Rozdział 44

Poszłam do kuchni i wyciągnęłam białe wino. Nalałam sobie do kieliszka trochę tego trunku i wypiłam za jednym łykiem. Wzięłam wszystko do salonu i usiadłam, stawiając szkło na stoliku do kawy obok laptopa. Byłam zła na Federico, ponieważ nic mi nie mówi o swoim życiu, swoich planach, swojej karierze. Dlaczego? Naprawdę tego nie rozumiałam. Wyłączyłam Skype'a, więc nie mógł do mnie zadzwonić, ale został jeszcze telefon. Federico uparcie dzwonił już trzeci raz na moją komórkę, a ja piłam wino i zastanawiałam się, czy odebrać. Jestem na niego zła, a co, jeśli pokłócimy się jeszcze bardziej? Chyba jednak nie powinnam odbierać. Wyciszyłam telefon i poszłam pod prysznic.

Wykonałam swoją pielęgnację tak jak zawsze, a gdy byłam już czysta i pachnąca, owinęłam się tylko szlafrokiem i zeszłam na dół, bo poczułam, jak burczy mi w brzuchu. Postanowiłam sobie zrobić sałatkę z pomidorkami i zielonymi warzywami, bo świetnie pasowało do niej białe wino, które chciałam wypić do końca. Nie było wysokoprocentowe, a więc nic mi się nie stało i nie upiłam się. Po śniadaniu zastanawiałam się, co ze sobą dzisiaj zrobić. Sprawdziłam telefon, który nadal był wyciszony i odczytałam kilka wiadomości od znajomych. 
Nati: Jakieś zakupy dzisiaj, razem, jak za dawnych czasów? Zadzwoń ;*
Roxy: Promocja twojej płyty idzie świetnie! Właśnie wywiesiliśmy plakaty z reklamą twojej płyty na najwyższych wieżowcach! Wyglądają świetnie! [zdjęcie w załączniku]
Fede ♥ : Skarbie, nie gniewaj się na mnie. Pogadajmy.
Violetta: Hej, masz dzisiaj wolny dzień? Jeśli tak, mogłabyś pójść ze mną do ginekologa na wizytę kontrolną? Zadzwoń :) 
Odpowiedziałam na wiadomości, umówiłam się z Nati na zakupy, a później z Violettą na popołudniową wizytę u lekarza.  Do Federico napisałam tylko, że mocno mnie wkurzył. A Roxy wysłałam uśmiechniętą buźkę. Kiedy skończyłam pisać esemesy wybrałam się do mojej garderoby i włożyłam na siebie modne ciuchy kupione w LA. Uczesałam się i zrobiłam makijaż, żeby wyglądać perfekcyjnie. Do centrum handlowego pojechałam taksówką. Oczywiście nie obyło się bez paparazzich i kilku fanów, którzy podchodzili do nas z prośbą o autograf czy zdjęcie. Byłam zachwycona - tak dawno nie spotykałam się z fanami. Dzięki temu udało mi się zapomnieć o złości na Federico.


Federico

No to się porobiło. Nie chciałem, żeby Ludmiła się wkurzyła. Chciałem jej powiedzieć o wszystkim, kiedy już się spotkamy, nie chciałem jej przeszkadzać w pracy. Skąd mogłem wiedzieć, że nagle postanowi przylecieć do Buenos Aires? Dzwoniłem do niej przez całe popołudnie, ale nie odbierała telefonu. Postanowiłem dać jej chwilę spokoju, ale kiedy dwa dni później nadal się deo mnie nie odzywała, zacząłem się naprawdę martwić. Żeby odciągnąć mnie od zmartwień, Luigi zaproponował mi wspólne wyjście do klubu. Zgodziłem się, bo w sumie czemu nie. Przyda mi się trochę zabawy. 

Poszedłem się szykować około 19:00. Wziąłem prysznic i ubrałem się w spodnie z przetarciami i skórzaną kurtkę, po czym spsikałem się perfumami od mojej ukochanej. Już mało co zostało we fiolce, powinienem kupić sobie nowe. Ten zapach zawsze przypomina mi o mojej narzeczonej i o tym, jacy szczęśliwi jesteśmy razem. Mam nadzieję, że w końcu przestanie się na mnie gniewać. Gdyby tylko zechciała odebrać ten telefon.

- Hej, bracie - usłyszałem, jak Luigi wchodzi do mojego pokoju. - Nie rób takiej posępnej miny! Nie zadręczaj się myślami o Ludmile. Dzisiaj mamy braterski wieczór, zabieram cię do klubu i masz się dobrze bawić, a nie smucić, jasne?
- Jasne - roześmiałem się i przybiłem z bratem piątkę, po czym razem wyszliśmy z domu i poszliśmy na przystanek metra.


Dotarliśmy do jednego z największych klubów w Rzymie. Pamiętam, jak chodziłem tu na imprezy za czasów szkoły średniej, zanim wyjechałem do Studio w Argentynie. Tu zawsze były najlepsze balangi, razem ze znajomymi odstawialiśmy szalone akcje i aż się uśmiechnąłem, kiedy sobie o tym przypomniałem. Przechodziłem akurat wtedy obok jakiejś dziewczyny, chyba pomyślała, że uśmiecham się do niej, bo mrugnęła do mnie z uśmiechem. Całkiem ładna ta dziewczyna, pewnie mój braciszek zaraz się za nią weźmie.

Na samym początku poszliśmy do baru i wypiliśmy kilka kolejek mocnego alkoholu, a dopiero potem poszliśmy się bawić. Trochę się rozluźniłem i dlatego nie miałem oporów aby zapraszać coraz to ładniejsze dziewczyny do tańca. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że zgubiłem w tym tłumie mojego brata. Pewnie już dorwał jakąś laskę i poszli się pieprzyć. Przewróciłem oczami na tę myśl. Luigi ma dopiero 20 lat, a zachowuje się jak rasowy podrywacz. Ja w jego wieku miałem już dziewczynę i potrafiłem się ustatkować, stworzyć z nią związek, a jemu tylko zabawy w głowie.

Nagle przypomniała mi się Ludmiła i to, że jest teraz sama w naszym mieszkaniu. Na myśl o niej zrobiło mi się smutno i dobry nastrój uleciał ze mnie w sekundę. Westchnąłem zrezygnowany i wyszedłem z klubu, w międzyczasie napisałem esemesa do mojego brata żeby mnie nie szukał. Udałem się na stację metra aby wrócić do domu. Podjąłem decyzję, że muszę wrócić do Buenos Aires.

***
Wieczorem następnego dnia wylądowałem na lotnisku w Buenos Aires. Na szczęście rodzice nie byli na mnie źli, zawsze mnie wspierają, szczególnie jeśli chodzi o związek z Ludmiłą. Po prostu ją uwielbiają. No bo jak można jej nie kochać? Nie można. Otrząsnąłem się z rozmyślań i zamówiłem taksówkę, bo moje czerwone auto zostało na parkingu przed naszym penthouse'm. Była godzina 21:00 i miałem nadzieję, że Ludmiła nie wyszła nigdzie, tylko została w domu, bo w przeciwnym razie znowu się rozminiemy, a nasze mieszkanie coraz częściej albo stoi puste, albo jest zamieszkiwane przez jedną osobę.

Oczywiście nie powiedziałem Ludmile, że wracam, bo tak jak ona chciałem jej zrobić niespodziankę. Mam tylko nadzieję, że nie wkurzyła się tak bardzo, żeby wrócić do Los Angeles, bo to byłby już ogromny pech. Wysiadłem z taksówki i zapłaciłem kierowcy, po czym wszedłem do budynku i wjechałem windą na nasze piętro. Pociągnąłem za klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Okej, mam nadzieję, że się kąpie albo śpi i dlatego się zamknęła. Otworzyłem drzwi kluczem i zamknąłem je za sobą, kiedy znalazłem się w środku. Panowała tu cisza, jakby nie było tu żywej duszy, jednak mogłem zauważyć, że kilka lampek i małe światełka ledowe świeciły się w kuchni i salonie, schody były podświetlone, a z głośników płynęła cicha muzyka Michaela Jackson'a. Z ulgą odetchnąłem i zaniosłem walizki na górę. Usłyszałem z łazienki, że Ludmiła bierze prysznic, więc żeby jej nie wystraszyć zszedłem na dół i nalałem sobie trochę wina do kieliszka, po czym zrobiłem to samo dla Ludmiły.

Nie musiałem długo czekać, aż moja ukochana skończy się myć. Usłyszałem trzask drzwi i wiedziałem, że wyszła z łazienki i zobaczyła moje walizki w sypialni. Chwilę później usłyszałem, jak woła moje imię i zbiega na dół po schodach. Odwróciła się do mnie i wtedy ją zobaczyłem, po raz pierwszy od pół roku. Stała pośrodku salonu w szlafroku i różowych kapciach, z mokrymi włosami i zupełnie bez makijażu. Spojrzałem na jej twarz, mogłem od razu zauważyć, że się mnie nie spodziewała. I dobrze - niespodzianka się udała.

- Fede! Wróciłeś! - pisnęła w końcu, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. W jej oczach pojawiły się te iskierki radości, za którymi tak tęskniłem. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona. Zaśmiałem się cicho i mocno ją uścisnąłem, wdychając jej słodki zapach. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że jej mokre włosy moczyły moją koszulkę. Podniosłem ją i złapałem za pośladki, po czym nie czekając już dłużej wpiłem się w jej usta. Byłem taki szczęśliwy.


Ludmiła

Leżałam w ramionach Federico w naszej sypialni dosłownie pijana szczęściem. Mój ukochany wrócił do mnie, nareszcie mogłam go poczuć po takim czasie rozłąki. Z zadowoleniem stwierdziłam, że nadal używał tych perfum, które mu kupiłam. Westchnęłam i ponownie zaciągnęłam się jego zapachem, a on pocałował mnie w głowę. Kiedy tylko minęło pierwsze zaskoczenie i fala namiętności, Federico wyjaśnił mi wszystko i przestałam się na niego gniewać, po prostu cieszyłam się, że ze mną jest. Wtedy znowu zaczęliśmy się całować i oczywiście wylądowaliśmy w łóżku.

- Kochanie? - odezwałam się ostrożnie. Miałam do niego prośbę, ale nie chciałam wywołać kolejnej kłótni.
- Tak? - zapytał, patrząc na mnie.
- Wiem, że został ci tylko tydzień wolnego... Może wykorzystamy to i pojedziemy gdzieś razem na wspólne wakacje? - zapytałam. Federico milczał przez chwilę, a potem zmrużył nieznacznie oczy i uśmiechnął się.
- Na Karaiby? - zapytał. Roześmiałam się, bo wiedziałam, że wyjazd na Karaiby był marzeniem mojego chłopaka - uwielbiał Johnnego Deppa i jego postać Kapitana Jacka Sparrow'a.
- Może być - odparłam i cmoknęłam go w usta. Federico zachichotał cichutko.
- Zgoda - powiedział. - Ale teraz daj mi się tobą nacieszyć.

Tej nocy niewiele spaliśmy, ale kiedy już zasnęliśmy wtuleni w siebie, byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

następnego dnia, rano

Wstałam dziś w wyśmienitym humorze. Federico nadal spał, więc postanowiłam go nie budzić i zeszłam na dół, żeby zrobić nam śniadanie. Tak dawno nie robiłam śniadania dla dwóch osób. W Los Angeles dostawałam jedzeni pod nos, a odkąd tu przyjechałam, robiłam posiłki tylko dla siebie. To miłe uczucie robić śniadanie dla swojego ukochanego. Postanowiłam więc zrobić grzanki z mięsem i serem a do tego położyłam na talerzu kilka kupnych rogalików i zrobiłam nam kawę. Właśnie wtedy Federico zszedł na dół z błogim uśmiechem. Popatrzyłam na niego z miłością, a on podszedł do mnie i pocałował mnie.

- Dzień dobry, malutka - szepnął w moje usta.
- Dzień dobry - zachichotałam. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść, w międzyczasie rozmawiając o tym, kiedy powinniśmy wyjechać na Karaiby - dziś, czy jutro. W końcu mamy niewiele czasu. Naszą rozmowę przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Miałam go akurat w kieszeni mojego szlafroku, więc szybko go wyjęłam. Zdziwiłam się, widząc, kto do mnie dzwonił.
- Halo? - odebrałam.
- Hej Ludmi - usłyszałam głos Stefano.
- No hej, Stefano - odparłam, patrząc na twarz Federico, która odrobinę się spięła na dźwięk imienia mojego byłego chłopaka. - Co tam słychać?
- Genialnie! - krzyknął. - Właśnie w tej sprawie dzwonię. Słyszałem, że wróciłaś do Argentyny. Widziałem twoje zdjęcia w internecie. Zostajesz tu na dłużej, prawda?
- Ym, tak, na jakieś pięć tygodni - przyznałam nie rozumiejąc, o co mu chodzi. - Czemu pytasz?
- Bo mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - odparł tajemniczo. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na Federico, który bacznie przyglądał się mojej twarzy.
- Słucham, jakaż to propozycja? - spytałam.
- W przyszłym tygodniu zaczynam swoją pierwszą trasę koncertową! - krzyknął z entuzjazmem.
- Oh, wow, Stefano, to fantastycznie, gratuluję! - odparłam.
- Dzięki, ale najważniejsze jest to, że chciałbym cię zaprosić na moje koncerty jako gościa specjalnego. Wyjedziesz ze mną w trasę po Argentynie? - poprosił.

Zdziwiłam się tak bardzo, że aż zakrztusiłam się kawą. Federico zmartwiony zmarszczył brwi i chciał mi pomóc, ale gestem ręki dałam mu znać, że wszystko w porządku.
- Stefano, ja... to jest... nie spodziewałam się...
- Oj wiem, wiem - przerwał mi. - Masz teraz wolne, pewnie chciałabyś odpocząć, ale to tylko dwa tygodnie, jeden koncert w jednym mieście, co ty na to? Z tobą będzie o wiele ciekawiej, przyjdą twoi fani i ludzie, którzy pamiętają nas jako parę z serialu...
- Wiesz co, Stefano, daj mi czas, okej? Muszę się zastanowić - oznajmiłam.
- No dobrze, więc proszę tylko, żebyś dała mi odpowiedź najpóźniej za dwa dni. Jeśli się zdecydujesz, będziemy musieli zacząć próby, bo trasa zaczyna się już w przyszłym tygodniu.
- Em, dobrze. Dziękuję - odparłam i rozłączyłam się. Spojrzałam na mojego narzeczonego, który aż się trząsł z niecierpliwości i ciekawości. Westchnęłam i opowiedziałam mu o propozycji Stefano.

- Ale jak to? Przecież mamy wyjechać na Karaiby - zaprotestował niezadowolony.
- Tak, wiem, Federico - przyznałam z niechęcią. - Ale jeśli bym się zgodziła, byłaby to forma promocji mojej płyty, może zyskałabym nowych fanów... Poza tym lubię śpiewać i lubię Stefano, a ty i tak za tydzień wracasz do pracy i nie wiem, czy wyjazd na tydzień ma sens...
- Jak chcesz - westchnął zrezygnowany. - Wiedz, że mi się to nie podoba i wolałbym, żebyś nie przyjmowała tej propozycji.
Przechyliłam głowę w bok i z delikatnym uśmiechem pogłaskałam jego policzek. Spojrzał na mnie wciąż niezadowolony.
- Bez tego będę się nudzić, kiedy ty będziesz w pracy, a to tylko dwa tygodnie, więc nie rozdzielimy się na tak długo. Zanim się obejrzysz, już do ciebie wrócę - zapewniłam go. Federico westchnął i pociągnął mnie za rękę. Wstałam i podeszłam do niego, a on pociągnął mnie na swoje kolana. Pocałował mnie w skroń, a potem w policzek.
- Trzymam cię za słowo - powiedział cicho i złączył nasze wargi, a ja ochoczo odwzajemniłam pocałunek.


Ciąg dalszy nastąpi.

Komentarze