Rozdział 49

Ludmiła

Obudziłam się w sali szpitalnej. Pierwszym uczuciem które do mnie przyszło było zaskoczenie. Dlaczego jestem w szpitalu? Co się stało?
- Obudziłaś się, skarbie - usłyszałam głos Federico i spojrzałam w jego kierunku. Siedział na krześle przy moim łóżku i uśmiechał się do mnie.
- Co się stało? - zapytałam słabym głosem.
- Masz, napij się - powiedział mój narzeczony dając mi  butelkę wody. Napiłam się łyka i poczułam się lepiej.
- Federico co się stało? - zapytałam go.
- Zemdlałaś w windzie. Nie pamiętasz? - odparł.
- Nie wiem - mruknęłam. Zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak - od kilku dni wymiotuję i słabnę, a teraz jeszcze mdleję.
- I co? Zrobili mi jakieś badania? - zapytałam.
- Skarbie leżysz tu tylko pięć minut - powiedział z uśmiechem. - Wygląda na to, że zasłabłaś. Kiedy ostatnio coś jadłaś?

Zastanowiłam się. W sumie to nie jadłam dzisiaj obiadu i rano wypiłam tylko smoothie owocowe. Wzruszyłam ramionami. 
- Wracajmy do domu - powiedziałam do mojego ukochanego.
- Zaczekaj, przecież dopiero co się obudziłaś. Jeszcze mi znowu zasłabniesz - zaprotestował Fede. Westchnęłam i usiadłam na łóżku.
- Daj mi jeszcze tej wody - poprosiłam i wypiłam połowę butelki.
- Powinnaś się przebadać - poradził mi chłopak. 
- Masz rację - mruknęłam. - Umówię się na wizytę do mojego lekarza. 
- Ale tu w szpitalu zrobią ci badania na miejscu - znów zaprotestował. - Zaraz kogoś zawołam. 

I poszedł, a ja po raz kolejny westchnęłam. Czułam się źle od kilku, a może i kilkunastu dni, ale bałam się zrobić jakieś badania, bo nie wiedziałam, co to może być. Po chwili Federico wrócił z pielęgniarką, która pobrała mi krew i zmierzyła temperaturę, ciśnienie oraz poziom cukru we krwi. 

- Pani wyniki będą jutro do odebrania - powiedziała. 
- To znaczy, że mogę teraz iść do domu? - zapytałam z nadzieją. 
- Jeśli czuje się pani na siłach to tak, ale lepiej nie sama i proszę na siebie uważać - poradziła i odeszła. 

- A co z Violettą? - zapytałam narzeczonego kiedy szłam z nim pod rękę przez szpitalny korytarz.
- Leon u niej jest i czuje się dobrze - uspokoił mnie. Wróciliśmy więc do domu i od razu poszłam wziąć prysznic. Było już bardzo pózno, a przecież jutro mam spotkanie z argentyńskim oddziałem mojej wytwórni. Położyłam się do łóżka wyczerpana przez dzisiejsze przeżycia i odpłynęłam.

Następnego dnia wstałam wcześnie rano i zrobiłam szybki makijaż, zwykłe loki oraz ubrałam się w białe, lniane luzne spodnie i miętową koszulę. Wyglądałam elegancko i jednocześnie bosko. Zaraz potem zeszłam na dół, gdzie zrobiłam sobie sałatkę z pomidorem, mozzarellą, rukolą i czerwoną cebulą - pycha! Zjadłam szybko śniadanie i napisałam esemesa do Roxy, żeby po drodze do mojego apartamentu skoczyła do Starbucksa po moją ulubioną orzechową latte.

- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Federico schodząc po schodach.
- Mam dzisiaj kilka spotkań, zapomniałeś?
- Przecież wczoraj zasłabłaś w windzie a teraz chcesz spędzić cały dzień na mieście? - zdziwił się.
- Federico, nie mogę odwołać spotkań - wyjaśniłam. - Poza tym, czuję się dobrze, a jakby coś mi się działo to będzie ze mną Roxy. Nie martw się.
- No dobra, ale uważaj na siebie - zgodził się w końcu. - I pamiętaj, że po południu będą gotowe twoje wyniki!

Pokiwałam głową wychodząc z mieszkania. Po cichu martwiłam się sama o siebie i zastanawiałam się, co mi jest. Ale z drugiej strony miałam teraz na głowie moją karierę i nie mogłam zaprzątać sobie głowy innymi rzeczami. Wyszłam z budynku i wsiadłam do auta, którym przyjechała po mnie moja asystentka.
- Masz moją kawę? - zapytałam, na co dziewczyna sięgnęła do stojaka na napoje pomiędzy fotelami i podała mi gorący papierowy kubek.
- No, twoje szczęście - zaśmiałam się. - Ruszaj już bo się spóznimy.

Dojechaliśmy do siedziby oddziału mojej wytwórni w Buenos Aires. Wysiadłam z samochodu i wkroczyłam do mojej wytwórni niczym prawdziwa gwiazda Hollywood. Na spotkaniu omawialiśmy plan promocji mojej nowej płyty w Argentynie. Producenci zaproponowali także koncert promujący płytę. Stwierdziłam, że to dobry pomysł, ale na razie mam inne plany związane z muzyką. Wyjaśniłam to im stawiając warunek, że najpierw muszę zrealizować swój własny pomysł, a oni po krótkich negocjacjach ulegli. Zadowolona wyszłam ze spotkania i wsiadłam do auta, którym kierowała moja asystentka.

- Zawiez mnie prosto do Studio On Beat - powiedziałam do Roxy zapinając pas i poprawiając wściekle różową szminkę na ustach. Dziewczyna bez słowa ruszyła i po kilkunastu minutach byłyśmy już pod budynkiem mojej dawnej szkoły. Wysiadłam z auta i ruszyłam do wejścia. Po drodze paru uczniów poprosiło mnie o autograf, więc oczywiście ochoczo podpisałam moje zdjęcia i poszłam dalej, w stronę gabinetu dyrektora.

***

Po południu, gdy załatwiłam już wszystkie sprawy związane z moją karierą, pojechałam do szpitala razem z Fede aby odebrać moje wyniki. Najpierw chciałam odwiedzić Violettę. Poszliśmy do jej sali gdzie zastaliśmy Camilę. Wydawała się załamana.
- Cami, stało się coś? - zapytałam patrząc na nią uważnie.
- Tak jakby - odparła, - Rozstałam się z Broadwayem.
- Co? - krzyknęliśmy głośno. - Przecież mieliście brać ślub! Co się wydarzyło?
- Nie chcę o tym gadać - wzruszyła ramionami i odwróciła się do okna. Spojrzeliśmy po sobie z Violettą nie wiedząc co powiedzieć.
- To mówisz, że jutro wracasz do domu? - Camila zapytała Violettę.
- Taak, mam dobre wyniki i czuję się trochę lepiej więc mogę stąd wyjść - powiedziała głaszcząc się po brzuchu. Widziałam, że była smutna i wiem, że odkąd dowiedziała się o złym stanie ciąży stale się denerwuje o zdrowie dziecka.
- Pewnie będziesz musiała teraz siedzieć w domu? - zapytał Fede.
Viola pokiwała głową.
- Dobrze, że Leon się tobą zajmie - powiedziała Cami z uśmiechem. Pokiwaliśmy głowami w momencie w którym do pomieszczenia wszedł Leon.
- Muszę już lecieć - powiedziała Cami i pożegnała się z nami uściskiem.
- Viola, ty nie wiesz, o co im poszło? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Nie wiem. Cami powiedziała mi tylko że dzieli ich za wiele różnic żeby mogli być razem - Violetta wzruszyła ramionami.
- Co? To znaczy, że... Camila i Brodway... rozstali się? - zapytał zdziwiony Leon.
- Dobra, to ty mu wszystko powiedz, a my lecimy po wyniki - wtrącił Fede ciągnąc mnie za rękę.

Niechętnie wyszłam z sali i razem z moim ukochanym zeszłam na dół do laboratorium gdzie wykonuje się badania krwi. Bałam się odebrać te wyniki. Bałam się, że mogę być na coś chora. Federico chyba wyczuł mój strach bo ścisnął mocniej moją rękę i uśmiechnął się do mnie. Zapukał do drzwi i weszliśmy.
Gdy już dostałam wyniki do ręki zaczęłam patrzeć na te cyferki, ale nic nie rozumiałam.
- Federico, co to za odczynniki? To chyba niedobrze, że mam tego poniżej normy? - zadawałam pytania mojemu narzeczonemu, ale on nie umiał na nie odpowiedzieć.
- Trzeba iść z tym do lekarza - zdecydował.
- Masz rację - westchnęłam. - Umówię się do mojego lekarza na wizytę, okej?
Chłopak pokiwał głową i poczekał, aż zadzwnię do mojego doktora. Umówiłam się na wizytę za dwa dni.

- Mam nadzieję, że te wyniki są dobre - powiedział mój zmartwiony chłopak.
- Nie martw się. Ja się czuję dobrze - powiedziałam i mrgunęłam do niego. Uśmiechnął się do mnie jednym z tych swoich uroczych uśmiechów i zbliżył swoje usta do moich. Pocałował mnie czule aż przeszły mi ciarki po plecach.
- Kocham cię - wyszeptał głaszcząc mój policzek.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam z uśmiechem. Chwyciliśmy się za ręce i razem wróciliśmy do domu.

Dwa dni później pojechałam do lekarza na umówioną wizytę. Fede nie mógł przy mnie być bo musiał pojechać do Studio aby nagrać jakieś poprawki do piosenek. Stawiłam temu zadaniu czoła bo jestem gwiazdą, jestem Ludmiłą a Ludmiła niczego się nie boi.

No, może tylko czasami.

- Zapraszam panią - usłyszałam głos lekarza który stanął w drzwiach gabinetu i uśmiechał się do mnie. Wstałam z fotela i weszłam z nim do gabinetu.
- Więc co panią do mnie sprowadza? - zapytał uprzejmie. Pokazałam mu wyniki moich ostatnich badań i opowiedziałam, co się ze mną działo.
- Rozumiem. Z tych badań niejednoznacznie wynika, że może mieć pani niedobór hemoglobiny, co może oznaczać, że ma pani anemię.
Wystraszyłam się. Nie wiem nic o tej chorobie.
- Czy to uleczalne? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Ależ proszę się nie denerwować - powiedział uspokajająco. - Anemia jest uleczalna, ale w zależności od jej typu, leczenie może być łatwiejsze bądź trudniejsze - tłumaczył.
- A jaki typ ja mam? - zapytałam niepewnie.
- Cóż, tego nie jestem w stanie w tej chwili powiedzieć. Dlatego zlecę pani kolejne badania krwi, które wykażą, z czym dokładnie jest problem. Natomiast ciśnienie i cukier ma pani w normie. Proszę się nie martwić na zapas.

Wyszłam od lekarza bardziej zmartwiona, niż gdy tam wchodziłam. Mimo zapewnień doktora wystraszyłam się poważnie, bo nie mam zielonego pojęcia co to za choroba. Doktor podał mi adres strony internetowej, na której mogę sprawdzić informacje na ten temat. Zamierzam to zrobić w wolnej chwili. Teraz muszę jechać do Studia, gdzie umówiliśmy się na spotkanie z całą naszą paczką. Zaczynamy pracować nad moim nowym pomysłem.

Jednak w drodze do Studia spadł na moją głowę kolejny kłopot. Dostałam telefon od Violetty. Sama kierowałam samochodem więc włączyłam zestaw głośnomówiący.
- No co tam, Viola? - zapytałam patrząc na ulicę.
- Ludmiła? Nie dam rady przyjść do Studia - usłyszałam jej cichy głos.
- Co się dzieje? - zmartwiłam się.
- Od rana wymiotuję i mi słabo - wymamrotała. - Tata do mnie przyjedzie, a Leon pójdzie na spotkanie i wszystko mi opowie. Dzwonię żebyś się nie martwiła.
- Dobra, Violu dbaj o siebie i wypoczywaj - powiedziałam spięta. Dziewczyna przytaknęła i rozłączyłyśmy się. Zdenerwowana pojechałam na spotkanie.

Ustaliliśmy większość szczegółów i umówiliśmy się na próbę w przyszłym tygodniu. Akurat kiedy skończyliśmy spotkanie dostaliśmy wiadomość, że Violetta znowu wylądowała w szpitalu z silnymi skurczami. Byliśmy przerażeni.


Komentarze