Rozdział 45

Ludmiła

Następnego dnia zadzwoniłam do Stefano i powiadomiłam go o swojej decyzji. Chłopak oczywiście ucieszył się, z resztą nic w tym dziwnego, w końcu jestem prawdziwą gwiazdą, każdy chciałby mnie mieć na swoim koncercie. Dwa dni później rozpoczęły się przygotowania do trasy koncertowej. Ekipa techniczna musiała się streszczyć, żeby przygotować cały sprzęt na pierwszy koncert, który miał się odbyć w sobotę w teatrze Gran Rex. Styliści przygotowali już stroje dla Stefano, ale mieli problem ze mną. Dlatego najpierw musiałam iść na przymiarki, tak aby krawcowe mogły zdjąć ze mnie miarę. Zdecydowaliśmy, że wystąpię tylko w jednym stroju. Będzie to biało-srebrna błyszcząca sukienka. Będzie miała długie rękawy, ale jej spódnica będzie odpinana tak, żebym pomiędzy jednym utworem, a drugim, mogła się szybko przebrać i zostać w samym kombinezonie z krótkimi spodenkami.

Tak więc krawcowe pracowały nad moim strojem, a tymczasem ja w towarzystwie mojego przyjaciela ciężko pracowałam na sali treningowej. Mieliśmy zaśpiewać razem trzy utwory: jedną balladę, do której akurat nie musiałam uczyć się układu, wystarczyło tylko znać słowa; jedną energiczną piosenkę z wymagającym układem tanecznym oraz utwór końcowy, który był dość szybki i do którego też musiałam znać choreografię. Dodam, że ballada pochodziła ze ścieżki dźwiękowej naszego musicalu.

Znajdowałam się na sali treningowej, na której już drugi dzień z rzędu próbowałam opanować choreografię do drugiego utworu o tytule "Dirty talk". Ogólnie znałam już kroki, ale wciąż nie umiałam wykonać ich do końca poprawnie, no i myliła mi się kolejność.
- No dobra, kochani, przerwa! - krzyknął nasz choreograf Alan. - Macie dwadzieścia minut odpoczynku, potem wracamy do ćwiczeń! Ah, Ludmiła?
- Tak? - zapytałam przestraszona, że zacznie mi wypominać moją nie-perfekcję.
- Świetnie ci idzie. Szybko się uczysz, masz prawdziwy talent - odparł i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi. No tak, czym ja się martwię, jestem przecież genialna. Stefano chyba też tak uważał.
- Wiedziałem, że nie mogłem wybrać lepiej - powiedział, patrząc na mnie z przyjaznym uśmiechem.
- To prawda. Nie mogłeś - wzruszyłam ramionami z poważną miną, po czym roześmiałam się. Usiedliśmy na chłodnej posadzce i wycieraliśmy ręcznikami pot z naszych rozgrzanych ciał. Sięgnęłam po butelkę i upiłam spory łyk wody.

- Wiec, co u ciebie słychać? - zagadnął mój przyjaciel.
- Dobrze - odparłam. - Moja kariera szybko się rozwija, Federico też ma coraz więcej korzystnych propozycji. 
- Jesteście szczęśliwi? - zapytał. To trochę dziwne pytanie, chyba nie powinien go zadawać po tym, co między nami zaszło. Jednak minęły już ponad trzy lata, odkąd się rozstaliśmy, on ma dziewczynę, a ja narzeczonego. To chyba nic złego, jeśli mu opowiem o naszych relacjach, prawda?
- Wspaniale - powiedziałam w końcu. - Cieszę się, że mimo tej odległości, która nas dzieli przez większość czasu, nic między nami się nie zepsuło i nadal planujemy wspólną przyszłość. 
- Pewnie chciałaś teraz pobyć z nim, a ja ci pokrzyżowałem plany... - zaczął.
- Daj spokój - machnęłam ręką. - Śpiewanie to dla mnie przyjemność, tak dawno nie występowałam na koncertach. Poza tym, to tylko dwa tygodnie, potem wrócę do domu i będziemy razem - uśmiechnęłam się marzycielsko, a Stefano się roześmiał.

- A co u ciebie? - zmieniłam temat naszej rozmowy.
- Cóż, ja nie miałem tyle szczęścia co ty - przyznał i nagle posmutniał, spuszczając głowę w dół. - Ja i Dominica ciężko znosimy rozłąkę, a ona jest przecież modelką i pracuje w Meksyku, podczas gdy ja przebywam albo w Argentynie, albo we Włoszech.
- Cóż, mam nadzieję, że wam się ułoży - starałam się go pocieszyć.
- Daj spokój, nie gadajmy o tym. Skupmy się lepiej na treningu - zaproponował. Cóż mogłam zrobić? Nie znam tej dziewczyny zbyt dobrze, mogłam tylko radzić mojemu przyjacielowi, a skoro on nie chciał o tym rozmawiać, to widocznie bolesny temat, a ja nie jestem jakimś psychologiem. Skoro nie chce ode mnie pomocy, to trudno. Nie będę się przecież wtrącać w jego życie, jak to robi moja mama ze mną. Znowu dzwoni do mnie po raz kolejny podczas treningu. Przewróciłam oczami, bo wiem, że będzie zadawać same bezsensowne pytania i  odrzuciłam połączenie. Niedługo Alan wrócił do sali i rozpoczęliśmy drugą część treningu.

W następną sobotę od rana byłam zaaferowana koncertem. Przez ostatni tydzień prawie nie widziałam się z Federico, mimo, że on miał wolne, ja praktycznie zamieszkałam na sali treningowej, a później w teatrze, gdzie mieliśmy próby generalne. Wracałam do domu tylko wieczorami, ale podobało mi się to, bo kocham trenować i kocham śpiewać. Federico obiecał mi, że przyjdzie na koncert i dlatego byłam tym bardziej podekscytowana. Wiem, że wszyscy nasi znajomi, którzy byli w Buenos Aires także przyjdą, jak zawsze, żeby mnie wspierać. 

Rano wstałam bardzo wcześnie, żeby zdążyć wziąć kąpiel i umyć oraz wysuszyć włosy. Mój kochany Federico zrobił mi pyszne śniadanie, a potem razem ze mną pojechał wcześniej na miejsce koncertu, abym zdążyła się przygotować. Weszliśmy za kulisy i przywitaliśmy się z wszystkimi, po czym ja zniknęłam w garderobie, aby założyć mój wspaniały kostium i pozwolić dziewczynom, żeby mnie umalowały. Użyły srebrnych i złotych cieni z brokatem, podkreśliły mocno moje usta. Wyglądałam i czułam się cudownie, jednak nie mogłam być tego pewna zanim nie przejrzałam się w lustrze najważniejszych dla mnie oczu.


Federico

Od tygodnia Ludmiła jest tak zapracowana, ze nie ma w ogóle czasu dla mnie, ani dla przyjaciół. Rano wychodzi na próby, w porze lunchu ma przerwę, którą spędza z tym Stefano, a potem ma zawsze coś ważnego, jak nie przymiarki stroju, to kolejne treningi albo wizytę u kosmetyczki. Do domu wraca dopiero wieczorem, zjada kolację i kładzie się spać, tak że nawet nie mam czasu z nią porozmawiać, zapytać, jak jej minął dzień i tak dalej. Mimo to rozumiem ją, nie robię jej wyrzutów i staram się ją we wszystkim wspierać. 

Dlatego też dzisiaj umiliłem jej dzień i przygotowałem jej naleśniki na śniadanie, a potem razem z nią pojechałem wcześniej do teatru, żeby towarzyszyć jej przy przygotowaniach. Ludmiła zniknęła w garderobie, żeby się przebrać, umalować i uczesać, a ja w tym czasie rozmawiałem z kilkoma znajomymi, których tu spotkałem. 
- No proszę, kogo moje oczy widzą! - usłyszałem za sobą głos i wiedziałem, kto mnie woła. Odwróciłem się do niego i spojrzałem mu w oczy.
- Siema, Stefano - przywitałem się i przybiliśmy piątkę. 
- Fede, jak leci? - zapytał z tym uśmiechem przyklejonym jak zawsze do twarzy. Czy ten gość nie ma zmartwień?
- Świetnie, nawet bardzo. A co u ciebie? - zapytałem z grzeczności. Nie lubię kolesia, staram się być dla niego przyjazny tylko przez wzgląd na Ludmiłę.
- Doskonale. To świetne uczucie zaczynać swoją pierwszą trasę koncertową, zwłaszcza gdy gościem jest tak cudowna istota jak twoja narzeczona - odparł i mrugnął do mnie. 
- Tak, wiem coś o tym - rzuciłem, przypominając sobie naszą wspólną trasę dwa lata temu. 
- A, oto i jest nasza gwiazda! - Stefano krzyknął wpatrując się w punkt za moimi plecami. Obróciłem się i ujrzałem ją. Wyglądała przepięknie, olśniewająco, aż zaparło mi dech w piersi. Miała na sobie świecącą suknię i rozwiane włosy, ale tak naprawdę to ona błyszczała od środka swoim własnym światłem. Podeszła do mnie z nieśmiałym uśmiechem i złapała nie za ręce.

- I co, jak wyglądam? - zapytała z uśmieszkiem, obracając się.
- Wyglądasz przepięknie - powiedziałem najzupełniej szczerze i przyciągnąłem ją do siebie. 
- To ja was na chwilę zostawię - usłyszałem głos Stefano który przemknął gdzieś obok nas. I dobrze. Niech sobie idzie. Spojrzałem na moją ukochaną.
- Jesteś niesamowita - wyszeptałem jej do ucha i niemal od razu dostrzegłem gęsią skórkę na jej szyi. Uśmiechnąłem się do siebie cwanie. Kocham to, w jaki sposób na mnie reaguje.
- Kocham cię - odpowiedziała i pocałowała mnie. Pogłębiłem pocałunek sprawiając, że stał się bardziej namiętny. Moje ręce powędrowały wzdłuż jej pięknego ciała i zatrzymały się na pośladkach, ściskając je lekko i wracając do bioder. Jej dłonie objęły mój kark i co jakiś czas ciągnęły za moje włosy. Po chwili poczułem, jak robi mi się ciasno w spodniach.
- Gdyby nie ten koncert, to wziąłbym cię teraz i tutaj - wyszeptałem ponownie i pocałowałem jej szyję, po czym odsunąłem się. Widziałem, że jest trochę zawiedziona, ja też byłem. Jednak wiedziałem też, że za chwilę koncert się zaczyna i Ludmiła powinna się skupić teraz na sobie.

Koncert trwał godzinę, muszę przyznać, że piosenki Stefano nie są złe i nawet mi się podobało, ale oczywiście moja gwiazdeczka była najlepsza. Błyszczała. Ulepszyła cały koncert. Na koniec wszyscy wiwatowali i krzyczeli jej imię, aż w końcu wyszła i jako bis zaśpiewała swój największy przebój z naszej płyty, Supernova. Klaskałem i krzyczałem jej imię. Ludmiła, schodząc ze sceny, zauważyła mnie, uśmiechnęła się i pomachała do mnie. Uśmiechnąłem się szeroko, a ludzie wokół mnie zaczęli piszczeć, ponieważ myśleli, że Ludmiła macha do nich.

Wieczorem, kiedy Ludmiła się przebrała, poszliśmy całą paczką do restauracji, tak jak to robiliśmy zawsze po naszych koncertach, żeby uczcić udany występ. Stefano poszedł razem z nami, ponieważ Ludmiła go zaprosiła, ku mojemu niezadowoleniu. Jednak nic nie mówiłem, niech sobie siedzi z nami, byleby tylko trzymał łapy z daleka od mojej dziewczyny. Jednak kiedy wróciliśmy do domu, musiałem jej zepsuć nastrój, choć naprawdę nie chciałem tego robić.

- Skarbie - odezwałem się i przyciągnąłem ją bliżej siebie. - Byłaś dzisiaj naprawdę wspaniała. Ale... ale nie będę mógł towarzyszyć ci na następnych koncertach.
- Jak to? - zdziwiła się. - Kochanie, przecież masz jeszcze trochę czasu zanim wznowicie pracę nad serialem?
- Właśnie chcę ci o czymś powiedzieć... - wziąłem wdech. - W poniedziałek zaczynamy z zespołem pracę nad płytą. Musimy siedzieć w kraju, rozumiesz, że w takiej sytuacji nie mogę z tobą jechać - wyjaśniłem smutno.
- No tak - westchnęła i przytuliła się do mnie. - Będę za tobą tęsknić - powiedziała. To smutne. Ledwo co przyjechała, byliśmy razem zaledwie tydzień, podczas którego i tak widzieliśmy się tylko w nocy, a ona już musi jechać. To niesprawiedliwe.
- Wiem, skarbie. Ja za tobą też.

Następnego dnia Ludmiła wyjechała w trasę razem ze Stefano. Na szczęście ta trasa była krótka i obejmowała tylko Argentynę, a więc mogliśmy się często kontaktować przez telefon, bo nie było problemu ze strefami czasowymi. Ona koncertowała, a ja rzuciłem się w wir pracy. Razem z chłopakami siedzieliśmy w studio i nagrywaliśmy nasze piosenki. Kilka dni później powróciłem do pracy nad serialem i pracowałem tak jakby na dwa etaty, więc było mi ciężko, bywałem zmęczony, ale jakoś dawałem radę, bo przecież robiłem to co kocham, praca była dla mnie przyjemnością a nie męczarnią.

Dwa tygodnie później, dokładnie w sobotę, miałem wolny wieczór i siedziałem w pokoju. Brzdąkałem na gitarze, i tak się rozkręciłem, że w końcu złapałem za gitarę elektryczną i zacząłem grać na niej piosenki, które napisałem ja lub razem z chłopakami stworzyliśmy je dla naszych dziewczyn. I tak zacząłem od Rescata mi corazón, później zagrałem jeszcze Solo pienso en ti, a na koniec postanowiłem zagrać Queen of the dance floor. Kiedy byłem przy drugim refrenie piosenki, usłyszałem trzask drzwi. Przestraszony przestałem grać, zdjąłem gitarę i zbiegłem na dół. Czyżbym nie zamknął drzwi i ktoś postanowił mnie obrabować?

Myliłem się. Kiedy stanąłem u dołu schodów, zobaczyłem jak Ludmiła wchodzi do mieszkania, ciągnąc za sobą dwie wielkie walizki. Po chwili ona także mnie zobaczyła i pisnęła z radością, podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona, a ja przytuliłem ją do swojego ciała. I znowu czułem się dobrze, z nią, przy niej, blisko niej. Mogłem poczuć zapach jej perfum i jej szamponu do włosów, mogłem przytulić jej szczupłe i wysportowane ciało, poczuć jej oddech na mojej szyi i usłyszeć jej dźwięczny śmiech. I wierzcie mi, nie ma nic lepszego na całym świecie.


Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze