Rozdział 28

Siedziałam u taty schowana niczym mysz pod miotłą już od dwóch tygodni. Nikt nie wiedział gdzie jestem. Powoli już smutek mi przechodził i przestawałam myśleć o tym, który złamał mi serce. Ból pozostał, jednak nosiłam go głęboko w sercu i udawałam, że wszystko jest okej, żeby się już o mnie nie martwili. Stwierdziłam, że muszę wreszcie włączyć telefon, bo na pewno Violetta i Nati umierają ze strachu, a im chyba będę mogła zaufać? Mam nadzieję, że nic nie powiedzą o moim miejscu pobytu, a zwłaszcza Violetta, która nie dość że przyjaźni się z tym zdrajcą, to może wszystko powiedzieć Leonowi a on przekazać to dalej. Ale wiem, że Violetta potrafi dotrzymać tajemnicy, więc mimo wszystko włączyłam telefon.

Natychmiast pojawiło mi się milion nieodebranych połączeń i wiadomości. Najwięcej było ich, w kolejności: od tego zdrajcy, Violetty, Nati, Leona, Diego, Cami, Fran, Viki, Mari i Stefano, a nawet Andres i Broadway do mnie dzwonili. Widziałam też wiadomości od Angie - kochana nie zapomniała o mnie. Jednak najbardziej zdziwiło mnie 15 połączeń nieodebranych od Luigiego i wiadomość o treści "Hej, proszę, możemy porozmawiać? Jeśli nie chcesz gadać z Fede, pogadaj ze mną. Mam ci coś ważnego do powiedzenia." Nie powiem, zdziwiło mnie to bardzo. Czego on ode mnie chce? Aż tak mu zależy, żeby obronić brata?

Westchnęłam ciężko i stwierdziłam, że nie mam ochoty teraz z nikim rozmawiać. Jedyne co zrobiłam, to wysłałam wiadomość do Violetty i Nati, w której napisałam, że nic mi nie jest, jestem cała i zdrowa i niedługo zadzwonię i się odezwę. Obie natychmiast zaczęły dzwonić, ale potem przestały i odpisały tylko, że czekają na jakieś wieści i że się martwią. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i zablokowałam telefon, rzucając go na łóżko. W drzwiach ukazała się głowa Cataliny.
- Hej, idę właśnie na przymiarkę sukni ślubnej i potrzebuję opinii kogoś, kto się na tym zna, i tak sobie pomyślałam, że może poszłabyś ze mną? 
- No jasne - uśmiechnęłam się. - Chętnie.
Wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy samochodem do salonu sukien ślubnych. Catalina miała już wybraną suknię, szytą na miarę, więc tylko wskoczyła w nią i przyszła, aby mi się w niej pokazać. Oczy zaświeciły mi się a szczęka opadła z zachwytu. Suknia była cudowna, zwiewna, sięgająca do ziemi i opinająca ją idealnie w piersiach i w talii. Miała koronkowy gorset i przedłużany tiul, a długi welon idealnie pasował do jej szczupłej twarzy.
- O mój Boże, jest cudowna! - wykrzyknęłam z zachwytem. 

Resztę tygodnia spędziłam na przygotowaniach do ślubu. Byłam z tatą odebrać garnitur, obejrzeć salę i sprawdzić, czy wszystko jest ustalone: menu, kwiaty, lista gości, zamówiony zespół. Wkrótce do domku taty zaczęli się zjeżdżać najważniejsi goście, czyli rodzina taty i Cat, ponieważ para młoda wymarzyła sobie ślub w Afryce. W ciągu tygodnia byłam tak zajęta, że dopiero po kilku dniach przypomniałam sobie o moim telefonie. Wieczorem, kiedy Cat udała się na wieczór panieński z przyjaciółkami, a tata - na wieczór kawalerski, zostałam sama w domu i miałam chwilkę wolnego. Zrobiłam sobie sałatkę i usiadłam na kanapie. Wyświetliłam telefon i zobaczyłam, że Federico nadal do mnie wydzwania, i to codziennie po kilka razy. Zobaczyłam też kolejną wiadomość od jego brata "Ludmiła, proszę, odezwij się". Postanowiłam zadzwonić najpierw do Nati i wszystko jej opowiedzieć. 

Dziewczyna była w ciężkim szoku i naprawdę z trudem ją ubłagałam, żeby nic nikomu nie mówiła, zwłaszcza Maxiemu. Niechętnie się na to zgodziła i kazała mi obiecać, że przyjadę do niej po ślubie taty, chociaż i tak nie miałam innego wyjścia, bo przecież muszę gdzieś mieszkać, kiedy oni wyjadą w podróż poślubną na Karaiby. Po rozmowie z przyjaciółką przyszła kolej na drugą. Wybrałam numer Violetty i zadzwoniłam do niej.

- Halo? Ludmiła? Czy to ty? - odebrała zdenerwowana.
- Hej, Violu - odezwałam się.
- O mój Boże! Nareszcie! Jak ja się martwiłam! - zaczęła krzyczeć. - Gdzieś ty była? Co się z tobą działo?!
- Violu, Violu - przerwałam jej. - Wszystko ci opowiem, ale najpierw powiedz mi, czy jest z tobą Leon? Lub ktokolwiek?
- Nie, to znaczy teraz jestem u mojego chrześniaka, właśnie go usypiałam, kiedy zadzwoniłaś. Ale co się stało?
- Nic, po prostu nie chcę, żeby ktokolwiek słyszał naszą rozmowę. Rozumiesz?
- Co? - zdziwiła się. - Dlaczego?
- Bo nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie jestem. Dałam znać tylko tobie i Nati i proszę, żeby to pozostało między nami. Reszcie możesz powiedzieć tylko tyle, że jestem bezpieczna.
- Ludmiła, co ty wyga...
- Zgadzasz się czy mam się rozłączyć?
- Zgadzam się! Oczywiście, że się zgadzam. Mów wszystko.
- Jestem u taty. Jutro jest jego ślub, a potem, jak wiesz, niedługo czeka nas ślub Nati. Przeniosę się do niej na ten miesiąc, a potem... potem zobaczymy.
- Ale jak to? Czemu nie mieszkasz w swoim mieszkaniu z Federico? Co się stało? Zniknęłaś tak nagle...
- Nigdy więcej nie wrócę do Federico - przerwałam jej. - To koniec. Federico mnie zdradził. Widziałam to na własne oczy i nigdy mu tego nie zapomnę.

Po drugiej stronie linii usłyszałam tylko cichy okrzyk oburzenia, po czym nastała cisza.
- Oszczędzę ci szczegółów - kontynuowałam. - Nie są ważne. Liczy się to, co zrobił Federico: zdradził mnie, łamiąc mi serce i kończąc nasz związek. Nawet nie wiesz, jaki ból przeżywam i obyś nigdy nie musiała tego przechodzić. Nie chcę słuchać jego tłumaczeń, nie chcę nawet na niego patrzeć. To się stało w tamtą piątkową noc, zaraz po bankiecie. Dzwoniłam do ciebie, żeby prosić o schronienie, ale nie odbierałaś. Więc uciekłam tutaj, do Afryki. To jedyne miejsce na świecie gdzie jestem bezpieczna i gdzie Federico nie będzie mnie szukał.
- O mój Boże - wyszeptała dziewczyna. - Nie mogę w to uwierzyć. To niemożliwe.
- Tak, ja też nie chciałam w to uwierzyć, a jednak widziałam to na własne oczy, Violetta.
- Nie! To nie może być prawda. Musiałaś się mylić. Federico oszalał, gdy zniknęłaś bez śladu. Codziennie cię szuka, był już chyba u wszystkich twoich znajomych i krewnych, chciał nawet lecieć do Europy, aby cię tam poszukać, ale wtedy zobaczył, że twoje rzeczy zniknęły z mieszkania. Myślał, że się wyprowadziłaś do matki, poszedł tam ponownie ale dom był pusty...
- Nie obchodzi mnie to - rzekłam ze łzami w oczach, jednak starałam się zachować chłodny ton. - Nie chcę o nim nic wiedzieć i nie chcę, żeby on wiedział cokolwiek o mnie. Rozumiesz?!
- Ale on się zamartwia, Ludmiła!
- Nie obchodzi mnie to! - powtórzyłam z krzykiem. - Obiecaj mi, że dochowasz tajemnicy.
- Ludmiła...
- Obiecaj!
- Dobrze... Obiecam, ale pod jednym warunkiem....
- Jakim?
- Zaraz po ślubie twojego taty przylecisz do Hiszpanii, a wtedy ja także polecę i spotkamy się w tajemnicy. Muszę cię zobaczyć.

Zastanowiłam się chwilę.
- Dobrze, ale Federico ani nikt inny nie może o tym wiedzieć.
- W porządku. Powiem Leonowi, że lecę odwiedzić babcię i zostanę w Madrycie do czasu ślubu. On i tak ma teraz pracę na głowie.
- W takim razie dobrze. Będę na ciebie czekała - odparłam nieco spokojniej. - Tylko pamiętaj, że jeśli spróbujesz wykręcić mi jakiś numer z godzeniem się, to nigdy więcej się do ciebie nie odezwę.
- Ludmiła, rozumiem, ale...
- Nie ma żadnego ale, Violetta - przerwałam jej.
- Ludmiła. Chyba zapomniałaś o jednym ważnym szczególe. Masz być druhną Nati na jej ślubie...
- Wiem - ponownie jej przerwałam.
- Ale czy pamiętasz, że Federico ma być drużbą Maxiego?! - wykrzyknęła zdenerwowana. - I tak się spotkacie, będziecie musieli porozmawiać, czy tego chcesz, czy nie!

Zbladłam. Wtedy uświadomiłam sobie, że Violetta ma rację. Przecież Federico będzie na ślubie, a ja głupia myślałam, że od niego ucieknę. Moje serce biło tak wolno, iż myślałam, że zemdleję. Poczułam, jak kręci mi się w głowie.
- Ludmiła? Wszystko dobrze? - usłyszałam głos przyjaciółki.
- T-tak Violu - skłamałam. - Widzimy się za tydzień.
Natychmiast rozłączyłam się i głęboko odetchnęłam. Złapałam się za głowę i szybko wyszłam na taras, żeby nie słyszeć telefonu, który znów zaczął dzwonić. Czego wszyscy ode mnie chcą?! Pobiegłam po schodach na górę, gdzie zatrzymała mnie mama.
- Gotowa na jutro? - zapytała z uśmiechem. Pokręciłam głową z kamienną twarzą.
- Ludmiła, znowu myślisz o tych strasznych rzeczach? - skrzywiła się. - Nie rób tego. Lepiej idź się teraz wykąp i dobrze wyśpij. Jutro jest nowy dzień, wyjątkowy dla twojego ojca, a my jesteśmy tu po to, aby go wspierać, jako rodzina. Nie zaprzątaj sobie teraz głowy innymi rzeczami, dobrze?
- Dobrze - odparłam i odeszłam do siebie.


Następnego dnia obudziłam się późno. Znów byłam zmęczona po wczorajszych rozmowach z przyjaciółkami. Nie były dla mnie łatwe i przypominały mi wszystko, co złe. Ale dziś nie powinnam o tym myśleć. Dziś jest dzień taty i Cataliny. Wstałam szybko i ogarnęłam pokój, następnie szybko umyłam twarz i rozczesałam włosy. Zeszłam na dół, gdzie kręciło się już mnóstwo osób. Każdy już miał swoje zajęcie, więc ja tylko zjadłam jajecznicę i wypiłam kawę z mlekiem. Potem poszłam na górę, aby się przygotować.


wieczorem

Byłam gotowa godzinę przed uroczystością. Ubrana byłam w piękną sukienkę, włosy miałam spięte w koka i rozpuszczone u dołu, a koleżanka Cataliny zrobiła mi makijaż. Na chwilę przed wyjściem poszłam sprawdzić, jak się ma Panna Młoda. Zapukałam cicho do drzwi i weszłam do jej sypialni. Zobaczyłam ją, stojącą w drzwiach balkonowych, skąpaną w promieniach złocistego słońca. W tamtym momencie wyglądała jak królowa elfów, która zdawała się być tylko sennym marzeniem. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się nerwowo.
- Wszystko dobrze? - zapytałam. - Przyszłam, żeby dodać ci otuchy.
W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się ponownie i przywołała mnie skinieniem ręki. Podeszłam i przytuliłam ją, tak jak przytula się najlepszą przyjaciółkę w dniu jej ślubu. Cat pocałowała mnie w policzek.
- Jestem już prawie gotowa, ale brakuje jednego szczegółu - powiedziała.
- Jakiego? - zapytałam. Kobieta pokazała na perełki leżące w ozdobnym puzderku.
- To prezent od taty - powiedziała czule. - Czy mogłabyś mi je zapiąć?
- Oczywiście - powiedziałam wzruszona i zapięłam naszyjnik na szyi. Kiedy Panna Młoda była gotowa, wyszłam z jej pokoju i udałam się na dół, gdzie już czekała na mnie mama. Razem z nią wsiadłyśmy do samochodu, który wiózł także tatę.
- Jak się czujesz, tato? - zapytałam.
- Tak się cieszę, że moja córeczka będzie druhną na moim ślubie - powiedział radośnie, ściskając moją rękę.
- Ja też się cieszę - odparłam z uśmiechem. - Catalina to moja dobra przyjaciółka i naprawdę dobry z niej człowiek.
Uśmiechnęliśmy się i dalej jechaliśmy w ciszy.

Wysiedliśmy przed restauracją i poszliśmy dalej, na plażę. Tam rozstawione były stoliki dla gości i wszystko inne, gotowe do ślubu. Tata stanął przed ołtarzem i razem z urzędnikiem czekali na Cat. I wreszcie, pojawiła się Panna Młoda, piękna, cudowna i kwitnąca. Z uśmiechem na ustach podeszła do taty i stanęła u jego boku. Stanęłam tuż za nią i uśmiechnęłam się wzruszona.

Ślub był piękny i prawie wszystkie kobiety płakały. Na szczęście miałam wodoodporne kosmetyki. Po ceremonii zaślubin zasiedliśmy wszyscy do kolacji, a potem goście bawili się i tańczyli do rana. Ja oczywiście nie miałam ochoty na zabawę, więc tylko siedziałam i myślałam o tym, co mnie czeka w Hiszpanii. W końcu od tych myśli rozbolała mnie głowa i postanowiłam wrócić do domu i iść już spać.


następnego dnia

Kiedy pana nowożeńców wyjechała w podróż poślubną, wszyscy goście ulotnili się równie szybko i zostałam sama z mamą. Musiałam wszystko posprzątać, powyłączać i pozamykać, bo mama spała do późna i była bardzo zmęczona po weselu. Kazałam jej wziąć leki na ból głowy i spać, podczas gdy ja sprzątałam dom. Kiedy skończyłam, było już późno i trzeba było jechać na lotnisko. Znalazłam mój telefon i napisałam do Nati i Violi: "Wesele było udane. Para młoda wyjechała na Karaiby. Zaraz jadę na lotnisko i przylecę do Madrytu jutro po południu." Potem zamknęłam dom i razem z mamą pojechałyśmy na lotnisko. Mama wracała do naszego domu w Buenos, ja leciałam do Nati.

- Córeczko, będę za tobą tęsknić - powiedziała mama, ściskając moją dłoń. - Kiedy wrócisz do domu? Kiedy się znów zobaczymy?
- Nie wiem, mamo. Zrozum, że to dla mnie trudne - odparłam.
- Rozumiem, ale nie możesz wiecznie uciekać. Nie zapominaj, że masz wiele ofert pracy na rynku w Buenos Aires. Dziennikarze już się za tobą oglądają i zastanawiają się, gdzie przepadłaś. Co mam im powiedzieć?
- Mamo, powiedz im, że zajmuję się teraz życiem prywatnym, że muszę być przy moich przyjaciółkach, które mnie potrzebują.
- Dobrze, ale wróć w końcu do domu. Kocham cię - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją. Potem każda z nas poszła w swoją stronę. Kiedy siedziałam już w samolocie, dostałam esemesa od Luigiego. "Ludmiła, co z tobą? Proszę, porozmawiajmy." Pomyślałam chwilkę i stwierdziłam, że w końcu mogę chyba  z nim porozmawiać. Ale nie mogę mu powiedzieć, gdzie jestem, bo przecież powie wszystko swojemu bratu, a ten mnie znajdzie. Ale w sumie, i tak muszę go spotkać na tym ślubie, więc wszystko mi jedno. Odpisałam mu więc: "Jutro będę w Madrycie. Jeśli chcesz możemy się spotkać i porozmawiać w jakiejś kawiarni, lub gdziekolwiek." Po kilku chwilach przyszła wiadomość: "Będę w Madrycie za dwa dni. Dam ci znać gdzie i kiedy, co ty na to?" Odpisałam, że może być, a on odpisał tylko "Dziękuję". Odetchnęłam głęboko i spróbowałam zasnąć.




Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze