Rozdział 29

Wysiadłam na lotnisku w Madrycie i ruszyłam na postój taksówek. Jednak od razu zobaczyłam moją przyjaciółkę przy samochodzie, która biegła w moim kierunku jak wariatka krzycząc moje imię. Roześmiałam się i uścisnęłam ją mocno. 
- Jak dobrze cię w końcu widzieć! Tak się o ciebie martwiłam! - krzyknęła i pocałowała mnie w policzek.
- Niepotrzebnie. Jak widzisz jeszcze żyję - uśmiechnęłam się i także ją pocałowałam. Wsiadłyśmy do samochodu, którym kierował brat Nati - Alfredo. Poznałam go wcześniej i bardzo go lubię.
- Jak się masz, Alfredo? - zapytałam.
- Dobrze, jak zawsze - odparł z uśmiechem. - Ale co się z tobą działo? Natalia strasznie się martwiła.
- Nic takiego - spojrzałam wrogo na Nati. Mam nadzieję, że nie opowiedziała mu o Federico. - Po prostu pojechałam na małe wakacje do taty. 
Alfredo uśmiechnął się i zaczęliśmy rozmawiać o ślubie i o innych rzeczach. Jakoś szczęśliwie omijaliśmy temat Federico i dojechaliśmy do domu w spokoju. Tam już czekali na nas rodzice mojej przyjaciółki. Przywitałam się grzecznie i zasiedliśmy do wspólnego obiadu. Potem poszłyśmy na górę do pokoju mojej przyjaciółki, żebym mogła się rozpakować. Dopiero wtedy Nati zamknęła drzwi i dopadła do mnie. Uściskała mnie jeszcze mocniej niż wcześniej co wywołało mój śmiech.

- A teraz opowiadaj, jak się czujesz - nakazała. Przyjrzała mi się uważnie i dodała: - Chyba schudłaś.
- Wcale nie - roześmiałam się. - Właśnie że przytyłam. Gdybyś tylko widziała mnie miesiąc temu. Popadłam w taką depresję, że prawie nic nie jadłam.
- Ty i depresja - zdziwiła się. - Nie chce mi się wierzyć w to wszystko. Oboje zachowujecie się jak zupełnie inni ludzie.
- Nie chcę o nim rozmawiać - wtrąciłam. - Przyjechałam tu żeby zapomnieć, a ty miałaś polepszyć mi humor, pamiętasz?
- Jasne że tak - natychmiast się rozweseliła. - Wesele już za niecałe dwa tygodnie a ty musisz koniecznie zobaczyć moją suknię ślubną! W przyszłym tygodniu idziemy na przymiarkę. Ale jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia! Musisz mi pomóc wybrać kwiaty i menu i usadzić gości.....

Natalia gadała nieskończenie długo, zanim wreszcie mogłam iść się wykąpać. Kiedy się odświeżyłam i ubrałam, byłam gotowa, żeby pójść na miasto. Zrobiłyśmy sobie baski wieczór, tylko we dwie, jak za dawnych czasów wyszłyśmy się zabawić. Było mi dobrze, na chwilę zapomniałam o bólu, który ranił moje serce i o tęsknocie za tym, do którego to serce należy. Chodziłyśmy po klubach, tańczyłyśmy, wypiłyśmy kilka drinków, wcześniej zrobiłyśmy małe zakupy i odwiedziłyśmy salon kosmetyczny. Wróciłyśmy do domu szczęśliwe i zmęczone.

- Nati - szepnęłam, kiedy już leżałyśmy w łóżku.
- Hm?
- Dziękuję ci za ten wieczór.
- Nie ma za co. Kocham cię i chcę żebyś była szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się smutno na jej słowa. Niestety, na całym świecie jest tylko jedna osoba, która może uczynić mnie szczęśliwą.


następnego dnia

Wstałam z łóżka z samego rana z myślą, że mam wiele pracy na głowie. Zaraz po śniadaniu musiałam jechać razem z Nati do wielkiego domu weselnego, w którym ma się odbyć wesele. Do południa ustalałyśmy kolorystykę obrusów, serwetek i rodzaj naczyń i sztućców, a także menu. Potem musiałyśmy potwierdzić rezerwację DJ'a, a na koniec obdzwonić wszystkich gości aby dowiedzieć się, czy na pewno przyjdą na przyjęcie. Dopiero po południu mogłyśmy jechać na lotnisko po Violettę. Dziewczyna, gdy nas zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do nas piskiem. Zamknęła nas w szczelnym uścisku i tak stałyśmy roześmiane, a mi było dobrze. Poczułam się wtedy, jakby moje serce się goiło. Dobrze jest wśród przyjaciółek. Może niepotrzebnie od nich uciekałam?

- Tak za tobą tęskniłam - powiedziała Violetta i pocałowała mnie w policzek.
- Ja za tobą bardziej - odpowiedziałam. Wróciłyśmy razem do domu Nati i zjadłyśmy spóźniony obiad. Gadałyśmy przy tym o takich głupotach, o jakich gadałyśmy za czasów Studio. Było mi tak dobrze, że aż zapomniałam o tym, że umówiłam się z Luigim. Przypomniałam sobie o tym dopiero, gdy wróciłam do pokoju i wyświetliłam wiadomość od niego z zapytaniem, gdzie i kiedy chcę się spotkać. Podałam mu miejsce i godzinę, po czym zaczęłam się szykować do wyjścia.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytała Nati, zdziwiona na mój widok, kiedy zeszłam na dół.
- Chciałam pobyć chwilę sama. Idę na spacer - oznajmiłam i wyszłam. Na szczęście nie biegły za mną, tylko wzruszyły ramionami i poszły sobie. Odetchnęłam i pośpieszyłam na rynek. Co ja robię? Chyba całkiem mi odbiło, żeby po kryjomu wymykać się na spotkanie z bratem mojego byłego chłopaka, i to jeszcze nie wiadomo po co. Czego ja oczekuję? Czego on może chcieć? Mam tylko nadzieję, że nie przyprowadzi ze sobą Federico...

Kiedy weszłam do kawiarni, on już tam był. Luigi siedział przy oknie i gdy tylko mnie zobaczył, wstał i uśmiechnął się, zachęcając mnie gestem ręki, abym podeszła. Kiedy go zobaczyłam, moje serce na moment stanęło, a potem zaczęło bić dwa razy szybciej. Był tak podobny do swojego brata, że aż trudno było uwierzyć. Jego kręcona czarna czupryna układała się w taki sam sposób, jego prawy kącik ust unosił się nieco wyżej w uśmiechu, a jego nos zabawnie się marszczył. Jego oczy również były pełne blasku, tak jak te, które kocham. Tak dawno go nie widziałam, że prawie zapomniałam, że jest lustrzanym odbiciem Federico.

