Rozdział 27

Byłam zrozpaczona. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego Federico mi to zrobił. Dlaczego mnie zdradził? Wydawało mi się, że między nami jest wszystko w porządku. Myślałam, że jest chłopakiem szczerym i naprawdę mnie kocha, tymczasem oszukuje mnie, wciska jakąś bajeczkę o przyjeździe brata i za moimi plecami spotyka się z jakąś panienką. Jakbym nic dla niego nie znaczyła. Pod wpływem tych myśli moja tama puściła i rozryczałam się na dobre w tej taksówce. Szlochałam spazmatycznie, bo bardzo cierpiałam. Moje cierpienie było ogromne, ból był nie do zniesienia bo zraniła mnie osoba, którą tak bardzo kocham i której tak bardzo ufałam, i to zraniła mnie w najgorszy możliwy sposób. Nie mogłam się uspokoić i coraz bardziej płakałam. Jestem pewna, że łzy całkowicie zniszczyły mój makijaż, a włosy się potargały i wyglądam jak truchło.

- Proszę pani, proszę nie płakać - powiedział cicho kierowca i podał mi przez ramię paczkę chusteczek. Nic nie powiedziałam, tylko przyjęłam chusteczki i wysmarkałam nos, wytarłam oczy i spróbowałam wytrzeć policzki z rozmazanego tuszu. Na lotnisku trochę się uspokoiłam i zachowałam kamienną twarz do momentu, kiedy usiadłam na swoim miejscu przy oknie. Wtedy znów wszystkie zapory puściły i rozpłakałam się ponownie. Płakałam już ciszej niż w taksówce, jednak znacznie dłużej. Nie mogłam się uspokoić, nie mogłam przestać wylewać łez. Ból wewnątrz mnie był tak ogromny, że dosłownie rozrywał moje serce od środka. Myślałam, że dostanę jakiegoś zawału i umrę. Tylko na to miałam teraz ochotę. Zaczęłam zagryzać wargę z bólu, kiedy z mojej piersi wydostawały się urywane oddechy.

- Proszę pani - usłyszałam delikatny, kobiecy głos. Zdziwiona odwróciłam się i stwierdziłam, że obok mnie siedzi stewardessa z kocem, paczką chusteczek i czymś, czego nie mogłam dostrzec przez łzy. 
- Proszę się uspokoić. Proszę nie płakać - powtórzyła słowa kierowcy. Nic nie odpowiedziałam. Siedziałam cicho, trzęsąc się z zimna i emocji. Kobieta wstała i przykryła mnie kocem, podała mi poduszkę i chusteczki. Wytarłam nimi twarz i oczy i wydmuchałam nos. Dopiero wtedy zaczęłam głęboko oddychać, aby się uspokoić. Poczułam się śpiąca.
- Proszę wypić to przed snem - powiedziała stewardessa, podając mi szklankę z jakimś brązowym płynem, który pachniał jak jakieś ziółka. - To ukoi nerwy i pomoże pani zasnąć.
- Dziękuję - wyszeptałam drżącym głosem i przyjęłam kubek. Kobieta tylko uśmiechnęła się i poczekała, aż wypiję miksturę, po czym zabrała kubek i zgasiła światełka przy moim fotelu.
- Życzę dobrej nocy - szepnęła i odeszła. Siedziałam jeszcze chwilę z głową przy oknie opartą o poduszkę. Wpatrywałam się w ziemię pode mną i chmury obok mnie. Ostatnie łzy smutku spływały mi powoli i cicho po policzkach. Zamknęłam oczy i postanowiłam sobie już nie płakać. Po chwili zasnęłam.


- Halo, proszę pani, proszę wstawać - poczułam jak ktoś delikatnie szturcha moje ramię. - Za chwilę lądujemy w Egipcie. Proszę zapiąć pasy. 

Przeciągnęłam się i dopiero wtedy przypomniałam sobie, gdzie jestem i dlaczego mam na sobie obcisłą sukienkę. Natychmiast poczułam w sercu ten gorzki ból i zadrżałam, jednak nie pozwoliłam już, aby więcej łez wydostało się z moich oczu. Zebrałam swoje rzeczy i wypiłam wodę, którą przyniosła mi ta miła stewardessa. Przy wysiadaniu podziękowałam jej za wszystko. Nie miałam ze sobą dosłownie nic, co było takie dziwne. Szłam przez lotnisko w tych szpilkach, a ludzie patrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Pewnie zastanawiali się, co mi się stało. Szłam na tych wysokich szpilkach i nie obchodziło mnie nic. Włączyłam telefon, aby zadzwonić do taty i powiadomić go, że jestem w Egipcie. Tak, tata był teraz dla mnie jedynym ratunkiem. Federico tu nie przyjedzie, bo niby po co, skoro mu na mnie nie zależy. A gdyby nawet, wiem że mogę liczyć na tatę i jego dyskrecję. 

Od razu mój telefon zawiesił się od niezliczonej liczby nieodebranych połączeń. Znaczna większość była od Federico, kilkanaście było od mamy, Violetty, Leona, a nawet były dwa od Luigi'ego. Co to ma być? Chce udobruchać czyny swojego brata? Prychnęłam pod nosem, przeglądając wiadomości od przyjaciółek, które brzmiały mniej więcej: "gdzie jesteś?! oddzwoń natychmiast!". Oho, widzę, że Federico już zdążył wszcząć alarm. On także przysłał milion wiadomości, ale nawet na nie nie spojrzałam. Wybrałam numer taty i zadzwoniłam. W międzyczasie wsiadłam do taksówki i za ostatnie pieniądze jechałam do domku taty.
- Halo? - usłyszałam w słuchawce jego głos i zrobiło mi się trochę lepiej.
- Hej, tatku - przywitałam się drżącym głosem.
- Ludmiła? Córeczko, co się stało? Mama dzwoniła i martwi się o ciebie...
- Nie martw się, wszystko ci za chwilę opowiem. Jadę do twojego domku... Mogę przyjechać?
- Oczywiście, kochanie. Czekamy na ciebie.

Po pół godzinie drogi dotarłam do domu taty. On już na mnie czekał i natychmiast mnie mocno przytulił. Tak mocno, że prawie straciłam oddech, ale to było dobre. Oddałam uścisk i poczułam, jak całuje mnie w czoło. Poszłam z nim do kuchni, gdzie czekała Catalina z herbatą i gorącą kolacją, jednak ja nie miałam ochoty nic jeść. Nie mogłam nic przełknąć i tylko wypiłam herbatę i wzięłam tabletki na ból głowy. 
- Gwiazdeczko, co się stało? - zapytał tata delikatnie. Catalina patrzyła na mnie ze współczuciem i zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Przepraszam was, ale jestem bardzo zmęczona. Czy możemy porozmawiać o tym później?
- Oczywiście - odparł tata. - Jeśli nie chcesz teraz mówić, w porządku.
- Chodź, musisz się wykąpać - stwierdziła Catalina i zaprowadziła mnie do łazienki, gdzie wzięłam gorącą kąpiel i umyłam dokładnie twarz i ciało. Było to odrobinę relaksujące. Nasmarowałam się niezliczoną ilością balsamów, kremów i olejków, bo to zawsze mnie odpręża. Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem i weszłam do pokoju gościnnego, gdzie Catalina przygotowała mi białą piżamkę z kwiatuszkami. Urocze. Ubrałam się w nią i rozczesałam włosy. Nareszcie poczułam się odrobinę lepiej po raz pierwszy od 24 godzin. Wślizgnęłam się pod kołdrę i natychmiast zasnęłam długim, twardym snem.


