitaniu wszystkich, kiedy Maxi dotarł już na miejsce, usiedliśmy najpierw do kolacji, na którą podano tradycyjne hiszpańskie dania, hah. Widać, że mama Nati maczała w tym palce. Po jakichś dwóch godzinach, Maxi wstał od stołu i wszedł na scenę, a ja ścisnęłam rękę przyjaciółki, bo wiedziałam, co się zaraz wydarzy i to było piękne.
- Proszę wszystkich o uwagę - usłyszeliśmy drżący głos przyjaciela. - Chciałbym zaśpiewać piosenkę, którą napisałem dla jednej wyjątkowej osoby - uśmiechnął się i puścił oczko do Nati, która już miała łzy w oczach. Maxi wziął gitarę i zaśpiewał swoją piosenkę, po czym dostał gromkie brawa, a Nati się rozpłakała, ponieważ ostatnie słowa piosenki brzmiały "czy wyjdziesz za mnie...?". Chłopak zbiegł ze sceny i podszedł do Nati, podał jej rękę i pociągnął ją na środek sali, po czym uklęknął i wyjął małe pudełeczko, otwierając je i kurde, tam był prawdziwy brylant! Otworzyłam szeroko oczy, kiedy wypowiedział pytanie.
- Nati, czy wyjdziesz za mnie?
- Tak! - pisnęła Natalia, po czym pozwoliła Maxiemu założyć pierścionek na palec i pocałowała go, a my wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i bić brawo. Rzuciłam się, aby ucałować szczęśliwą przyjaciółkę, po czym usłyszeliśmy dźwięki wolnej piosenki, a Maxi poprosił Nati do tańca. Uformowaliśmy wokół nich kółeczko i także wolno tańczyliśmy. Patrzyłam na nich i nagle poczułam się bardzo stara.
- Pani pozwoli? - zapytał Federico, wyciągając do mnie rękę. Uśmiechnęłam się, wycierając łzę z policzka i poszłam z nim zatańczyć. Kołysaliśmy się wolno w rytm piosenki Whitney Huston, a ja byłam po prostu szczęśliwa, wtulona w jego pachnące ciało i czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Wieczorem, kiedy impreza rozkręciła się na dobre, ludzie szaleli na parkiecie, a część znajomych była już nieźle wstawiona, Federico zabrał mnie na spacer wokół parku, który był blisko lokalu. Złapał mnie za rękę i tak szliśmy, wsłuchani w ciszę i wpatrzeni w gwiazdy.
- Zimno ci? - zapytał mój ukochany i nie czekając na odpowiedź, zdjął swoją marynarkę i oddał mi, bo pomimo, że jesteśmy w ciepłej Hiszpanii, to jednak grudzień i jest zimno, choć nie ma śniegu. Spacerowaliśmy długo, aż zaczęły mi marznąć nogi, ale Federico wciąż krążył w zamyśleniu po alejkach, a ja czułam, że jest zamyślony i chce mi coś powiedzieć. Czyżby ten włoski casanova bał się mi coś wyznać?
- Kochanie? Wszystko w porządku? - zapytałam w końcu. Federico zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy, aż poczułam dreszcz na całym ciele, który nie był wywołany zimnem.
- Ludmiła, ja... chciałbym... chciałbym ci coś wyznać - wydukał, a ja poczułam, jak moje serce przyspiesza. Czyżby chciał zerwać? Raczej nie, wtedy nie denerwowałby się aż tak, i nie zrobiłby tego w tak romantycznej scenerii, która bardziej nadaje się na oświadczyny niż zerwanie. Chwila, co?
- Słucham - powiedziałam cicho, przełykając ślinę. Federico odetchnął ciężko i złapał mnie za obie ręce, przyciągając bliżej.
- To dla mnie trochę trudne, ale powiem to od razu. Ja... jadę w trasę koncertową na dwa miesiące i... i będziemy musieli się rozdzielić, bo ty nagrywasz serial, a ja nie mogę odrzucić tej oferty... i boję się o nasz związek, czy zdołamy to wytrzymać.
Odetchnęłam głęboko, nieco rozczarowana. Głupia ja, myślałam, że mi się oświadczy.
- Spokojnie - powiedziałam i pogłaskałam go po policzku, a on pocałował moją dłoń. - Możesz jechać, ja sobie dam radę. I nie martw się o nasz związek, damy sobie radę, przecież nic nas nie rozdzieli, prawda?
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, rozluźniając się zupełnie. Wróciliśmy na imprezę i zapakowaliśmy wszystkie prezenty, jakie dostali zaręczeni, aby zawieść je do domu Nati. Nie wróciliśmy już na przyjęcie, bo byłam zmęczona i szybko poszłam spać.
dwa tygodnie później
- Kochanie, wstawaj - usłyszałam jak ktoś budzi mnie rano. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
- Co? Która godzina? - zapytałam mojego chłopaka, który zakładał koszulkę.
- Już 8:00 rano. Miałaś pojechać ze mną na lotnisko, pamiętasz?
Ah tak - przypomniałam sobie. Dzisiaj Federico wyjeżdża na trasę koncertową i, cholercia, nie wraca prosto do Buenos Aires tylko leci do swojej rodziny do Włoch, co oznacza, że nie będziemy się widzieć jeszcze dłużej, bo przecież nie mogę opuścić nagrań. Wstałam z łóżka i wskoczyłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Ubrałam się w białą koszulkę i jeansy, uczesałam się i zeszłam na dół, gdzie już czekał mój ukochany, a także moja mama.
- Dzień dobry - przywitałam się i zasiadłam do stołu.
- Dzień dobry - odpowiedziała moja mama, nalewając mi kawy do filiżanki. Po śniadaniu musieliśmy się spieszyć, żeby zdążyć na samolot. Potem miałam jechać prosto na nagrania. Kiedy wywołali lot Federico, wstałam i rzuciłam się mu na szyję.
- Nie chcę się z tobą rozstawać - wyszeptałam w jego pachnące włosy. Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy i wiedziałam, że Federico też jest wzruszony, bo przycisnął mnie do siebie mocniej i wtulił nos w moją szyję.
- To tylko dwa miesiące. Obiecuję, że będziemy codziennie rozmawiać - powiedział, starając się dodać mi otuchy. Po dłuższej chwili odsunęłam głowę w górę i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Chłopak oddał pieszczotę, po czym odsunął się i pocałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się na jego gest i pomachałam mu, kiedy przechodził przez bramki. Kiedy straciłam go z oczu, odwróciłam się w kierunku postoju taksówek. Nagle dostałam esemesa. Kocham cię. Uśmiechnęłam się i odpisałam do Federico: Już za tobą tęsknię. Schowałam telefon do kieszeni i wsiadłam do taksówki.
Wysiadłam na miejscu naszego studia nagraniowego, które składało się z dwóch głównych części: domu głównej bohaterki, która jest sierotą i mieszka ze swoją matką chrzestną, oraz klubu tanecznego, do którego uczęszcza. Dziś nagrywamy już 20 odcinek. Bardzo szybko i sprawnie nam to idzie. W ciągu tych dwóch miesięcy nieobecności mojego chłopaka zdołamy nagrać zapewne połowę serialu. Weszłam do garderoby i przywitałam się z wszystkimi. Przebrałam się w strój mojej bohaterki i byłam już gotowa do nagrywania.
- Hej! Ludmiła! - ktoś podszedł do mnie i szczypnął mnie w biodra. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Stefano.
- Hej - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Co słychać?
- Dobrze, a u ciebie? Słyszałem, że twój chłopak wyjechał? - zapytał.
- Ym, tak - odpowiedziałam. - Wyjechał dzisiaj rano w trasę.
- Słuchaj, tak naprawdę to zagadałem bo chciałem cię zaprosić na moją imprezę urodzinową - wtrącił, przechylając głowę lekko na bok. - Przyjdziesz?
- Z chęcią - uśmiechnęłam się, bo niby czemu nie?
- Świetnie, w takim razie dziś wieczorem u mnie w domu.
- Robisz domówkę? - zapytałam z uśmiechem.
- Tak - przytaknął. - Nie będzie to duża impreza, tylko znajomi i przyjaciele, więc domówka będzie ok. A teraz przepraszam, reżyser czegoś ode mnie chciał - dodał i odszedł. No fajnie, to już mam zajęty pierwszy wieczór, tylko co ja na siebie włożę?
Wyłączyłam denerwujące pikanie budzika i wstałam z łóżka, przecierając zaspane oczy. Od razu poczłapałam do łazienki i wzięłam prysznic, potem umyłam włosy i oczyściłam twarz tonikiem. Od razu nałożyłam maseczkę, a włosy zakręciłam. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w dres i luźną koszulkę, po czym obudziłam Federico, aby także się obudził. Zeszliśmy razem na dół na śniadanie. Przy stole w jadalnie siedzieli wszyscy nasi przyjaciele (oprócz Maxiego) oraz rodzina Nati.
- Wooo, Ludmiła - syknął Diego, teatralnie zasłaniając oczy. - Co ty masz na twarzy?
- To tylko maseczka - przewróciłam oczami ze śmiechem. Tobie też by się przydała.
- Uf, a już myślałem, że to twoja twarz - odparł, a wszyscy parsknęli śmiechem, po czym wstał i uściskał mnie, jak zawsze złośliwie szczypiąc moje biodra. Diego to jeden z tych ludzi, przy których nie czuję żadnego skrępowania, bo znam go lepiej niż moją własną matkę i szczerze kocham go jak brata.
Po zjedzonym śniadaniu, który właściwie można uznać za obiad, bo jedliśmy o godzinie 12:00, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, aby się przygotować, oczywiście ja, jako druhna musiałam pomóc Nati, więc szybko zmyłam maseczkę i poszłam do jej sypialni, gdzie obie miałyśmy się szykować, natomiast Federico pojechał do domu kuzyna Maxiego, w którym chłopak mieszkał. Najpierw Natalia wzięła kąpiel, podczas gdy ja dobrałam jej kosmetyki do makijażu. Umalowałam ją i zrobiłam jej pięknego koka, zostawiając trochę loczków luźno. Następnie zrobiłam sobie makijaż, rozpuściłam włosy i upięłam pasemko z tyłu. Ubrałyśmy się w swoje sukienki. Natalia miała prześliczną, czerwoną sukienkę po mamie, w której wyglądała niczym bogini. Na koniec kilka dodatków, kolczyki, bransoletka i perfumy i byłyśmy gotowe do wyjścia.
Razem z wszystkimi wyszłyśmy z domu Nati i pojechałyśmy do wynajętego lokalu dokładnie na godzinę 16:30. Przyjęcie było wielkie, ponieważ Natalia ma ogromną rodzinę, a i ze strony Maxiego przybyło dużo gości, a więc sala także była duża. Po przywitaniu wszystkich, kiedy Maxi dotarł już na miejsce, usiedliśmy najpierw do kolacji, na którą podano tradycyjne hiszpańskie dania, hah. Widać, że mama Nati maczała w tym palce. Po jakichś dwóch godzinach, Maxi wstał od stołu i wszedł na scenę, a ja ścisnęłam rękę przyjaciółki, bo wiedziałam, co się zaraz wydarzy i to było piękne.
- Proszę wszystkich o uwagę - usłyszeliśmy drżący głos przyjaciela. - Chciałbym zaśpiewać piosenkę, którą napisałem dla jednej wyjątkowej osoby - uśmiechnął się i puścił oczko do Nati, która już miała łzy w oczach. Maxi wziął gitarę i zaśpiewał swoją piosenkę, po czym dostał gromkie brawa, a Nati się rozpłakała, ponieważ ostatnie słowa piosenki brzmiały "czy wyjdziesz za mnie...?". Chłopak zbiegł ze sceny i podszedł do Nati, podał jej rękę i pociągnął ją na środek sali, po czym uklęknął i wyjął małe pudełeczko, otwierając je i kurde, tam był prawdziwy brylant! Otworzyłam szeroko oczy, kiedy wypowiedział pytanie.
- Nati, czy wyjdziesz za mnie?
- Tak! - pisnęła Natalia, po czym pozwoliła Maxiemu założyć pierścionek na palec i pocałowała go, a my wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i bić brawo. Rzuciłam się, aby ucałować szczęśliwą przyjaciółkę, po czym usłyszeliśmy dźwięki wolnej piosenki, a Maxi poprosił Nati do tańca. Uformowaliśmy wokół nich kółeczko i także wolno tańczyliśmy. Patrzyłam na nich i nagle poczułam się bardzo stara.
- Pani pozwoli? - zapytał Federico, wyciągając do mnie rękę. Uśmiechnęłam się, wycierając łzę z policzka i poszłam z nim zatańczyć. Kołysaliśmy się wolno w rytm piosenki Whitney Huston, a ja byłam po prostu szczęśliwa, wtulona w jego pachnące ciało i czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Wieczorem, kiedy impreza rozkręciła się na dobre, ludzie szaleli na parkiecie, a część znajomych była już nieźle wstawiona, Federico zabrał mnie na spacer wokół parku, który był blisko lokalu. Złapał mnie za rękę i tak szliśmy, wsłuchani w ciszę i wpatrzeni w gwiazdy.
- Zimno ci? - zapytał mój ukochany i nie czekając na odpowiedź, zdjął swoją marynarkę i oddał mi, bo pomimo, że jesteśmy w ciepłej Hiszpanii, to jednak grudzień i jest zimno, choć nie ma śniegu. Spacerowaliśmy długo, aż zaczęły mi marznąć nogi, ale Federico wciąż krążył w zamyśleniu po alejkach, a ja czułam, że jest zamyślony i chce mi coś powiedzieć. Czyżby ten włoski casanova bał się mi coś wyznać?
- Kochanie? Wszystko w porządku? - zapytałam w końcu. Federico zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy, aż poczułam dreszcz na całym ciele, który nie był wywołany zimnem.
- Ludmiła, ja... chciałbym... chciałbym ci coś wyznać - wydukał, a ja poczułam, jak moje serce przyspiesza. Czyżby chciał zerwać? Raczej nie, wtedy nie denerwowałby się aż tak, i nie zrobiłby tego w tak romantycznej scenerii, która bardziej nadaje się na oświadczyny niż zerwanie. Chwila, co?
- Słucham - powiedziałam cicho, przełykając ślinę. Federico odetchnął ciężko i złapał mnie za obie ręce, przyciągając bliżej.
- To dla mnie trochę trudne, ale powiem to od razu. Ja... jadę w trasę koncertową na dwa miesiące i... i będziemy musieli się rozdzielić, bo ty nagrywasz serial, a ja nie mogę odrzucić tej oferty... i boję się o nasz związek, czy zdołamy to wytrzymać.
Odetchnęłam głęboko, nieco rozczarowana. Głupia ja, myślałam, że mi się oświadczy.
- Spokojnie - powiedziałam i pogłaskałam go po policzku, a on pocałował moją dłoń. - Możesz jechać, ja sobie dam radę. I nie martw się o nasz związek, damy sobie radę, przecież nic nas nie rozdzieli, prawda?
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, rozluźniając się zupełnie. Wróciliśmy na imprezę i zapakowaliśmy wszystkie prezenty, jakie dostali zaręczeni, aby zawieść je do domu Nati. Nie wróciliśmy już na przyjęcie, bo byłam zmęczona i szybko poszłam spać.
dwa tygodnie później
- Kochanie, wstawaj - usłyszałam jak ktoś budzi mnie rano. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
- Co? Która godzina? - zapytałam mojego chłopaka, który zakładał koszulkę.
- Już 8:00 rano. Miałaś pojechać ze mną na lotnisko, pamiętasz?
Ah tak - przypomniałam sobie. Dzisiaj Federico wyjeżdża na trasę koncertową i, cholercia, nie wraca prosto do Buenos Aires tylko leci do swojej rodziny do Włoch, co oznacza, że nie będziemy się widzieć jeszcze dłużej, bo przecież nie mogę opuścić nagrań. Wstałam z łóżka i wskoczyłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Ubrałam się w białą koszulkę i jeansy, uczesałam się i zeszłam na dół, gdzie już czekał mój ukochany, a także moja mama.
- Dzień dobry - przywitałam się i zasiadłam do stołu.
- Dzień dobry - odpowiedziała moja mama, nalewając mi kawy do filiżanki. Po śniadaniu musieliśmy się spieszyć, żeby zdążyć na samolot. Potem miałam jechać prosto na nagrania. Kiedy wywołali lot Federico, wstałam i rzuciłam się mu na szyję.
- Nie chcę się z tobą rozstawać - wyszeptałam w jego pachnące włosy. Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy i wiedziałam, że Federico też jest wzruszony, bo przycisnął mnie do siebie mocniej i wtulił nos w moją szyję.
- To tylko dwa miesiące. Obiecuję, że będziemy codziennie rozmawiać - powiedział, starając się dodać mi otuchy. Po dłuższej chwili odsunęłam głowę w górę i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Chłopak oddał pieszczotę, po czym odsunął się i pocałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się na jego gest i pomachałam mu, kiedy przechodził przez bramki. Kiedy straciłam go z oczu, odwróciłam się w kierunku postoju taksówek. Nagle dostałam esemesa. Kocham cię. Uśmiechnęłam się i odpisałam do Federico: Już za tobą tęsknię. Schowałam telefon do kieszeni i wsiadłam do taksówki.
Wysiadłam na miejscu naszego studia nagraniowego, które składało się z dwóch głównych części: domu głównej bohaterki, która jest sierotą i mieszka ze swoją matką chrzestną, oraz klubu tanecznego, do którego uczęszcza. Dziś nagrywamy już 20 odcinek. Bardzo szybko i sprawnie nam to idzie. W ciągu tych dwóch miesięcy nieobecności mojego chłopaka zdołamy nagrać zapewne połowę serialu. Weszłam do garderoby i przywitałam się z wszystkimi. Przebrałam się w strój mojej bohaterki i byłam już gotowa do nagrywania.
- Hej! Ludmiła! - ktoś podszedł do mnie i szczypnął mnie w biodra. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Stefano.
- Hej - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Co słychać?
- Dobrze, a u ciebie? Słyszałem, że twój chłopak wyjechał? - zapytał.
- Ym, tak - odpowiedziałam. - Wyjechał dzisiaj rano w trasę.
- Słuchaj, tak naprawdę to zagadałem bo chciałem cię zaprosić na moją imprezę urodzinową - wtrącił, przechylając głowę lekko na bok. - Przyjdziesz?
- Z chęcią - uśmiechnęłam się, bo niby czemu nie?
- Świetnie, w takim razie dziś wieczorem u mnie w domu.
- Robisz domówkę? - zapytałam z uśmiechem.
- Tak - przytaknął. - Nie będzie to duża impreza, tylko znajomi i przyjaciele, więc domówka będzie ok. A teraz przepraszam, reżyser czegoś ode mnie chciał - dodał i odszedł. No fajnie, to już mam zajęty pierwszy wieczór, tylko co ja na siebie włożę?
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze
Prześlij komentarz