- Cześć - przywitał mnie. - Cieszę się, że przyszłaś.
- Jestem tu tylko na chwilę - odpowiedziałam niemiłym tonem, a jego uśmiech lekko przygasł. - Przyszłam się dowiedzieć, czego ode mnie chcesz - kontynuowałam. - Mam nadzieję, że nie będziesz mnie prosił o wybaczenie dla twojego brata.
Luigi popatrzył na mnie smutno z przestrachem w oczach.
- Nie - odpowiedział. - Właściwie to...
- Co dla państwa? - przerwał kelner.
- Poproszę herbatę z miętą - odparłam, chcąc jak najszybciej się go pozbyć i poznać powód, dla którego Luigi przyjechał specjalnie do Madrytu.
- Nic nie zjesz? - zapytał.
- Szczerze mówiąc, nie chcę przedłużać tego spotkania - odparłam. Luigi kiwnął głową.
- Poprosimy dwie takie herbaty - powiedział do kelnera, a tamten odszedł.
- Dlaczego przyjechałeś aż tutaj żeby się ze mną spotkać? - zapytałam z ciekawością.
- Ponieważ... muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego - odparł zdenerwowany.
- Co takiego? - zapytałam lekko drżącym głosem. - Chodzi o Federico?
- Tak... Tak - powiedział. - Chodzi o to nieporozumienie, które między wami zaistniało.
- To nie jest żadne nieporozumienie, Luigi - odparłam twardo. - Federico mnie zdradził, a jeżeli ty uważasz zdradę i złamanie serca za nieporozumienie, to wybacz, ale nie mamy o czym rozmawiać. To dla mnie bolesny temat i nie chcę o tym rozmawiać na próżno.
- Wasze herbaty - powiedział kelner, stawiając napoje na stole. Westchnęłam i upiłam kilka łyków naparu, po czym poczułam się nieco lepiej.
- Dobra. Po prostu powiedz o co chodzi - rozkazałam.
- Ludmiła, Federico jest niewinny. Proszę, musisz mi uwierzyć - dodał szybko widząc, jak przewracam oczami.
- Luigi, ja cię na prawdę bardzo lubię, nie zepsuj tego, dobrze?
- Ludmiła, wiem co mówię. On cię nie zdradził. Musisz mi uwierzyć - powiedział załamany.
- A niby dlaczego mam ci wierzyć? Masz na to jakieś dowody? - prychnęłam.
- A czy ty masz dowody na to, że cię zdradził? - odparował.
- Widziałam to na własne oczy! - krzyknęłam cicho. Luigi zmieszał się jeszcze bardziej i wypuścił głośno powietrze z płuc.
- To nie był on - powiedział ledwie słyszalnie. Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na niego uważnie.
- Co powiedziałeś?
- To nie był on - powtórzył i spojrzał mi prosto w oczy. Wyglądał jakby... czuł się winny? Czemu?
- W takim razie kto? - zdenerwowałam się, ale i zdziwiłam. - Może mi jeszcze powiesz, że jestem ślepa?
- To byłem ja - wydusił.
- Co takiego? - nie dosłyszałam.
- To ja wtedy byłem w waszej kuchni i to mnie widziałaś, jak uprawiałem seks z tamtą dziewczyną.

Zamurowało mnie. Otwarłam usta ze zdziwienia i nie mogłam wydusić słowa, zupełnie jak tamtej feralnej nocy.
- Co ty... co ty mówisz... - odezwałam się w końcu.
- To ja wtedy byłem i to mnie widziałaś - kontynuował cały spięty. - Federico był na górze i nie wiedział, że przyszedłem z tą dziewczyną do was do domu. Pamiętasz, że miałem przyjechać do was właśnie tamtego wieczoru? Poszliśmy z Fede do klubu i tam poznałem tą dziewczynę. Fede wrócił do domu wcześniej, a ja przyszedłem z nią i tak jakoś wyszło... - westchnął i przeczesał włosy palcami.
- Tak bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałem, że wrócisz wcześniej, a tym bardziej, że mnie pomylisz i uwierzysz, że to mógłby być Federico.
- Ale.. ale.. - dukałam. - Ale.. jego koszulka..
- Ta z Johnnym Depp'em? Taak, pożyczył mi ją, bo mój bagaż jeszcze nie dotarł z lotniska - wyjaśnił.

Byłam w ciężkim, ciężkim szoku. Tak bardzo nie wiedziałam co myśleć, ani tym bardziej co powiedzieć. Czułam tyle emocji naraz. Przede wszystkim czułam ulgę, ze to nie był Federico. Opanowała mnie złość na wieść, że dałam się tak zmylić oraz wściekłość na Luigiego, że zrobił coś takiego a także smutek i wstyd z powodu, że odwróciłam się od Federico podczas gdy on był niewinny. I cały czas mówił prawdę.
- Dlaczego.. dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytałam łkając.
- Jak miałem to zrobić? Nie dawałaś znaku życia. Wyłączyłaś telefon, wyjechałaś, nie było z tobą żadnego kontaktu. Gdybyś choć raz odebrała i zgodziła się mnie wysłuchać, tego całego problemu by nie było.
- O Boże - szepnęłam i załamałam ręce. - Co on o mnie musi teraz myśleć - schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Łzy leciały strumykami z moich oczu i moczyły policzki, a ciche łkanie wydostawało się z mojej piersi. Ludzie zerkali na nas, zaciekawieni, ale nie obchodziło mnie nic w tamtym momencie.
- Ludmiła - szepnął Luigi, dotykając mojej ręki. Spojrzałam na niego.
- Najlepiej będzie, jeśli z nim porozmawiasz i wszystko sobie wyjaśnicie - powiedział. Pokiwałam wolno głową.
- On i tak przyjedzie tu niedługo na ślub - ciągnął dalej. - Będziecie mieli idealną okazję na to. Jeśli chcesz, mogę mu powiedzieć, że już się na niego nie gniewasz.
- Powiedz mu po prostu... powiedz mu, żeby przyjechał, proszę - westchnęłam.
- Dobrze - Luigi uśmiechnął się i podał mi chusteczkę. Wytarłam łzy i w bardzo nieelegancki sposób wysmarkałam nos. Teraz w moim sercu pozostało już tylko uczucie ulgi, ogromnej ulgi, jak gdyby ktoś zdjął ze mnie olbrzymi głaz, który nie pozwalał mi oddychać.

Wróciłam do domu z tym uczuciem słodkiej ulgi. Wyszłam na taras i po prostu rozpłakałam się jak małe dziecko. Znowu puściły wszystkie tamy i zapory, ale tym razem były to łzy ulgi, czyli najbardziej kojące ze wszystkich. Nati i Violetta, zmartwione, szybko przybiegły do mnie i zaczęły dopytywać, co się stało.

- Jutro wam opowiem, kochane - wyszeptałam. - Jutro. Najpierw muszę sama się z tym oswoić. 


tydzień później

Przygotowania do ślubu idą pełną parą. Wszystko jest już gotowe oprócz sukni Nati. Dzisiaj idziemy ją obejrzeć. Przez cały tydzień żyłam jak we śnie, nieświadoma tego, co się wokół mnie dzieje. Cały czas myślałam o rozmowie z Luigim. Tak bardzo chciałam już zobaczyć Federico, ale bałam się do niego zadzwonić. Bałam się, że już nie będzie chciał ze mną rozmawiać. On przestał dzwonić do mnie już dawno, pewnie się obraził. I nie dziwię mu się. Jaka głupia byłam, że nie dałam mu tego wyjaśnić od razu. Oszczędziłabym sobie tego całego cierpienia. Mam nauczkę na przyszłość, żeby zawsze słuchać innych.

- Ludmiła! - usłyszałam krzyk przyjaciółki. - Idziesz?
- Tak! - odkrzyknęłam. Zebrałam się i zeszłam na dół. Nata i Viola czekały przy samochodzie. Wsiadłam i zatrzasnęłam drzwi.
- Dziś przyjeżdża Leon - pisnęła Violetta rozpromieniona. Westchnęłam tylko i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Pojedziemy go odebrać z lotniska? - zapytała.
- Nie zdążymy - odparła Natalia. - Jesteśmy umówione u krawcowej na 12:00 i zejdzie nam pewnie ze dwie godziny.
- Szkoda - odparła zrezygnowana i wróciła do smsowania z chłopakiem. Odwróciłam wzrok i cały czas siedziałam cicho. Dojechałyśmy do salonu sukien ślubnych punktualnie na 12:00. Kiedy tam weszłam, doznałam uczucia deja vu, przypomniałam sobie, jak byłam na przymiarce sukni ślubnej z Cataliną. Wtedy też byłam smutna, ale przynajmniej teraz nie jestem samotna.
- Chodźcie tutaj - zawołała Nati i pociągnęła nas w stronę osobnej garderoby.
- Zostańcie tu! Chcę najpierw przymierzyć suknię - powiedziała i odeszła za zasłonę. Pokornie usiadłyśmy na sofie. Podczas długich 10 minut strojenia się Natalii zdążyłam już obejrzeć wszystkie suknie i wybrać moją ulubienicę. Zastanawiałam się, którą z nich mogła wybrać Natalia, kiedy dziewczyna wyszła zza zasłony z szerokim uśmiechem.