Obudziłam się następnego dnia, kiedy była już pora obiadu, a nawet później. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, więc zawinęłam się w kołdrę i włączyłam telewizor. Mój telefon leżał wyłączony gdzieś na dnie szafy i nie obchodziło mnie, kto i czego ode mnie chciał. Przerzucałam kanały w telewizorze, kiedy usłyszałam delikatne pukanie.
- Proszę - sapnęłam. Drzwi się otworzyły i weszła Catalina z tacą, na której leżał kubek i talerz naleśników.
- Przyniosłam ci coś do zjedzenia. Musisz jeść, bo nie chcę, żebyś umarła z głodu. To są naleśniki z nutellą, wiem, że je kochasz. Zjedz je a potem wypij te ziółka, one ci pomogą, dobrze?
- Mhm - mruknęłam. Widząc, że kobieta nie zamierza wyjść z pokoju, chwyciłam widelec i zjadłam dwa naleśniki, po czym wypiłam ziółka. Catalina pogłaskała mnie po głowie.
- Ludmi, co się dzieje? - zapytała delikatnie. Na samo wspomnienie tego, co mi złamało serce moje oczy zapełniły się łzami i znów zaczęłam drżeć.
- Spokojnie - powiedziała kobieta i przytuliła mnie. Tak dobrze było tulić się do kogoś, komu na mnie zależy. Kto się mną opiekuje, karmi mnie i pozwala mi spać ile chcę. Kogoś kto mnie rozumie.
- Czy miałaś kiedyś złamane serce, Cat? - zapytałam wciąż się do niej tuląc.
- Oczywiście - odparła smutno. - Chyba każdy przechodził w swoim życiu coś takiego.
- Tak, ale nie każdy został zdradzony - mruknęłam z bólem. Catalina spojrzała na mnie zdziwiona.
- Twój chłopak cię zdradził? Ten chłopak, który był tu kiedyś z tobą i który był tak w tobie zakochany, że był gotów wskoczyć za tobą w ogień?
- Tak, ten - burknęłam. Wtedy do pokoju wszedł tata i kazał mi opowiedzieć dokładnie co się wydarzyło. Więc opowiedziałam im, ze wszystkimi szczegółami. Mój głos drżał, ale nie płakałam, bo byłam już bardziej chłodna i obojętna na tego chłopaka i na wszystko, co się działo.

- Nie mogę w to uwierzyć - szepnęła Catalina.
- Nigdy bym się tego nie spodziewał po Federico. To taki dobry chłopak - stwierdził tata, po czym znów mnie przytulił.
- Musisz zadzwonić do mamy, skarbie. Martwi się o ciebie i też powinna wiedzieć, co się z tobą dzieje - dodał.
- Dobrze, ale nie chcę znowu opowiadać tego do początku - mruknęłam.
- W porządku, więc ja zadzwonię i powiem jej wszystko, tak?
- Tak - odparłam. - Tylko proszę, powiedz jej, żeby nie mówiła nic nikomu. Nie chcę, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Niech nie rozmawia z nikim, a już zwłaszcza z Federico. Chcę to zachować dla siebie i odciąć się od tego wszystkiego.
- Dobrze skarbie, zrobimy jak zechcesz - powiedział tata i pocałował mnie w czoło. Oboje z Cataliną wyszli i pozwolili mi spać. 


Przez następny tydzień nie robiłam nic innego, tylko spałam i od czasu do czasu coś zjadłam. Zasypiałam wcześnie i budziłam się późno, spałam i odpoczywałam bardzo długo. Popołudniami, kiedy tata i Cat wracali z pracy, wstawałam z łóżka i schodziłam na dół, aby coś zjeść i wypić ziółka na uspokojenie, które jakoś dobrze na mnie działały. Siedzieliśmy razem do wieczora i oglądaliśmy jakieś filmy. Przez cały ten czas nie zmieniałam ubrania ani nie kąpałam się. Nie czułam takiej potrzeby. Dziś kiedy wstałam, była sobota, więc dokładnie tydzień odkąd tu przyjechałam. Cat była w domu i gotowała obiad, a ja poczułam potrzebę wykąpania się. Poszłam więc i wzięłam długą kąpiel, która naprawdę mnie zrelaksowała i rozluźniła. Umyłam włosy i twarz, potem się wysuszyłam i przebrałam w jakieś ciuchy, które Catalina mi pożyczyła. Dwa dni temu rozmawiałam z mamą i po tym, jak narobiła mi wyrzutów, czemu jej nic nie mówiłam i tak dalej, poprosiłam ją, żeby poszła do mojego mieszkania i przysłała mi torbę z moimi rzeczami. Ustaliłyśmy, że zrobi to, kiedy Federico nie będzie, tak, żeby nie wiedział, co się dzieje. 

Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Wybrałam owsiankę z owocami i kawę. Pomogłam Catalinie zmyć naczynia i zrobić obiad, a kiedy tata wrócił do domu, aby zjeść z nami posiłek, krzyknął z korytarza:
- Gwiazdeczko, mam dla ciebie niespodziankę!
- Jaką tatku? - zapytałam i wybiegłam do korytarza, gdzie ujrzałam moją mamę z otwartymi ramionami.
- Mama! - krzyknęłam i przytuliłam kobietę, która stała w drzwiach.
- Córeczko, tak za tobą tęskniłam. Martwiłam się o ciebie. Dlaczego mi nie powiedziałaś, co się dzieje?
- Mamo, to dla mnie ciężkie i nie chcę o tym rozmawiać...
- No dobrze, ale Federico był u nas w domu ze trzy razy i raz go nawet wpuściłam, taka byłam zdziwiona że cię szuka. To było w tą piątkową noc, kiedy zniknęłaś. Powiedział mi, że powstało między wami ogromne nieporozumienie i musicie to wyjaśnić.
- Mamo... Czy zdradę można nazwać nieporozumieniem? On pieprzył inną dziewczynę i to w naszym mieszkaniu, w naszej kuchni, kiedy wiedział, że niedługo mam wrócić do domu, mamo!
- O mój Boże, kochanie - wykrzyknęła przerażona. - To rzeczywiście brzmi drastycznie. Nie mogę uwierzyć, że Federico zrobił coś takiego... Jesteś pewna, że to był on?
- Tak, mamo, bo niby kto inny? Poza tym, widziałam jego koszulkę. Jest bardzo charakterystyczna z nazwiskiem Depp'a na plecach, więc nie ma mowy o pomyłce.
- Boże kochanie, tak mi przykro - westchnęła i przytuliła mnie kolejny raz. Potem odsunęła mnie od siebie i stwierdziła:
- Schudłaś. Czy ty w ogóle coś jadłaś w ciągu tego tygodnia?
- Eeee... tak, trochę tak.
- Jadła bardzo mało - wtrąciła Catalina. - Nie mogłam jej zmusić do jedzenia. Zwykle przesypiała cały dzień i wstawała dopiero na podwieczorek, a kładła się spać zaraz po kolacji. Dopiero dzisiaj wstała rano i umyła się.
- Dziecko drogie - wyszeptała przerażona rodzicielka. - Od teraz masz jeść normalne posiłki i nie przesypiać życia! Nie dam ci się zmarnować. Tu masz ubrania i kosmetyki, nie wiedziałam, jak dużo potrzebujesz, więc przyniosłam ci wszystkie.
- Dzięki mamo. Federico cię nie widział, prawda? Nie wie, że tu jesteśmy?
- Oczywiście, że nie. Poszłam do waszego mieszkania rano, kiedy on poszedł do Leona. Zabrałam twoje rzeczy i wsiadłam w najszybszy samolot. Ale Ludmiła, powinnaś wiedzieć, że on się o ciebie strasznie martwi, z resztą nie tylko on. Wszyscy umierają ze zmartwienia, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje. Nie sądzisz, że powinnaś włączyć telefon i dać im znać?
- Nie, mamo. Właśnie tego chcę. Chcę odciąć się od wszystkich i wszystkiego. I nie obchodzi mnie, co Federico ma mi do powiedzenia. Zdrada to zdrada, koniec i kropka. Teraz będę tu żyć w sekrecie.
- Jak długo? - zapytała mama z powątpiewaniem.
- Na pewno zostanę tu już do ślubu taty - powiedziałam w zamyśleniu. Ślub jest za dwa tygodnie i dostałam zaproszenie z Federico, ale mam nadzieję, że on o tym nie pamięta i nie odważy się tu przyjechać. A potem, nie wiem co zrobię. Może zostanę tu do końca życia? Albo wyjadę do Nati, która też ma swój ślub za niecałe dwa miesiące? A potem ślub Fran i Diego....

Czemu wszyscy są szczęśliwi, tylko ja nie?




Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze