Federico
Wstałem dzisiaj rano i spojrzałem w kalendarz. Z westchnieniem skreśliłem kolejny dzień bez mojej ukochanej i poszedłem pod prysznic. Dziś mija dokładnie 25 tydzień odkąd Ludmiła wyjechała do Los Angeles i nie widziałem jej na żywo. Cholernie za nią tęsknię, ale nie mogę zerwać kontraktu i porzucić pracy.
Kilka tygodni temu dostałem główną rolę męską w nowym serialu "Tu dolor". Jestem bardzo zadowolony ze swojej pracy. Aktorstwo bardzo mi się podoba i czuję się świetnie w roli swojego bohatera. Poznałem na planie wielu świetnych ludzi - zabawnych, wyluzowanych, takich jak ja. Poza tym, prawie wszyscy oprócz Diego z naszej paczki chłopaków mieszkamy w Argentynie i zdecydowaliśmy się założyć razem nowy zespół. Nazywamy się Hot Boys i umawiamy się na próby w każdy weekend, a od czasu do czasu dajemy koncerty. Mam przy sobie swoich kumpli, pasję i pracę, którą lubię. Czego więc może mi brakować?
Okazuje się, że jednak wcale nie jest tak cudownie jak by się mogło wydawać. Niby jestem gwiazdą, aktorem i piosenkarzem, ale bez Ludmiły moje życie stało się szare i nudne. Naprawdę, codziennie kiedy wstaję i widzę, że jej nie ma w łóżku, mam wrażenie, że kręci się gdzieś na dole i przygotowuje śniadanie, bierze prysznic albo wyszła na miasto. Jednak za chwilę uświadamiam sobie, że wcale tak nie jest, a ona przebywa teraz tysiące kilometrów ode mnie, nagrywa swoją płytę i pewnie jest szczęśliwa, bo coraz rzadziej do mnie dzwoni. Widzę ją tylko przez kamerkę na Skype'ie i to jest takie bolesne, widzieć ją ale nie móc jej dotknąć.
Nie mam pojęcia, czy ona też za mną tęskni, nic mi o tym nie mówi, mogę zobaczyć tylko radość w jej oczach i usłyszeć ją w głosie. Jednak mam nadzieję, że dobrze jej się wiedzie, że skończy w końcu nagrywać tę płytę i przyjedzie do mnie. Minęły już dwa lata od naszych zaręczyn, i tę piątą rocznicę musieliśmy spędzić osobno, po raz pierwszy nie byliśmy razem w takim dniu. Ale zdecydowaliśmy się na to w pełni świadomi rozłąki, jaka nas czeka i teraz musimy wypić to piwo, które sami sobie nawarzyliśmy i przeboleć tę gorycz tęsknoty.
Zjadłem śniadanie i pojechałem na plan serialu. Dzisiaj jest piątek, jutro mamy się spotkać na próbie z chłopakami. Muszę się skupić, jeśli chcę dobrze zagrać dzisiejszy odcinek, muszę przestać myśleć o Ludmile choć na chwilę. Nie wiem, gdzie dokładnie teraz jest, ani co robi. Nigdy nie dzwonimy do siebie bez zapowiedzi z powodu różnicy czasu. Zawsze najpierw piszemy i pytamy, kiedy możemy pogadać. W drodze na nagrania napisałem jej tylko "miłego dnia, słońce". Wiem, że odczyta to dopiero za kilka godzin, ale wtedy będę już zapracowany i nie miałbym czasu do niej napisać.
Dojechałem na plan kilkanaście minut później. Przywitałem się z wszystkimi i od razu oddałem się w ręce stylistek, przebrałem się w ciuchy mojego bohatera i pozwoliłem, aby ułożono mi włosy na żel. Kiedy siedziałem i czekałem, aż mnie "odpicują", podeszła do mnie Carola.
- Hej, przystojniaku - przywitała mnie jak zawsze z uśmiechem. Uśmiechnąłem się do niej.
- Hej, Caro - odparłem, kiwają głową w stronę ślicznej brunetki. Stała i opierała się o moje krzesło, jednocześnie przyglądając mi się z ciekawością. - Gotowa do nagrań? - zapytałem.
Carolina grała główną rolę żeńską w serialu i dlatego tak dobrze się znaliśmy. Przyjaźniliśmy się, bo w końcu musieliśmy mieć dobry kontakt, żeby zagrać zakochanych. Dziewczyna była rodowitą argentynką, miała drobne, szczupłe, opalone ciało. Na jej ślicznej twarzy niemal zawsze gościł szeroki uśmiech. Miała duże, ciemne oczy i długie, ciemne włosy. Zawsze używała mocnego makijażu, chociaż ja nie rozumiem, po co. Bez niego i tak byłaby śliczna.
- Tak - odparła, ukazując w uśmiechu swoje białe zęby. - Nareszcie piątek. Weekend i odpoczynek - dodała rozmarzona. - Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zapytała, przechylając lekko głowę w bok.
- Nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, także się uśmiechając. Zobaczyłem w jej oczach iskierki zadowolenia.
- To świetnie, bo ja też nie. Może wyszlibyśmy gdzieś razem? - zapytała z podekscytowaniem w głosie. - Dzisiaj mój znajomy gra koncert w jednym barze i pomyślałam, że może chciałbyś tam pójść razem ze mną? - dodała z nadzieją. Stylistki skończyły swoją pracę i zostawiły nas same. Wstałem z krzesła i podszedłem do niej.
- Proponujesz mi randkę? - zapytałem lekko rozbawiony, patrząc na nią w dół. Natychmiast pokręciła głową.
- Nie, skądże. Przecież jesteś z Ludmiłą, a ja nie niszczę związków moich przyjaciół - wytłumaczyła z uśmiechem. - Po prostu, zwykłe, przyjacielskie wyjście. Co ty na to?
- No dobrze - zgodziłem się, przechylając głowę i patrząc na nią z rozbawieniem. - Skoro to przyjacielskie wyjście, to z przyjemnością z tobą pójdę.
Dziewczyna roześmiała się i przytuliła mnie krótko. Objąłem ją w pasie i zaciągnąłem się jej słodkimi perfumami. Caro szybko odsunęła się ode mnie i pobiegła do reszty naszej ekipy, machając mi wesoło. Uśmiechnąłem się lekko. Caro była cudowna, ale w mojej głowie i sercu żyła tylko jedna, jedyna dziewczyna. I to ona była najcudowniejsza.
wieczorem
Po powrocie do domu zdążyłem tylko zjeść szybko chińskie żarcie, które zamówiłem sobie wcześniej, zanim musiałem się szykować do wyjścia. Wziąłem prysznic i spryskałem się perfumami od Calvina Klein'a, które Ludmiła podarowała mi na naszą trzecią rocznicę. Zawsze, kiedy wyczuwałem ten zapach, myślałem wtedy o niej. Ciekawe, co teraz robi? Postanowiłem ubrać się zwyczajnie, włożyłem czarne spodnie z dziurami i szarą koszulę. Założyłem adidasy i wyszedłem z mieszkania. Pojechałem swoim czerwonym Ferrari (które także przypominało mi o Ludmile) pod dom Caro, skąd miałem ją zabrać do tego baru. Wysiadłem z samochodu i zadzwoniłem do jej drzwi. Kilka sekund później moim oczom ukazała się piękna dziewczyna w czarnej, obcisłej sukience. Jej czerwone usta uśmiechnęły się do mnie promiennie.
- Hej, jesteś samochodem? - zapytała.
- Owszem - dopowiedziałem.
- Cóż, ten bar jest niedaleko, możemy się przejść - zaproponowała.
- Nie ma problemu - zgodziłem się i uśmiechnąłem się. Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech i wzięła mnie pod rękę. Zaśmiałem się, nie protestowałem. Uważałem to za całkowicie przyjacielski gest, ponieważ ja dokładnie tak ją traktuję.
Po dwudziestu minutach spaceru dotarliśmy do baru, który od razu rozpoznałem, bo często chodziłem tam z chłopakami na piwo wieczorami. Był w spokojnej dzielnicy, dlatego go lubiliśmy. Dzisiaj wyglądał bardziej elegancko, był przystrojony światełkami i dekoracjami, a w rogu ustawiona była mała scena, na której stała gitara na stojaku i mikrofon. Przy barze i przy stolikach siedziało już mnóstwo ludzi, ale Carola jakimś cudem znalazła dla nas wolne miejsce przy barze, tuż przy scenie.
- Czego się napijesz? - zapytała. Spojrzałem na wystawione na półkach trunki.
- Wódka z lodem - zdecydowałem i posłałem jej uśmiech.
- W takim razie poprosimy dwie wódki z lodem - krzyknęła w stronę barmana.
- Wow, ostro grasz - zaśmiałem się. Z reguły kobiety wolą delikatne alkohole, takie jak wino czy szampan. Chociaż moja Ludmiła uwielbia każdy rodzaj alkoholu... Westchnąłem na wspomnienie o niej po raz kolejny tego dnia.
- Hej, co ci jest? - moja towarzyszka szturchnęła mnie ramieniem.
- Nic - skłamałem i uśmiechnąłem się. Dostaliśmy nasze zamówienia i szybko opróżniliśmy szklanki, zamawiając kolejną kolejkę. I tak minął nam wieczór, na słuchaniu naprawdę świetnego wokalisty i piciu wódki z lodem. Potem oczywiście musiałem wrócić do domu taksówką.
następnego dnia
Na szczęście nie miałem kaca, tylko lekki ból głowy. Pamiętałem wszystko z wczorajszego wieczoru, no w końcu nie upiłem się tak bardzo. Alkohol i miłe towarzystwo Caroli pomogły mi zapomnieć o tęsknocie za Ludmiłą.
Tego dnia wstałem późno. Byliśmy umówieni z chłopakami na próbę o 16:00, więc mogłem sobie pozwolić na długi sen, a dopiero później postanowiłem się ogarnąć i wziąć prysznic. Musiałem zjeść jakieś porządne śniadanie, więc zrobiłem sobie naleśniki. Całe szczęście, że mama nauczyła mnie gotować, co by to było, gdybym nie umiał sam sobie zrobić jedzenia. Kiedy zjadłem, wyjąłem z lodówki lemoniadę. Musiałem być trzeźwy, bo miałem dzisiaj odebrać samochód od Caroli i dlatego nie mogłem wypić piwa, na które miałem taką ochotę. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać programy sportowe.
Dwie godziny później usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Kurde, gdzie ja go mam? Pobiegłem na górę i po przeszukiwaniach stwierdziłem, że nie wyjąłem do z kieszeni spodni. Odebrałem telefon od Leona.
- Stary, co z tobą? Już drugi raz dzwonię - zdziwił się przyjaciel.
- Nic, nie mogłem znaleźć telefonu. Co jest? - zapytałem zaciekawiony, czemu dzwoni.
- Możesz przyjść trochę wcześniej? - zapytał. - Wieczorem przyjeżdżają moi rodzice i Viola chce urządzić kolację, sam rozumiesz.
- Jasne - odparłem. - Będę za jakieś pół godziny - oznajmiłem i rozłączyłem się. Założyłem ubrania i wyszedłem z mieszkania. Zamówiłem taksówkę pod dom Caroli, żeby było szybciej. Dziewczyny chyba nie było w mieszkaniu, więc tylko odpaliłem samochód i włączyłem się do ruchu.
Po dwudziestu minutach jazdy dotarłem do domu Leona. Kiedy wchodziłem po schodkach od razu usłyszałem dziecięcy głosik i dźwięczny śmiech Violetty. Zapukałem i wszedłem do środka.
- Och, witaj, Federico! - powitała mnie moja przyjaciółka z uśmiechem na twarzy i dzieckiem na ręku. Jej bliźniaki miały już prawie dwa latka.
- No hej - przywitałem się z dziewczyną buziakiem w policzek, a potem złapałem rączkę małej Any Marii i uśmiechnąłem się do tej ślicznej malutkiej istotki w różowych śpioszkach. - A gdzie twój braciszek? - zapytałem. Jak na zawołanie usłyszałem wołanie Leona z salonu. Poszedłem za jego głosem i ujrzałem Leona leżącego na kanapie. Na jego klatce piersiowej baraszkował mały Jorge i śmiał się razem z jego tatą.
- No proszę, wzorowa rodzinka - zaśmiałem się i przywitałem się z kumplem i jego synem. Chwilę posiedzieliśmy razem, dopóki reszta chłopaków nie dotarła. Razem z Broadwayem przyjechała Camila, aby pomóc Violetcie w opiece nad dziećmi.
- Jak się czujesz, Violu? - zapytałem ją, zanim wyszliśmy do garażu. Dziewczyna uśmiechnęła się i pogłaskała się po jej wystającym brzuszku.
- Dobrze, chociaż mały nieźle daje mi popalić - zaśmiała się, a ja do niej dołączyłem. Violetta ponownie była w ciąży, już w czwartym miesiącu. Tym razem ciężej to przechodziła, dlatego wszyscy się o nią martwiliśmy.
- Powiedziałaś już Ludmile? - zapytałem.
- Nie - pokręciła głową i westchnęła. - To smutne, że jest tak daleko, dlatego chcę jej powiedzieć, kiedy już wróci.
- Ej, Fede, co z tobą? - zawołał Maxi z garażu.
- Już idę! - krzyknąłem i przytuliłem przyjaciółkę, po czym pobiegłem na próbę.
Zagraliśmy kilka naszych opracowanych kawałków, a potem zaczęliśmy ćwiczyć nasz zupełnie nowy utwór. Był o miłości, a każdy z nas napisał coś wyjątkowego o swojej ukochanej. Utwór zaczynał się jak ballada, ale już w pierwszej zwrotce wchodził mocny dźwięk gitary i perkusji i piosenka przemieniała się w rockowy kawałek. To był zdecydowanie jeden z moich ulubionych. W pewnej chwili telefon Leona zaczął dzwonić.
- Sorry, chłopaki, ale to nieznany numer, odbiorę - wyjaśnił i odebrał telefon. Zaczął rozmawiać z kimś ważnym, zrobił się sztywny i spięty, co chwilę powtarzał słowa "tak? naprawdę? niemożliwe! to wspaniale!". Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. W końcu Leon zakończył rozmowę i spojrzał na nas podekscytowany.
- O co chodzi, Leon? - zapytał Maxi, rozkładając ręce.
- Nie uwierzycie! Właśnie zaproponowano nam nagranie płyty!
Po powrocie do domu zdążyłem tylko zjeść szybko chińskie żarcie, które zamówiłem sobie wcześniej, zanim musiałem się szykować do wyjścia. Wziąłem prysznic i spryskałem się perfumami od Calvina Klein'a, które Ludmiła podarowała mi na naszą trzecią rocznicę. Zawsze, kiedy wyczuwałem ten zapach, myślałem wtedy o niej. Ciekawe, co teraz robi? Postanowiłem ubrać się zwyczajnie, włożyłem czarne spodnie z dziurami i szarą koszulę. Założyłem adidasy i wyszedłem z mieszkania. Pojechałem swoim czerwonym Ferrari (które także przypominało mi o Ludmile) pod dom Caro, skąd miałem ją zabrać do tego baru. Wysiadłem z samochodu i zadzwoniłem do jej drzwi. Kilka sekund później moim oczom ukazała się piękna dziewczyna w czarnej, obcisłej sukience. Jej czerwone usta uśmiechnęły się do mnie promiennie.
- Hej, jesteś samochodem? - zapytała.
- Owszem - dopowiedziałem.
- Cóż, ten bar jest niedaleko, możemy się przejść - zaproponowała.
- Nie ma problemu - zgodziłem się i uśmiechnąłem się. Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech i wzięła mnie pod rękę. Zaśmiałem się, nie protestowałem. Uważałem to za całkowicie przyjacielski gest, ponieważ ja dokładnie tak ją traktuję.
Po dwudziestu minutach spaceru dotarliśmy do baru, który od razu rozpoznałem, bo często chodziłem tam z chłopakami na piwo wieczorami. Był w spokojnej dzielnicy, dlatego go lubiliśmy. Dzisiaj wyglądał bardziej elegancko, był przystrojony światełkami i dekoracjami, a w rogu ustawiona była mała scena, na której stała gitara na stojaku i mikrofon. Przy barze i przy stolikach siedziało już mnóstwo ludzi, ale Carola jakimś cudem znalazła dla nas wolne miejsce przy barze, tuż przy scenie.
- Czego się napijesz? - zapytała. Spojrzałem na wystawione na półkach trunki.
- Wódka z lodem - zdecydowałem i posłałem jej uśmiech.
- W takim razie poprosimy dwie wódki z lodem - krzyknęła w stronę barmana.
- Wow, ostro grasz - zaśmiałem się. Z reguły kobiety wolą delikatne alkohole, takie jak wino czy szampan. Chociaż moja Ludmiła uwielbia każdy rodzaj alkoholu... Westchnąłem na wspomnienie o niej po raz kolejny tego dnia.
- Hej, co ci jest? - moja towarzyszka szturchnęła mnie ramieniem.
- Nic - skłamałem i uśmiechnąłem się. Dostaliśmy nasze zamówienia i szybko opróżniliśmy szklanki, zamawiając kolejną kolejkę. I tak minął nam wieczór, na słuchaniu naprawdę świetnego wokalisty i piciu wódki z lodem. Potem oczywiście musiałem wrócić do domu taksówką.
następnego dnia
Na szczęście nie miałem kaca, tylko lekki ból głowy. Pamiętałem wszystko z wczorajszego wieczoru, no w końcu nie upiłem się tak bardzo. Alkohol i miłe towarzystwo Caroli pomogły mi zapomnieć o tęsknocie za Ludmiłą.
Tego dnia wstałem późno. Byliśmy umówieni z chłopakami na próbę o 16:00, więc mogłem sobie pozwolić na długi sen, a dopiero później postanowiłem się ogarnąć i wziąć prysznic. Musiałem zjeść jakieś porządne śniadanie, więc zrobiłem sobie naleśniki. Całe szczęście, że mama nauczyła mnie gotować, co by to było, gdybym nie umiał sam sobie zrobić jedzenia. Kiedy zjadłem, wyjąłem z lodówki lemoniadę. Musiałem być trzeźwy, bo miałem dzisiaj odebrać samochód od Caroli i dlatego nie mogłem wypić piwa, na które miałem taką ochotę. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać programy sportowe.
Dwie godziny później usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Kurde, gdzie ja go mam? Pobiegłem na górę i po przeszukiwaniach stwierdziłem, że nie wyjąłem do z kieszeni spodni. Odebrałem telefon od Leona.
- Stary, co z tobą? Już drugi raz dzwonię - zdziwił się przyjaciel.
- Nic, nie mogłem znaleźć telefonu. Co jest? - zapytałem zaciekawiony, czemu dzwoni.
- Możesz przyjść trochę wcześniej? - zapytał. - Wieczorem przyjeżdżają moi rodzice i Viola chce urządzić kolację, sam rozumiesz.
- Jasne - odparłem. - Będę za jakieś pół godziny - oznajmiłem i rozłączyłem się. Założyłem ubrania i wyszedłem z mieszkania. Zamówiłem taksówkę pod dom Caroli, żeby było szybciej. Dziewczyny chyba nie było w mieszkaniu, więc tylko odpaliłem samochód i włączyłem się do ruchu.
Po dwudziestu minutach jazdy dotarłem do domu Leona. Kiedy wchodziłem po schodkach od razu usłyszałem dziecięcy głosik i dźwięczny śmiech Violetty. Zapukałem i wszedłem do środka.
- Och, witaj, Federico! - powitała mnie moja przyjaciółka z uśmiechem na twarzy i dzieckiem na ręku. Jej bliźniaki miały już prawie dwa latka.
- No hej - przywitałem się z dziewczyną buziakiem w policzek, a potem złapałem rączkę małej Any Marii i uśmiechnąłem się do tej ślicznej malutkiej istotki w różowych śpioszkach. - A gdzie twój braciszek? - zapytałem. Jak na zawołanie usłyszałem wołanie Leona z salonu. Poszedłem za jego głosem i ujrzałem Leona leżącego na kanapie. Na jego klatce piersiowej baraszkował mały Jorge i śmiał się razem z jego tatą.
- No proszę, wzorowa rodzinka - zaśmiałem się i przywitałem się z kumplem i jego synem. Chwilę posiedzieliśmy razem, dopóki reszta chłopaków nie dotarła. Razem z Broadwayem przyjechała Camila, aby pomóc Violetcie w opiece nad dziećmi.
- Jak się czujesz, Violu? - zapytałem ją, zanim wyszliśmy do garażu. Dziewczyna uśmiechnęła się i pogłaskała się po jej wystającym brzuszku.
- Dobrze, chociaż mały nieźle daje mi popalić - zaśmiała się, a ja do niej dołączyłem. Violetta ponownie była w ciąży, już w czwartym miesiącu. Tym razem ciężej to przechodziła, dlatego wszyscy się o nią martwiliśmy.
- Powiedziałaś już Ludmile? - zapytałem.
- Nie - pokręciła głową i westchnęła. - To smutne, że jest tak daleko, dlatego chcę jej powiedzieć, kiedy już wróci.
- Ej, Fede, co z tobą? - zawołał Maxi z garażu.
- Już idę! - krzyknąłem i przytuliłem przyjaciółkę, po czym pobiegłem na próbę.
Zagraliśmy kilka naszych opracowanych kawałków, a potem zaczęliśmy ćwiczyć nasz zupełnie nowy utwór. Był o miłości, a każdy z nas napisał coś wyjątkowego o swojej ukochanej. Utwór zaczynał się jak ballada, ale już w pierwszej zwrotce wchodził mocny dźwięk gitary i perkusji i piosenka przemieniała się w rockowy kawałek. To był zdecydowanie jeden z moich ulubionych. W pewnej chwili telefon Leona zaczął dzwonić.
- Sorry, chłopaki, ale to nieznany numer, odbiorę - wyjaśnił i odebrał telefon. Zaczął rozmawiać z kimś ważnym, zrobił się sztywny i spięty, co chwilę powtarzał słowa "tak? naprawdę? niemożliwe! to wspaniale!". Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. W końcu Leon zakończył rozmowę i spojrzał na nas podekscytowany.
- O co chodzi, Leon? - zapytał Maxi, rozkładając ręce.
- Nie uwierzycie! Właśnie zaproponowano nam nagranie płyty!
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze
Prześlij komentarz