- Wyglądasz cudownie! - krzyknęłyśmy jednocześnie i podbiegłyśmy, aby lepiej się przyjrzeć. Suknia była przepiękna, ozdobiona perełkami i koronkami. Zaczynała się gorsetem, który idealnie opinał talię Hiszpanki, a kończyła się rozkloszowaną spódnicą w stylu księżniczki, która sięgała aż do ziemi. Natalia wyglądała w niej jak królowa.
- Do tego jest jeszcze welon z długim trenem i kolia z perełkami - wtrąciła uśmiechnięta krawcowa.
- Będziesz miała taki królewski ślub! - krzyknęłam zachwycona. Naprawdę, ta suknia pasowała do Natalii idealnie. Wyglądała jak miss świata, a jeszcze nie miała dodatków ani makijażu.
- Maxi będzie miał czarny garnitur - powiedziała zadowolona Natalia, przeglądając się w lustrze. - A zamiast krawatu będzie miał muszkę.
- Te białe różyczki, które wybierałyśmy niedawno, będą idealnie pasować do sukni - wtrąciła Viola. Uśmiechnęłam się ze wzruszeniem. Trudno uwierzyć, że moja Nati już niedługo będzie mężatką. Nagle coś sobie przypomniałam.

- O cholera! - krzyknęłam bardzo głośno zwracając uwagę innych klientek.
- Co jest?
- Nie mam sukienki dla druchny! - krzyknęłam przerażona. W całej tej depresji zupełnie o tym nie pomyślałam!
- Zgłupiałaś, Ludmiła? - Nati parsknęła śmiechem, a ja zrobiłam zdziwioną minę. - Już dawno kazałam ją uszyć dla ciebie. Dzisiaj po nią pojedziemy. Będziesz zachwycona.
Ufff, co za ulga. To byłoby okropne pójść na ślub najlepszej przyjaciółki, jako druhna, w jakiejś starej albo niewystarczająco zjawiskowej sukience.

Po godzinie wyszłyśmy z salonu i poszłyśmy do kawiarni na koktajle. Byłyśmy zmęczone i musiałyśmy chwilę odetchnąć. Po południu pojechałyśmy do ekskluzywnego sklepu, w którym wszystko było szyte na miarę. Weszłyśmy do niego, a tam powitała nas elegancka kobieta ubrana w śliczny różowy kostium.
- Przyszłyśmy odebrać suknię dla druhny - oznajmiła Nati. Kobieta skinęła głową z uśmiechem i przywołała inną pracownicę. Ta zaprowadziła nas do osobnego pomieszczenia. Nati podała jej nazwisko, a pracownica odszukała moją suknię.
- To ma być moja sukienka?  wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem. - Chyba żartujesz!
Natalia uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na Violettę, która miała zaszklone oczy i tak samo zachwyconą minę jak ja.
- Jest jak z bajki - szepnęłam zachwycona. - Jak z moich snów.
- Wiedziałam, że ci się spodoba. Błyszczy się i lśni tak jak ty - powiedziała Nati uśmiechając się do mnie. Westchnęłam i przytuliłam ją wzruszona.
- Oto diadem i kolczyki do kompletu - wtrąciła pracownica, podając mi pudełko z drogą biżuterią.
- Dziękuję. Są przepiękne - powiedziałam uradowana.
W tym momencie Violetta dostała kolejną wiadomość. Uśmiechnęła się szeroko.
- Wracajmy już. Leon czeka na nas.
- Dobrze, chodźmy - zdecydowała Nati i razem wyszłyśmy ze sklepu. Jechałyśmy w ciszy, ciesząc się swoimi sukienkami. Nie mogę doczekać się tego wesela. Przyjechałyśmy do domu Natalii, a Violetta szybko pobiegła do środka. Razem z moją drugą przyjaciółką weszłyśmy spokojnie do środka. W salonie Violetta tuliła się do Leona. Przemknęłam obok niego udając się na górę do pokoju gościnnego, aby zostawić tam sukienkę. Wtedy zeszłam ponownie na dół, żeby przywitać Leona, jednak... pośrodku salonu stał ktoś inny.

- Federico?!



Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze